Jako że w ostatnim meczu pierwszej fazy turnieju mógł pan odpocząć porozmawiajmy chwilę o... Bełchatowie. W nowym sezonie będzie pan zawodnikiem PGE Skry. Jak do tego doszło? Miał pan jakieś ciekawe oferty z innych klubów?
Ferdinand Tille: Było kilka propozycji z różnych krajów, ale w tym momencie wydaje mi się, że Polska to najlepsze miejsce do gry, chociażby z uwagi na silną ligę. Nie miałem więc większych problemów z dokonaniem wyboru. Fajnie, że jest u was tak olbrzymie zainteresowanie siatkówką. Wiele meczów pokazuje telewizja, do tego dochodzi znakomita publiczność i pełne hale w różnych miastach. Widać pełen profesjonalizm, więc długo się nie zastanawiałem. [ad=rectangle]
Czy kilkudniowy pobyt w Polsce podczas ostatnich mistrzostw Europy pomógł w podjęciu tej decyzji?
- Na pewno nie tylko. Rozmawiałem z innymi zawodnikami, którzy występowali w PlusLidze. W minionym sezonie grałem z moim poprzednim klubem (Generali Unterhaching - przyp. red.) dwa mecze przeciwko Skrze w Pucharze CEV. Każdy zawodnik zwraca na Polskę uwagę. Nie jest sekretem, że siatkówka ma się u was naprawdę dobrze.
Czy w takim razie jakiś inny wybór wchodził w ogóle w grę?
- Decyzję podjąłem bardzo szybko. Oczywiście wszystko musiałem sobie dokładnie przemyśleć, ale w końcu doszedłem do wniosku, że propozycja Skry to najlepsza możliwa oferta dostania się do Polski, więc czemu miałbym nie skorzystać?
Miał już pan moment, żeby pomyśleć o nadchodzącym sezonie ligowym? Czy popisując umowę z mistrzem Polski wyznaczył pan sobie konkretne cele sportowe?
- Na razie zbyt dużo się nad tym nie zastanawiałem, ale na pewno chciałbym coś z bełchatowskim zespołem wygrać. To jest klub, który musi być zwycięski. Niedawno zwyciężył w lidze, więc podstawowym celem będzie przede wszystkim obrona tytułu. Przed nami też rozgrywki Ligi Mistrzów, więc będzie o co się bić.
Wróćmy zatem do trwających w naszym kraju mistrzostw świata. Z reprezentacją Niemiec zakończyliście właśnie pierwszą fazę. Czy możecie być zadowoleni z dotychczasowych osiągnięć?
- W dużym stopniu tak. Mecz z Brazylią nam nie wyszedł. Zagraliśmy w nim źle, ale w następnych spotkaniach nasza forma rosła, dlatego możemy mieć powody do zadowolenia, zwłaszcza że kolejne potyczki już wygraliśmy. Prawdziwe mistrzostwa zaczynają się jednak dopiero teraz.
Na razie zostajecie w Katowicach. Jak się czujecie na Śląsku?
- Bardzo się cieszymy z takiego obrotu sprawy. Staraliśmy się zrobić wszystko, żeby uniknąć dodatkowych podróży. Znamy już ten obiekt, dobrze się tu czujemy. Może to tylko niewielka korzyść, ale na najwyższym poziomie może zrobić różnicę.
Pozycję startową przed kolejną rundą macie niezłą. Tylko jedna porażka, i to z głównym faworytem do złota, a do trzeciej fazy awansują 3 zespoły. Co chcecie osiągnąć na tych mistrzostwach?
- Oczywiście marzymy o medalu. W zeszłorocznych mistrzostwach Europy odpadliśmy w ćwierćfinale. Podobnie było na ostatnich igrzyskach olimpijskich. Jesteśmy gotowi, żeby pójść o krok dalej. Aby znaleźć się na podium musimy wygrać jeszcze kilka meczów, co w takim towarzystwie nie będzie pewnie łatwe. Poziom kilku zespołów jest zbliżony, więc musimy dać z siebie jak najwięcej.
Czy wasz zespół gra już tak, jak sobie przed turniejem zakładaliście? Osiągnęliście maksimum swoich możliwości?
- Zawsze coś można poprawić. Myślę, że ostatnie mecze dowiodły, że gramy już naprawdę dobrze, ale mamy jeszcze nad czym pracować. O końcowym sukcesie decydować mogą bowiem detale.
Za wami pięć spotkań. Odczuwacie już trudy tego turnieju, czy rotacja stosowana przez Vitala Heynena pozwala nie myśleć na razie o zmęczeniu?
- Jest nieźle, ale wydaje mi się, że kilku z nas ma prawo być już zmęczonym. Na szczęście teraz mamy dwa dni odpoczynku, więc nie powinno być tak źle. Nie chodzi tylko o ciało, ale ważne również, żeby oczyścić głowę i przygotować się na środę pod każdym względem.
Szykujecie jakieś niespodzianki dla rywali? W jaki sposób chcecie pokonać konkurencję w drodze do kolejnej rundy mistrzostw?
- Wydaje mi się, że każdy doskonale wie, co jest naszą najsilniejszą bronią (śmiech). Mam na myśli oczywiście Grozera. Przeciwnicy powinni jednak pamiętać, że razem z nim gra jeszcze sześciu innych zawodników. Georg może zrobić różnicę, ale musimy przede wszystkim stanowić na parkiecie zespół. Jeśli każdy będzie grał dobrze, na swoim najlepszym poziomie, to pokonać nas może być ciężko.
W Katowicach rozmawiał
[b]Marcin Olczyk
[/b]