Michał Kądzioła: Zagraliśmy na większym luzie

Po kiepskim spotkaniu z Czechami, para Kądzioła/Szałankiewicz dostała szansę na rehabilitację w meczu z Wenezuelczykami. Polacy nie dali szans przeciwnikom i odnieśli pierwsze zwycięstwo w grupie.

Przewaga biało-czerwonych nie podlegała dyskusji. Pewna wygrana zdecydowanie poprawiła im kiepskie humory, w których opuszczali dzień wcześniej stadion główny w Starych Jabłonkach. - Przede wszystkim ten mecz dał nam szansę odbudowania się po pierwszym spotkaniu, które przegraliśmy trochę pechowo. Przeciwko Wenezuelczykom ewidentnie zagraliśmy na większym luzie, być może ten mniejszy stadion był dla nas szczęśliwszy. Teraz koncentrujemy się już na kolejnym meczu, czas na prysznic i odpoczynek. Musimy skupić się jeszcze mocniej, gdyż naszym rywalem będzie najmocniejsza para w grupie - powiedział wyraźnie zadowolony Michał Kądzioła.

Czy w takim razie Polacy preferują grę na mniejszym stadionie, który może pomieścić 3 tysiące kibiców? Może sprzyja im bardziej kameralna atmosfera? - Nie było wcale bardziej kameralnie. Ilość kibiców była porównywalna do tej z wczorajszego spotkania na korcie centralnym. Być może ten większy stadion trochę nam nie pasował, ciężko powiedzieć - stwierdził Kądzioła.

Po porażce polska para nie mogła pozwolić sobie już na żadne potknięcie, by móc myśleć o wyjściu z grupy bez konieczności liczenia punktów. Czy analiza potyczki z Czechami zabrała im więc dużo czasu? - Absolutnie nie. Wystarczyła nam krótka, dziesięciominutowa rozmowa z trenerem. Ustaliliśmy, co zrobiliśmy źle, a co możemy jeszcze poprawić. Kilka słów na poprawę nastroju i każdy poszedł w swoją stronę - powiedział nasz reprezentant.

Michał Kądzioła mógł być zadowolony po meczu z Wenezuelczykami. O awans do fazy pucharowej trzeba jednak jeszcze powalczyć
Michał Kądzioła mógł być zadowolony po meczu z Wenezuelczykami. O awans do fazy pucharowej trzeba jednak jeszcze powalczyć

Nie ma jednak wątpliwości, że Wenezuelczycy to nie był nazbyt wymagający rywal. Jak ocenia ich sam zawodnik? - Ostatni raz widziałem ich dwa lub trzy lata temu na turnieju, więc pamiętam ich występy. Wtedy prezentowali się jednak o wiele lepiej. Trener obserwował ich także podczas turnieju, na którym nas nie było, więc mieliśmy materiały wideo i mogliśmy dokonać analizy ich gry. Nasza taktyka na mecz się sprawdziła - powiedział Michał Kądzioła.

Jednak mecz, w którym przeciwnik nie stawia wielkiego oporu, to doskonała okazja na poprawę humoru po niezbyt udanym występie dzień wcześniej. - Wydaje mi się, że dziś przeciwnik nie był ważny. Ktokolwiek stałby po drugiej stronie, i tak byśmy go pokonali, bo chcieliśmy się zrehabilitować za wczorajsze spotkanie. Trafiliśmy na Wenezuelczyków, którzy nam zresztą trochę pomogli, więc możemy im tylko dziękować - stwierdził polski reprezentant.

Czy plan na ostatni grupowy mecz jest już znany? - Taktyka na Holendrów także jest już gotowa od dawna, więc trzeba tylko wyjść na boisko i ją zrealizować. Grupa nie należy do najłatwiejszych, ale przecież zawsze można trafić do gorszej - ocenił 24-letni siatkarz.

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

Ze Starych Jabłonek dla SportoweFakty.pl,
Dominika Baran

Komentarze (0)