W niedzielne popołudnie Maria Andrejczyk skradła show na Pucharze Europy w rzutach, który odbywał się w Splicie. Reprezentantka Polski już w pierwszej próbie ustanowiła nowy rekord Polski w rzucie oszczepem (71,40 m), a także otarła się o rekord świata. Do tego zabrakło jej tylko 88 centymetrów (WIĘCEJ).
W historii tej dyscypliny tylko dwie zawodniczki rzucały dalej od Andrejczyk. Polka wiedziała, że jest w dobrej formie, jednak nie liczyła na aż tak dalekie rzuty. - Nie wiem, co powiedzieć. Spodziewałem się dobrego rezultatu, ale 71 metrów? Świetnie jest zacząć sezon z takim rezultatem. Mam nadzieję, że jeszcze lepsze wciąż przede mną - powiedziała tuż po zawodach w rozmowie z European Athletics.
Dla Polki ważna jest nie tylko wysoka forma, ale również fakt, że w końcu może przygotowywać się do kluczowej imprezy w pełni zdrowia. A w ostatnich latach borykała się z różnymi urazami, była zmuszona poddać się kilku operacjom.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Kasia Dziurska wróciła z wakacji. Od razu do pracy
- W końcu mogę cieszyć się każdym rzutem. To dla mnie najważniejsze. Jestem z siebie dumna - nie kryła Andrejczyk. - Teraz muszę skupić się na ciężkiej pracy. Przede mną kilka występów. Nie myślę o rekordzie świata, a o pracy, którą muszę wykonać - dodała.
Najważniejszą imprezą sezonu z pewnością będą igrzyska olimpijskie w Tokio. W 2016 roku, w Rio de Janeiro, medal igrzysk przegrała o zaledwie dwa centymetry. Choć do Tokio jeszcze daleko, w niedzielę Polka ustawiła się w kolejce po złoto.
Czytaj także:
- Mocny początek Wojciecha Nowickiego. Rzucał równo i daleko