MŚ 2014: Brazylijskie rotacje i tunezyjskie święto siatkówki

Reprezentanci jednego z najlepszych afrykańskich zespołów przyznają, że jedyne, co im na razie pozostaje na mundialu, to zbieranie doświadczenia w starciach z dużo lepszymi ekipami.

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk

Trener Tunezyjczyków Fethi Mkaouar, zapytany przed meczem z Brazylią o najbliższego rywala, najpierw z poważną miną odparł: - O tak, to będzie wyrównane spotkanie... - by następnie wybuchnąć pogodnym śmiechem. Doświadczony szkoleniowiec doskonale wiedział, że mistrzowie świata przewyższają jego zespół o kilka klas i jedyne, co mu pozostaje, to pozwolenie swoim podopiecznym na cieszenie się grą, a jednocześnie koncentrację i niedopuszczenie do kompromitacji.

Jak można wnioskować ze słów Bernardo Rezende po wygranym przez Canarinhos spotkaniu, zadanie udało się w stu procentach: Tunezja wprawdzie uległa, ale nie pozostawiła po sobie złego wrażenia. - Chciałbym pogratulować panu Mkaouarowi pracy, jaką wykonał ze swoją drużyną i wprowadzenie do niej wielu młodych graczy. Przeciwnik zaczął mecz bardzo dobrze, od prowadzenia 4:0 w pierwszym secie; jest to zespół, który szybko się uczy i staje się coraz trudniejszy do pokonania. Zawsze miło oglądać takie ekipy - mówił 55-letni trener pod adresem swoich oponentów. Obaj panowie nie szczędzili sobie uprzejmości podczas pomeczowego spotkania. Trener Brazylijczyków nie wahał się dokonać kilku zmian w składzie, by dać odpocząć swoim czołowym graczom, szykowanym do bojów z wyżej notowanymi rywalami. Odpoczęli Leandro Vissotto i Sidnei Dos Santos Junior "Sidao", a okazję na pokazanie się w boju otrzymali Renan Buiatti, Luiz Felipe Fonteles i rozgrywający Raphael. - Nasza grupa wymaga tego, by stosować rotację składu i dawać szansę na grę zawodnikom rezerwowym. Mamy szeroki, wyrównany i bardzo dobry skład. Cieszę się, że mogłem pomóc swojej drużynie, mam nadzieję, że spisałem się dobrze i jeśli będzie trzeba, postaram się dać z siebie wszystko na parkiecie po raz kolejny - mówił po meczu 35-letni Brazylijczyk. Czy gracze z Tunezji mocno zasmucili się drugą z rzędu porażką w katowickim Spodku? -  To dla nas wyjątkowe wydarzenie, nie zawsze udaje nam się dostać do tak ważnej imprezy jak mistrzostwa świata. Każdy taki turniej to dla nas nowe doświadczenie; poprzednie mistrzostwa we Włoszech nie były dla nas najlepsze, ale dzięki meczom z najlepszymi możemy tylko zyskać - libero Anouer Taouerghi starał się szukać pozytywnych stron wyprawy swojej kadry do Polski.

- Trzeba szczerze przyznać, że w Afryce trzy, może cztery reprezentacje grają na dość dobrym poziomie jak na nasz kontynent, reszta nie jest już dla nich konkurencją. Algieria jest dla nas wymagającym rywalem, ale oni też nie odnoszą sukcesów gdzie indziej. Dla nas najważniejsze jest osiąganie swoich celów: najpierw wygrane sety, potem przyjdzie czas na mecze - mówił gracz tunezyjskiego Club Sportif Sfaxien o różnicy między kontynentalną a światową siatkówką.

Również atakujący Kaabi Hichem nie miał zamiaru rozpaczać po porażce z na poły rezerwową drużyną Kanarkowych. - Wiadomo, że to Brazylia była faworytem i miała wygrać ten mecz. Przegraliśmy, ale myślę, że na początku pokazaliśmy dość dużo i zaskoczyliśmy w ten sposób przeciwnika. Byliśmy nieco słabsi fizycznie, Brazylijczycy grali dużo skuteczniej i szybciej. Mimo to nie będziemy teraz smutni, to zawsze wielka sprawa grać przeciwko takim siatkarzom jak Bruno czy Lucas - przyznał szczerze 28-letni siatkarz.

MŚ, gr. B: Dominacja w każdym elemencie - statystyki po meczu Tunezja - Brazylia

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×