Rekordzistka Polski opowiada o walce z nowotworem. "Zaczęło się od kaszlu"

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images /  Julian Finney / Na zdjęciu: Barbara Madejczyk
Getty Images / Julian Finney / Na zdjęciu: Barbara Madejczyk
zdjęcie autora artykułu

Kilkanaście cykli chemioterapii, niewyobrażalny ból, strata włosów - była rekordzistka i mistrzyni Polski w rzucie oszczepem w rozmowie z serwisem sport.tvp.pl zdradziła ze szczegółami cierpienie, jakie ją spotkało.

W tym artykule dowiesz się o:

[tag=2328]

Barbara Madejczyk[/tag] to piętnastokrotna medalistka mistrzostw Polski w lekkiej atletyce. Pochodząca z Ustki oszczepniczka awansowała również do ścisłego finału podczas igrzysk olimpijskich w Pekinie (2008), reprezentowała nasz kraj podczas mistrzostw świata czy Europy, a z uniwersjady w 2003 roku przywiozła złoty medal. Była 4-krotną rekordzistką Polski (jej najlepszy wynik to 64,08 metrów). Pobiła ją dopiero Maria Andrejczyk - w 2016 roku.

Wyniki sportowe to jednak nic w porównaniu do jej życiowej walki z chorobą nowotworową. Madejczyk dwukrotnie już pokonała raka. Mimo że sytuacja była poważna, a zawodniczka musiała przejść w sumie kilkanaście cykli chemioterapii. Kilkanaście tygodni temu (w lutym 2022) usunęła port, którym podawano jej właśnie "chemię". - Pan Bóg trafił na twardą babkę - żartuje zawodniczka.

Pierwsza choroba zaatakowała na przełomie 2009 i 2010 roku. Wyczuła guza w swoim ciele. Po badaniach okazało się, że to nowotwór, który zaatakował pierś, ale też rękę i węzły chłonne. Kilkumiesięczna chemioterapia, ból, wymioty, w końcu wypadające włosy i peruka.

ZOBACZ WIDEO: Myślisz, że masz zły dzień? To spróbuj przebić tego kolarza

- Lekarze powtarzali, że mam być silna i wrócę do pełni sprawności. Dodali: "Nie pobijesz już rekordów życiowych, ale będziesz walczyć" - wspomina w rozmowie ze sport.tvp.pl.

Madejczyk wróciła na stadion. Pokonała chorobę, wystartowała w sezonach 2011-13 w kilku ważnych zawodach. Między innymi w 2013 roku została mistrzynią Polski.

Ale nowotwór powrócił. - Zaczęło się od kaszlu. Myślałam, że jestem przeziębiona - przyznała.

To nie było przeziębienie. Kilkanaście miesięcy lekarze szukali przyczyn, w końcu okazało się, że to nowotwór, przerzuty pojawiły się na wątrobie, płucach i jajniku.

I znów walka. Kolejne chemioterapie, kolejne tygodnie z bólem. Nie ukrywa, że było ciężko, ale dzisiaj... - To, co przeszłam, będzie potwierdzeniem dla innych, że da się wyjść z najgorszych sytuacji. Czuję się w stu procentach zdrowa - przyznała.

Czytaj także: Nagła zmiana u Marii Andrejczyk. Są nowe fakty >>

Czytaj także: Maria Andrejczyk miała bardzo poważną kontuzję. Zdradza, z czym musiała się mierzyć podczas igrzysk w Tokio >>

Źródło artykułu:
Komentarze (0)
ZOBACZ TAKŻE