[bullet=hop.jpg] Hop
Biało-czerwoni od kilku sezonów plasują się wśród światowej czołówki, lecz w ostatnich sezonach nie osiągnęli spektakularnych wyników, a przed przystąpieniem do walki w światowym czempionacie celem reprezentacji był awans do najlepszej szóstki mistrzostw. Przez pierwszą fazę podopieczni Stephane'a Antigi przeszli niczym burza, ale w drugiej już nie było tak łatwo - najbardziej zacięty bój stoczyli z kadrą narodową Iranu, a zwycięstwo 3:2 podtrzymało szansę na awans do kolejnej rundy. W trzeciej części mundialu Polacy pokazali, że stać ich na pokonanie najtrudniejszych rywali nawet gdy grają pod dużą presją. Występy w fazie pucharowej to już popis gry naszych reprezentantów, którzy zasłużenie stanęli - po 40 latach - na najwyższym stopniu podium mistrzostw świata.
[ad=rectangle]
Niemcy
Podopieczni Vitala Heynena turniej rozpoczęli od bolesnej porażki z Brazylią, pomimo tego byli faworytem do awansu do II fazy. - Gdy mówiłem, że idziemy po medal to niektórzy się ze mnie śmiali. Jednak to był od początku mundialu nasz cel - wyjaśnił po zdobyciu brązowego krążka Lukas Kampa, który został także wyróżniony jako najlepszy rozgrywający imprezy. Nasi zachodni sąsiedzi przez cały czas grali w Katowicach, co mogło być jedną z przyczyn sukcesu. Wykorzystali jednak słabości rywali, sami walcząc także z własnymi i nieco niespodziewanie stanęli na najniższym stopniu podium.
W obecnym sezonie reprezentacyjnym Les Bleus zaprezentowali się z dwóch odmiennych stron. Występu w Lidze Światowej nie mogą bowiem zaliczyć do udanych. Trener Laurent Tillie zadziwił rywali, dając swoim podopiecznym... trzy tygodnie wolnego. Jednak potem Trójkolorowi rozpoczęli ciężką pracę, w trakcie której skupili się na poprawie swojej gry. Wykonana praca przyniosła pożądany efekt - Francuzi awansowali do najlepszej czwórki mistrzostw, lecz nie wytrzymali presji najważniejszych pojedynków w fazie pucharowej i ostatecznie po porażce z Niemcami uplasowali się na czwartym miejscu. Mimo to Les Bleus mogą zaliczyć grę w turnieju do udanych, ich libero Jenia Grebennikov został wyróżniony indywidualną nagrodą, a rozgrywający Benjamin Toniutti był jednym z najlepszych graczy na swojej pozycji.
Persowie zaskoczyli siatkarski świat już podczas Ligi Światowej, kiedy ostatecznie zajęli czwarte miejsce. Choć podczas mundialu uplasowali się o dwa "oczka" niżej, to ich rezultat jest dużym sukcesem Slobodana Kovaca, który kontynuował pracę Julio Velasco. Iran po tym sezonie reprezentacyjnym już nie będzie mianowany "czarnym koniem", ale raczej trzeba będzie zaliczać go do faworytów. Ponownie jednak drużyna pokazała, że w meczach o stawkę jeszcze nie radzi sobie tak dobrze, jak choćby w potyczkach w I fazie. - Pierwszy raz graliśmy o piąte miejsce, bycie w "szóstce" najlepszych drużyn jest ogromnym sukcesem. W ostatnich mistrzostwach byliśmy sklasyfikowani na miejscach 19-21, więc różnica jest ogromna - podsumował szkoleniowiec.
Reprezentacja z Kraju Klonowego Liścia podczas mundialu zaprezentowała się z bardzo dobrej strony. Podopieczni Glenna Hoaga do ostatniego meczu drugiej części mistrzostw zachowali szansę na awans do trzeciej fazy, a o miejsce w najlepszej szóstce rywalizowali z Niemcami. - Naszym celem był awans do trzeciej rundy. Spoglądając na naszą turniejową drabinkę kwalifikacja do czołowej szóstki była w naszym zasięgu - przyznał Dustin Schneider. Choć Kanadyjczycy nie wykorzystali swojej szansy na znalezienie się w trzeciej fazie MŚ 2014, to pozostawili po sobie bardzo dobre wrażenie.
Drużyna z północnej części Europy na światowe salony powróciła po 32 latach, zajmując 9. miejsce, najwyższe w historii występów tej reprezentacji na mundialu. Choć poza wygraną nad Bułgarią, spektakularnych zwycięstw Suomi nie odnieśli, zaprezentowali się naprawdę dobrze, pokazując, że na Starym Kontynencie należy się z nimi liczyć. - Myślę, że dla wszystkich w naszym zespole to był jeden z najlepszych turniejów w karierze i bardzo wyjątkowe doświadczenie. Każdy siatkarz chce przecież występować na mistrzostwach świata - stwierdził po ostatnim meczu Urpo Sivula.
[nextpage] [bullet=bec.jpg] Bęc
Sborna, jak przed każdym ważnym turniejem, była typowana w ścisłym gronie faworytów. Nie inaczej było przed tegorocznym mundialem, do którego Rosjanie przystępowali jako mistrzowie Europy oraz mistrzowie olimpijscy. Choć jeszcze przed startem czempionatu wiadomo było, że zespół będzie musiał radzić sobie bez kilku podstawowych graczy, to jego szanse na medal nie zmalały znacząco. Rezultaty w trzeciej rundzie mistrzostw przekreśliły nadzieje Rosjan, którzy ostatecznie zajęli piąte miejsce. - My celowaliśmy w medale - nie ukrywał po turnieju Andriej Woronkow.
Zwycięzcy tegorocznej Ligi Światowej bez wątpliwości byli typowani do walki o medale mistrzostw świata, a ich postawa w trakcie drugiej części turnieju była naprawdę dobra - potwierdzały to wyniki. Amerykańska machina zacięła się w ostatnim meczu tej rundy. Warunkiem koniecznym do awansu USA do trzeciej fazy było zwycięstwo nad Argentyną, faworytem starcia byli siatkarze Johna Sperawa, którzy... niespodziewanie przegrali z Albicelestes, tym samym żegnając się z walką w mistrzostwach świata i marzeniami o medalu. - Mieliśmy ogromną szansę na awans. Wszystko było w naszych rękach. Niestety nie wykorzystaliśmy tej szansy - przyznał Matthew Anderson.
Italia znajdowała się w gronie kandydatów do medalu. Drużyna pod wodzą Mauro Berruto na początku rozgrywek Ligi Światowej prezentowała się tak dobrze, że niektórzy eksperci zastanawiali się czy to nie najlepiej grająca ekipa na świecie? Finały we Florencji zweryfikowały wszystko, gospodarze zajęli trzecie miejsce, odstając znacznie od Brazylii. Na mundialu rozczarowywali niemal od początku, mieli problemy z przyjęciem, a sam Iwan Zajcew nie był w stanie wygrywać meczów. Na domiar złego, w ostatnim spotkaniu grupowym atakujący doznał kontuzji. To, co wydarzyło się w drugiej fazie, było tylko zwieńczeniem katastrofalnego występu Włochów. - Trudno utrzymać się na topie przez dłuższy czas. Natomiast bardzo łatwo z niego spaść na sam dół... Na mistrzostwach świata "spadaliśmy" za mocno i zbyt często. Wierzę, że szybko uporamy się z problemami i powrócimy na szczyt - podsumował Dragan Travica.
Nieporozumienia bułgarskiej federacji z zawodnikami, a także nagła zmiana trenera po Lidze Światowej, nie pomogły drużynie w osiągnięciu upragnionego celu. Wydawało się, że osoba Plamena Konstantinowa może wnieść coś pozytywnego do ekipy, co pozwoli podnieść się po nieudanym początku sezonu. Już sam awans do drugiej fazy stawiał Bułgarów w kiepskim położeniu, oddalając ich od celu, jaki sobie obrali, czyli zakończenia imprezy w czołowej "ósemce". Kiedy drużyna straciła wszelkie szanse na awans, siatkarze nie zmobilizowali się już nawet na mecz z Kubą. Ostatecznie zajęli zaledwie 13. miejsce.
Od drużyny prowadzonej przez Rodolfo Sancheza nie należało wymagać powtórzenia wyniku sprzed czterech lat, czyli wywalczenia srebrnego medalu. Kubańczycy niemal całkowicie zmienili swój skład, a z medalowej ekipy pozostała tylko garstka zawodników. Mimo wszystko to wielki zawód, kiedy drużyna, która w poprzedniej edycji zachwycała kibiców swoją siłą, w Polsce zajęła zaledwie 11. miejsce, notując tylko pojedyncze przebłyski.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)
Boże.... zacznijcie myśleć co wypisujecie.