Czasem lepiej odpuścić sobie system challange - rozmowa z Frankiem Depestele, kapitanem reprezentacji Belgii

Belgijski rozgrywający zauważył, że sędziom zbyt dużo czasu zajmuje sprawdzenie zapisu video ze spornymi sytuacjami, przez co zawodnicy na długie momenty wybijani są z rytmu gry.

Michał Biegun: Byliście w czwartek całkiem blisko sprawienia kolejnej niespodzianki na tym turnieju. Gdyby nie błędy w przyjęciu urwalibyście punkty ekipie Mauro Berruto.

Frank Depestele: Od drugiego seta Włosi zaczęli grać bardzo dobrze, bez większych błędów. Nie potrafiliśmy znaleźć skutecznych odpowiedzi na ich postawę w bloku i obronie. Myślę, że w czwartej partii, to była bardziej nonszalancja Włochów, niż nasza dobra gra. Mieliśmy do nich sporą stratę, a oni już poczuli się zrelaksowani i uważali, że jest po wszystkim. Wróciliśmy do gry, a nasz trener przeprowadził dobre zmiany. Nowi wnieśli sporo ożywienia, a dodatkowo zdobyliśmy kilka szczęśliwych punktów. Walka toczyła się do samego końca, ale oni lepiej zagrywali.

Rok temu na mistrzostwach Europy pokonaliście ich jednak w meczu o pierwsze miejsce w grupie.

- Wygrać z Italią nie jest łatwo. Co prawda w ubiegłym roku nam się udało, ale przecież nie możesz z nimi za każdym razem wygrywać. Włosi byli pod presją, bo musieli zdobyć trzy punkty przeciwko nam. Jeśli mam być szczery, to nie zagraliśmy też na swoim normalnym poziomie. Popełniliśmy za dużo błędów, a w ataku nie zawsze wszystko szło po naszej myśli.

Wspomniał pan o dobrych zmianach, do takich chyba należało wprowadzenie Gertjana Claesa.

- Gertjan wrócił do gry po sześciu miesiącach i nie wiedzieliśmy czego się po nim spodziewać. Zagrał naprawdę dobrze i pomógł nam w obronie oraz przyjęciu zagrywki. Jak na tak długą przerwę w grze, to nie było tego po nim widać. Mamy w składzie czternastu zawodników i każdy zawsze jest w stanie wejść i pomóc. Jednak czasem, gdy chcesz coś zmienić, to możesz wszystko popsuć, ale w czwartek nam to niekiedy pomagało.
[ad=rectangle]
W niedzielę czekają nas małe europejski derby. Czy jakoś specjalnie podchodzicie do gier z Francuzami?

- Oprócz tego, że będzie to niezwykle istotne spotkanie dla obu ekip, to nie. Co prawda większość z nas potrafi mówić po francusku i gra w tamtejszej lidze, ale nie ma tu jakichś specjalnych podtekstów. Francuzi zagrali w czwartek naprawdę wielki mecz. Wszystko się przez to skomplikowało. Gdyby Iran z nimi wygrał, to Belgia byłaby w lepszym położeniu. My zawsze przeciwko nim gramy jednak dobrze, a już kilka naszych spotkań miało dramatyczny przebieg, jak chociażby w tym roku podczas eliminacji do mistrzostw Europy.

Podczas spotkania z Włochami parokrotnie impulsywnie reagowaliście na werdykt arbitra po wideoweryfikacji.

- Moim zdaniem sędziowie ponoszą coraz mniej odpowiedzialności za swoje decyzje. Może czasem lepiej ten challenge po prostu sobie odpuścić i powalczyć o ten punkt na boisku w kolejnej akcji? Nie będzie wtedy tylu przestojów w grze, a będziemy mogli te dwie szanse zostawić sobie na koniec seta, kiedy rzeczywiście mogą nam pomóc. To dziwne, bo te powtórki nawet arbitrom czasem nie ułatwiają sprawy, a wprowadzają ich w niezłe zakłopotanie. Szczególnie sprawdzenie piłki po bloku, to niezła zabawa.

Frank Depestele lubuje się w dyskusjach z sędziami
Frank Depestele lubuje się w dyskusjach z sędziami

Często pan tak próbuje podrywać publiczność do dopingu jak w czwartej partii?

- W końcówce, gdy mieliśmy swoją szansę na tie-break, to stwierdziłem, że może poderwę całą publiczność do głośniejszej reakcji. Mamy swoją grupę kibiców, ale to niesamowite, że oprócz nich tylu ludzi przychodzi na te mecze, przecież o tej samej porze grają wasi rodacy. Myślę, że w weekend możecie się spodziewać małej belgijskiej inwazji na trybunach.

Jak się pan czuje jako najstarszy siatkarz w ekipie Czerwonych smoków? Reszta kolegów jest znacznie od pana młodsza.

- Wiesz co, nie zwracam na to uwagi. Mentalnie ja się wciąż czuję jakbym miał dwadzieścia lat. Może z zewnątrz już nie wyglądam dobrze, ale w środku jest we mnie ten młody chłopak, który kiedyś, dawno temu zaczynał grać w siatkówkę.

Jest pan również jedynym belgijskim zawodnikiem, który był już na świecie, kiedy ostatni raz graliście w mistrzostwach świata.

- Tak, miałem wtedy dokładnie roczek, ale mało z tego okresu pamiętam. Widząc po mnie sporo czasu od tego momentu upłynęło. Udało nam się jednak zacząć od zdobycia kilku punktów, ale tak naprawdę teraz wszystko się zaczyna. Pomiędzy nami, a Portoryko jest spora różnica punktowa, ale oprócz tego musimy też coś zrobić z tym Iranem. Francuzi ich pokonali, więc tym bardziej potrzebujemy zwycięstw. Dwa ostatnie mecze będą istotne dla całego układu tabeli. Mogę zapewnić, że Belgia będzie walczyć do ostatniej piłki.

W Krakowie rozmawiał Michał Biegun

Komentarze (0)