W tym artykule dowiesz się o:
- Nie jest to dla mnie naturalne środowisko, lepiej czuję się na rzutni - powiedziała Andrejczyk, odbierając prestiżową nagrodę. - Jest mi niezmiernie miło, że kapituła wybrała właśnie mnie. To był bardzo dobry wybór. Dziękuję.
Słowa 20-latki wywołały na sali głośny, serdeczny śmiech. Na tym się jednak nie skończyło.
- Drodzy państwo, jak zapewne państwo dobrze wiedzą, pierwsze razy smakują najlepiej. W każdej dziedzinie życia - dodała młoda zawodniczka. I znów rozbawiła wszystkich, którzy tego dnia usiedli na widowni w Teatrze Wielkim. - Ten smakuje niesamowicie. Mogłabym się nim delektować w nieskończoność, ale mamy mało czasu.
Andrejczyk podziękowała swojemu trenerowi i rodzicom oraz pogratulowała rywalom. - Chłopaki, to był niesamowity sezon. Będę trzymała za was kciuki także w przyszłym - powiedziała.
ZOBACZ WIDEO Maria Andrejczyk: Zaciskają mi się zęby, gdy myślę o Rio (Żródło: TVP S.A.)
20-latka pamiętała też o rodzinnych stronach. - Chcę pozdrowić moje kochane Suwałki i Sejny. Mamy teraz około dwudziestu pięciu stopni. Dziś u nas będzie nieco cieplej, więc przesyłam gorące buziaki - powiedziała.
Pożegnała ją burza braw. Dwie godziny później mogła ruszyć na parkiet.
Młoda zawodniczka serca kibiców i dziennikarzy skradła już podczas igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro.
Najpierw Andrejczyk zaskoczyła wszystkich sportową klasą. Zawodniczka, którą przed wylotem do Brazylii znali tylko eksperci oraz najzagorzalsi kibice, w eliminacjach pobiła rekord Polski (67,11 metra).
- Na czwartek miałam już zaplanowany wypad na Copacabanę, chciałyśmy zobaczyć słynnego Jezusa Odkupiciela. Trzeba będzie jednak to wszystko przełożyć na sobotę. Ale w taki sposób to zawsze mogę krzyżować plany - mówiła wówczas z szerokim uśmiechem.
Do zdobycia medalu zabrakło centymetrów. Dokładnie dwóch. Polka była czwarta, o włos wyprzedziła ją doświadczona Barbora Spotakova.
- Z jednej strony odniosłam duży sukces, bo jako 20-latka jestem czwarta na świecie, ale po eliminacjach było mnie stać na dużo więcej. Czułam to. Niestety, wyszło jak wyszło. Żenada, co odwalałam - mówiła rozczarowana. - Miałam wiarę do ostatniego rzutu, ale zatrzymałam się w miejscu i machnęłam łapą. Jak to ja...
Andrejczyk urzekła wszystkich szczerością, bezpośredniością i dziewczęcym wdziękiem. - Niektórzy pisali nawet do mamy z prośbą o moją rękę - opowiadała ze śmiechem w rozmowie z WP SportoweFakty.
Teraz jej celem jest medal na igrzyskach olimpijskich w Tokio. Po drodze 20-latkę czeka jednak kilka innych wyzwań. Pierwsze poważne - lekkoatletyczne mistrzostwa świata - już za kilka miesięcy w Londynie.