Polscy bohaterzy zimy: Patrycja Maliszewska, wicemistrzyni Euopy w short tracku

Wicemistrzyni Europy w short tracku, czołowa reprezentantka Polski i olimpijka z Vancouver przesłuchana w pierwszej części nowego cyklu na portalu SportoweFakty.pl pt. "Polscy bohaterzy zimy".

W tym artykule dowiesz się o:

Maciej Mikołajczyk: Czemu i kiedy wybrałaś właśnie tak mało popularny w Polsce short track?

Patrycja Maliszewska: To było w drugiej klasie szkoły podstawowej. Zauważyłam ogłoszenie o naborze do sekcji łyżwiarskiej i razem z koleżanką chciałyśmy spróbować swoich sił. Spodobało mi się, dlatego trenowałam dalej. Wybór, że to akurat short track był raczej przypadkiem, ale nie żałuję.

Wyścig na 500 m, a może 1500 metrów - w jakiej konkurencji czujesz się najlepiej?


- Lubię wszystkie dystanse, ale najlepiej "idzie" mi na 500 metrów. Jestem typową sprinterką, więc wszystko, co we mnie najlepsze, to start i szybkość, co idealnie prezentuje się w krótkich wyścigach. Nie znaczy to jednak, że skupiam się tylko na tym jednym dystansie.

Ile czasu przeznaczasz na treningi w Białymstoku?

- Zależy od okresu przygotowań, ale zazwyczaj jest to około 6-8 godzin.

Patrycja Maliszewska na lodzie
Patrycja Maliszewska na lodzie

Jak wyglądają twoje przygotowania do sezonu w czasie lata?

- Treningi zaczynamy bardzo wcześnie. Sezon kończy się pod koniec marca i mamy od dwóch tygodni do miesiąca przerwy. W tym roku miałam tylko jeden tydzień i rozpoczęłam przygotowania do kolejnej zimy. W tym czasie robimy dużo ćwiczeń imitacyjnych. Poza tym sporo godzin przebywamy na siłowni, rowerze, biegach, czy skokach. Najważniejsze jest jednak, by dużo czasu spędzić na lodzie, czego niestety nam brakuje, dlatego 2-3 razy w lecie wyjeżdżamy na obozy.

Za Tobą debiut na igrzyskach olimpijskich. Jak wspominasz tę imprezę? Towarzyszył Ci w Vancouver stres?


- To było niesamowite przeżycie. Nie wierzyłam, że tam jestem. Jeszcze cztery lata wcześniej igrzyska w Turynie oglądałam z drugiej strony telewizora, a teraz sama byłam ich uczestnikiem. Pierwszy start był ogromnym stresem. Nogi mi się trzęsły, a serce waliło. Nie był to mój najlepszy występ, ale cieszę się, że debiut mam już za sobą. W Soczi będzie o wiele lepiej!

Jak oceniasz przyszłość polskiego short-tracku?

- W Białymstoku mamy duże zaplecze. Szkoły przygotowują dzieci do przyszłych startów. Są talenty i jeżeli mądrze się je poprowadzi, to mogą zdobywać medale na arenach międzynarodowych.

Polska wicemistrzyni Europy w short tracku
Polska wicemistrzyni Europy w short tracku

W 2011 roku w Holandii osiągnęłaś swój życiowy sukces, zdobywając historyczne dla Polski srebro w mistrzostwach Europy. Spodziewałaś się tam tak świetnego występu?

- Nie mogę powiedzieć, że byłam pewna zdobycia medalu, ale czułam się mocna, aby o niego walczyć. Dałam z siebie wszystko i srebro jest moje.

Czy każde lodowisko jest takie same, czy jednak się czymś różnią?


- Każde lodowisko jest inne, przynajmniej dla mnie. Różnią się jakością lodu, wielkością lodowiska, jak i samej areny. Na jednych są bandy, a na innych ich nie ma. Zapewne każdy zawodnik ma swoje ulubione miejsca. Najciekawsze są chyba te hale, które mają długi tor i krótki. Na takich obiektach panuje niesamowita atmosfera, jest dużo sportowców, aż chce się trenować. W Polsce najbardziej lubię jeździć w Białymstoku, Warszawie i Elblągu.

Komentarze (0)