Michał Kaczmarczyk: Moje wielkie fińskie wesele, czyli tydzień Suomi w Katowicach
Kto był największą gwiazdą pierwszego tygodnia mundialowych zmagań w Katowicach? Siatkarz, trener? Skądże, mowa o przybyszach z dalekiej Finlandii!
Obudziłem się na dobre i jednocześnie pogrążyłem do końca tygodnia w fińskim śnie. Wyśpiewana mocnymi głosami pieśń "Oi maamme" towarzyszyła mi do ostatniego meczu Finów w Spodku, a najpiękniej wybrzmiała podczas spotkania z Brazylią, kiedy Spodek wypełniło ponad siedem tysięcy przybyszów z mroźnej Północy (to właśnie wtedy, siedzący przede mną koreański dziennikarz najpierw zupełnie osłupiał, słysząc zapierającej dech w piersiach fińskie śpiewy, a potem wpadł na dobre kilkanaście minut w pełen podziwu stupor), ale i tak najlepiej będę pamiętał hymn z pierwszego dnia zmagań w Katowicach. Siatkarze pod wodzą Tuomasa Sammelvuo spisali się w stolicy Górnego Śląska naprawdę nieźle i zasłużenie awansowali do drugiej fazy turnieju, ale umówmy się: show skradli im kibice.
Jeżeli pisało się o pierwszym zwycięstwie, wyszarpanym 3:2 z Kubańczykami, to sami reprezentanci Suomi przyznawali, że bez wsparcia z widowni pewnie nie udałoby im się odwrócić losów spotkania i przedłużyć go do męczących, ale triumfalnych 145 minut. Po wspomnianym meczu z Brazylią, Bernardo Rezende nie mógł się nachwalić rywali, choć ci przegrali z jego kadrą 0:3 (ale żeby każda drużyna przegrywała w trzech setach z taką klasą i zapałem!) i zdradził, że otrzymał sms-a od znajomego z pytaniem, czy mistrzostwa świata nie są przypadkiem organizowane w Helsinkach. Oj, fiński tydzień w Katowicach był jedyny w swoim rodzaju, a gdyby jeszcze spojrzeć na to, co działo się wokół hali...Postanowiłem wtedy, mimo wrodzonej nieśmiałości, pobawić się w reportera terenowego i porozmawiać z kilkoma losowo wybranymi Finami na tematy siatkarskie i czysto życiowe. Pierwsza zasada takiego dziennikarskiego hazardu, jakiej nauczył mnie znajomy po fachu, ponoć brzmi: wybieraj najpierw najdziwniej ubranych, potem jakoś pójdzie. Nie musiał długo czekać na pierwszych rozmówców, starsze małżeństwo przebrane w siatkarskie koszulki, niebieskie peruki z lokami i ogromne przeciwsłoneczne okulary z uśmiechem zgodziło się na kilka minut pogawędki.