W tym artykule dowiesz się o:
W ostatnim spotkaniu eliminacyjnym do mistrzostw świata rywalem polskich siatkarek była Belgia. Dla ekipy biało-czerwonych, do której powróciły najbardziej doświadczone zawodniczki, mecz z Żółtymi Tygrysami miał być jedynie formalnością i ostatnią prostą w kierunku Italii. Pomimo rozgrywania turnieju w Łodzi, doping polskich kibiców nie pomógł. Podopieczne Piotra Makowskiego szybko zostały sprowadzone na ziemię, pojedynek zakończył się pewnym zwycięstwem Belgijek, przez co naszych reprezentantek zabrakło na mundialu.
- My byłyśmy takim zespołem z doskoku i myślę, że na porażce zaważyło jedynie to, że nie miałyśmy czasu na przygotowanie się. Belgijki są już zespołem klasowym na arenie europejskiej i znamy te zawodniczki. Wiemy, że potrafią grać bardzo dobrze i pokazały, że są zespołem od nas lepszym - komentowała Joanna Wołosz.
Luty: Developres SkyRes Rzeszów - BKS Aluprof Bielsko-Biała 3:0 (25:22, 25:17, 35:33)
Po pierwszym meczu 1/4 finału Pucharu Polski zanosiło się na bardzo dużą niespodziankę. Drużyna z Orlen Ligi nie ugrała nawet seta w starciu z pierwszoligowym Developresem Rzeszów, co oznaczało, że aby awansować do półfinału turnieju, musiała w rewanżu wygrać 3:0, i to z lepszym stosunkiem małych punktów. BKS drugiego prezentu przeciwniczkom już nie sprawił i ostatecznie znalazł się w "czwórce" najlepszych ekip.
- Grałyśmy odważnie, starałyśmy się nie wstrzymywać ręki. Naszym celem było wykorzystać jak najwięcej luk w grze bielszczanek oraz samemu nie popełniać zbyt wielu błędów - tak o zwycięstwie w pierwszym meczu mówiła Dominika Nowakowska z Developresu.
Marzec: PGE Skra Bełchatów - Effector Kielce 2:3 (25:23, 22:25, 32:30, 22:25, 14:16)
W ostatnim meczu fazy zasadniczej szansę na zaprezentowanie swoich umiejętności otrzymali zmiennicy. Zawodnikom z Bełchatowa do triumfu brakowało niewiele, ale ostatecznie lepsi okazali się kielczanie. Wynik tej konfrontacji przyniósł wiele kontrowersji, bo w fazie play-off rzutem na taśmę znaleźli się właśnie siatkarze Effectora, a nie Lotosu Trefla Gdańsk czy Trensferu Bydgoszcz.
- Mogłem teoretycznie zagrać kolejny mecz, środowy z Effectorem, tymi samymi siatkarzami, poza Wlazłym i Wroną, a potem na meczach w Zielonej Górze oni by zdychali ze zmęczenia. Ja muszę myśleć przede wszystkim o moim zespole, o moich siatkarzach, o tym, co jest dla nas najlepsze, a nie dla innych. Jestem pewien, że każdy inny trener, także Radek i Vital, na moim miejscu zrobiłby tak samo - przekonywał Miguel Falasca.
Kwiecień: ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Asseco Resovia Rzeszów 2:3 (25:16, 27:25, 23:25, 22:25, 10:15)
W kwietniu największy prezent bez wątpienia otrzymali siatkarze Asseco Resovii Rzeszów. W półfinale fazy play-off ZAKSA Kędzierzyn-Koźle rozstrzygnęła na swoją korzyść dwa mecze, w trzecim prowadziła już 2:0 (20:16 w partii numer trzy) i... nie zagrała o złoty medal. Oddała inicjatywę rzeszowianom, którzy z takiego prezentu nie mogli nie skorzystać i to siatkarze z Podkarpacia ostatecznie awansowali do finału. W tym musieli uznać wyższość Skry Bełchatów.
- Obie drużyny zagrały wspaniały mecz. My po raz kolejny wyszliśmy z bardzo trudnej sytuacji, praktycznie w tym spotkaniu dokonał się cud. Przegrywaliśmy już 2:0, udało nam się jednak wyrównać i ostatecznie wygraliśmy z ZAKSĄ - komentował Łukasz Perłowski.
Brazylijczycy, którzy w pierwszym spotkaniu z Polską na swoim terenie wygrali 3:0, nie spodziewali się, że w drugim meczu sytuacja się odwróci. Zwłaszcza, że w ramach rozgrywek Ligi Światowej biało-czerwoni nie wygrali z Brazylią przez ostatnich dwanaście lat. Tymczasem na parkiecie pojawili się rezerwowi i ci, którzy mieli się sprawdzić przeciwko Canarinhos, dali im srogą lekcję siatkówki. Od tego meczu z większą uwagą zaczęto śledzić poczynania Rafała Buszka.
- Jestem zawiedziony przegraną, wierzę jednak, że jesteśmy w stanie się poprawić w kolejnych meczach. Nie zachowaliśmy spokoju i zostaliśmy za to ukarani - przyznał Lucas Saatkamp.
Czerwiec: Grecja - Polska 3:0 (25:21, 25:18, 25:23); Grecja - Polska 3:1 (25:19, 16:25, 25:21, 25:22)
Po klęsce w eliminacjach do mistrzostw świata szkoleniowiec biało-czerwonych zdecydował się wprowadzić do kadry młode zawodniczki, dla których Liga Europejska miała być poligonem doświadczalnym. Te robiły, co mogły, by pozostawić po sobie dobre wrażenie, jednak nieugranie żadnego punktu na terenie Grecji chluby nie przynosi. Oba spotkania zakończyły się pewnym triumfem miejscowych, co w głównej mierze zadecydowało o zaledwie trzecim miejscu Polek w rozgrywkach.
- Popełniliśmy po raz kolejny za dużo niewymuszonych błędów. To jest cena za korzystanie z młodych zawodniczek. Mecz rozpoczęliśmy z trzema juniorkami, które dopiero zbierają doświadczenie. To zaowocuje w przyszłości - tak przyczyny porażki tłumaczył Piotr Makowski.
W finałowym spotkaniu II Dywizji Ligi Światowej zdecydowanymi faworytami byli Trójkolorowi, jednak nie sprostali gospodarzom turnieju. Porażka oznaczała, że to Australijczycy awansowali do Final Six we Florencji, a także zapewnili sobie udział w rozgrywkach I Dywizji.
- Nie byliśmy zaskoczeni dobrą grą Australijczyków. Czuję się źle z faktem, że w czwartym secie wróciliśmy do gry, a w tie-breaku przegraliśmy. Trudno się z tym pogodzić, bo tegoroczne rozgrywki były bardzo dobre w naszym wykonaniu. Straciliśmy tylko trzy mecze, a i tak zabraknie nas we Florencji - komentował Benjamin Toniutti.
Rosjanki w każdym turnieju zaliczane są do grona faworytów, tymczasem plany o triumfie w World Grand Prix pokrzyżowały im siatkarki z Kraju Kwitnącej Wiśni. Porażka z Japonią w fazie finałowej oznaczała, że Sborna zajęła dopiero 3 miejsce. Naszego sąsiada wyprzedziła wielka Brazylia i właśnie Japonia.
- Japonia zagrała bardzo dobrze, my natomiast byłyśmy zmęczone po bardzo wyczerpującej podróży, choć oczywiście to nie jest wytłumaczenie. Główną przyczyną porażki była zbyt duża liczba błędów i niezrealizowanie zadań taktycznych - stwierdziła Ekaterina Kosanienko.
Włochów jak zwykle stawianio w roli jednych z faworytów do triumfu w mistrzostwach świata, jednak rzeczywistość okazała się brutalna. Już w pierwszym spotkaniu przegrali z Iranem, choć dla obserwatorów nie było to żadną niespodzianką, bo Persowie systematycznie potwierdzali swoje aspiracje do wejścia do elity. Prawdziwy szok przyszedł 6 września, gdy Italia rywalizowała z dość egzotyczną drużyną z Portoryko. Wydawało się, że komplet punktów to tylko formalność, tymczasem rywal utarł wszystkim nosa, a Włosi ugrali zaledwie seta. Wynik tej potyczki z powodzeniem można uznać za największą niespodziankę w polskim turnieju.
- Mieliśmy kłopoty od samego początku. Pokazaliśmy się ze złej strony. Jestem rozczarowany, bo zależało nam na zwycięstwie - nie ukrywał Emanuele Birarelli.
Pozycja Brazylii w świecie siatkarskim jest niepodważalna. Po triumfie w World Grand Prix to właśnie ta ekipa miała sięgnąć po złoty medal mistrzostw świata. Wszystko na to wskazywało, bo zawodniczki Canarinhos szły jak burza i odprawiały z kwitkiem kolejnych rywali. W półfinale przyszło im rywalizować z USA, z którymi wygrały wcześniej 3:0. Tym razem jednak to Amerykanki dyktowały warunki, a Brazylijki musiały przełknąć gorycz porażki i zadowolić się trzecim miejscem.
- Amerykanki zagrały o wiele lepiej od nas. Nie mogłyśmy ich zatrzymać, nie byłyśmy tak agresywne, jak rywalki, dlatego to one grają dalej. Życzę im powodzenia - krótko skomentowała porażkę Fabiana Claudino.
Listopad: Lotos Trefl Gdańsk - Cuprum Lubin 0:3 (16:25, 22:25, 20:25)
Lotos Trefl Gdańsk już od pierwszego spotkania w sezonie zaskakiwał swoją dobrą grą, powoli zyskując miano "czarnego konia" rozgrywek. W ośmiu spotkaniach schodzili z parkietu jako wygrani i raczej niewielu spodziewało się, że gdańszczanie na własnym terenie stracą punkty z beniaminkiem z Lubina. Tymczasem ekipa z Trójmiasta nie tylko je straciła, ale przegrała zdecydowanie 0:3.
- Myślę, że we znaki dała nam się długa podróż do Bielska-Białej. Nasze ciała nie zregenerowały się w odpowiedni sposób przed tym spotkaniem, ale to też może być żadną wymówka odnośnie naszej gryMyślę, że musimy popracować nad naszym nastawieniem przed każdym kolejnym meczem. Sądzę, iż podeszliśmy do meczu z Cuprum zbyt zrelaksowani, nie byliśmy wystarczająco agresywni od początku spotkania - analizował przyczyny porażki Murphy Troy.
Grudzień: PGE Skra Bełchatów - MKS Banimex Będzin 1:3 (26:24, 18:25, 20:25, 17:25)
Siatkarze MKS-u właśnie 6 grudnia (14. kolejka) odnieśli swoje pierwsze zwycięstwo w rozgrywkach PlusLigi. Zwycięstwo tym cenniejsze, że odniesione na terenie mistrza Polski! Warto także podkreślić, że beniaminek z Będzina przerwał imponującą serię 27 zwycięstw z rzędu, którą mistrz Polski zapoczątkował 5 marca.
- Po takim meczu, który mieliśmy wygrać, a przegraliśmy, muszę przede wszystkim przyznać, że rywal zagrał naprawdę dobrze. Nam nie szło już od samego początku. Mieliśmy problemy z zagrywką. Pierwszą partię wygraliśmy, bo we wszystkim poza serwisem jeszcze sobie radziliśmy. Później jednak przestało nam wychodzić cokolwiek. Zostaliśmy wyłączeni, odcięto nam prąd - podkreślił Srecko Lisinac.