Stawką bezpośredniego spotkania obu zespołów na mundialu rozgrywanym przed czterema laty było zajęcie 3. miejsca w grupie C, dającego awans do drugiej rundy. Zakończyło się ono dość pewnym zwycięstwem Kameruńczyków 3:1. Ojcem ich triumfu okazał się wówczas atakujący Jean Patrice Ndaki Mboulet, autor 26 punktów, który w dodatku otrzymał bardzo pokaźne wsparcie ze strony przyjmującego Nathana Wounembainy (19 "oczek", 65 proc. skuteczności w ataku).
[ad=rectangle]
Pomimo upływu sporej ilości czasu, ciężar gry reprezentacji Kamerunu nadal jest oparty na barkach tej dwójki. - Po raz drugi dane nam będzie wziąć udział w
mistrzostwach świata. Chcemy pokazać ciekawą siatkówkę i czerpać jak najwięcej radości z gry - mówi 35-letni Ndaki Mboulet, ostatnio reprezentujący barwy Kuwait Sporting Club. - Dobrze przygotowaliśmy się do tego turnieju. Czujemy się silni, właściwie zmotywowani - wtóruje mu szkoleniowiec ekipy z Czarnego Lądu, Niemiec Peter Nonnenbroich. O entuzjastyczne podejście do siatkarskiej rywalizacji powinno być jego podopiecznym stosunkowo nietrudno, ponieważ nie ciąży na nich właściwie żadna presja. Każdy punkt zdobyty przez afrykańską drużyną na polskim mundialu będzie bowiem traktowany w ramach niespodzianki.
Pomni niemiłych doświadczeń z przeszłości Australijczycy mają niedzielnego wieczora do spełnienia jasno określoną misję - godnie wywiązać się z roli zdecydowanego faworyta i pewnie zwyciężyć. - Chcemy awansować do kolejnej fazy zawodów. Aby tak się stało, musimy wygrać pierwszy mecz - zapowiada wprost ich kapitan, Aidan Zingel. Środkowy Calzedonii Verona jest jednym z sześciu kadrowiczów powołanych na tegoroczne mistrzostwa świata, którzy pamiętają niepowodzenie z roku 2010. Rok po tym felernym występie, trenerem siatkarzy z Antypodów po raz drugi został Jon Uriarte (wcześniej był w latach 2001-2004 - przyp. red.). Od czasu objęcia sterów przez Argentyńczyka, zespół z każdym rokiem notował wyraźny progres, co kilkadziesiąt dni temu zaowocowało sensacyjnym wygraniem zmagań w II dywizji Ligi Światowej i wywalczeniem przepustki do gry w światowej elicie w 2015 roku.
W przeciwieństwie do potyczki stoczonej na światowym czempionacie cztery lata temu, tym razem przegrany tego starcia nie będzie z góry zmuszony do pakowania walizek. Nie oznacza to jednak, że ciężar gatunkowy pojedynku jest dużo mniejszy, ponieważ w meczach z Polską, Serbią i Argentyną ani jedni, ani drudzy nie będą występować w roli faworytów. Nie można również wykluczyć scenariusza, że wieczorne niedzielne starcie ponownie, w końcowym rozrachunku, zadecyduje o zajęciu 4. pozycji w grupie A, ostatniej dającej przepustkę do kolejnej fazy. Biorąc pod uwagę wyniki osiągane przez obie ekipy w ostatnich miesiącach, Australia ten mecz wygrać musi, natomiast Kamerun może.