Na początku zmagań na plaży w Kazaniu Monika Brzostek mówiła, że Polki chcą awansować spokojnie do czołowej szesnastki. Ostatniego dnia okazało się, że biało-czerwone grają w finale. - Teoretycznie, rankingowo i po tym, jak zobaczyłyśmy listę zawodniczek to chciałyśmy wejść do czwórki. Wiedziałyśmy, że jest to w naszym zasięgu. Wiedziałyśmy też, że najtrudniejszymi przeciwniczkami będą Rosjanki. Tak też się stało - powiedziała po turnieju.
Polki niestety w finale musiały uznać wyższość Rosjanek. Kinga Kołosińska i Monika Brzostek musiały zadowolić się srebrem. Biało-czerwone w tym turnieju dwukrotnie uległy parze: Ekaterina Khomiakova i Evgeniya Ukolova. - Wydaje mi się, że ten mecz finałowy był dobrym meczem. Zabrakło kilku punktów i mogło by się potoczyć inaczej. Mam nadzieję, że za trzecim razem wygramy i się odgryziemy. Jesteśmy zadowolone z osiągnięcia drugiego miejsca w tym turnieju - oceniła Brzostek.
W pierwszym secie Polki minimalnie prowadziły, jednak tego prowadzenia nie udało się utrzymać do końca. - Wygrywałyśmy 16:14 i zaczęło się granie Rosjanek ze mną. Kilka punktów zajęło mi zanim zaczęłam coś widzieć, ponieważ wcześniej cały czas zagrywały na Kingę. Był za duży przestój i to zadecydowało, że przegrałyśmy tego seta - stwierdziła srebrna medalistka Letniej Uniwersjady w Kazaniu.
Początek drugiego seta to już zdecydowany popis gry Rosjanek, które szybko wypracowały sobie przewagę. - Początek decydował o tym, że nie dało się odrobić takiej przewagi. Odrobiłyśmy część, było blisko, ale ta przewaga z początku cały czas się utrzymywało - przyznała Monika Brzostek.
Jaki był poziom turnieju na tegorocznej Uniwersjadzie? - Było dobrych 6 par, po reszcie widać, że dziewczyny są młode, niedoświadczone jeszcze, ale nie mówię, że słabe. Na pewno muszą zebrać trochę doświadczenia, pojeździć po turniejach - oceniła Polka.
Monika Brzostek i Kinga Kołosińska debiutowały na Letniej Uniwersjadzie. Jakie wrażenia do domu przywiozą z Rosji? - To mój pierwszy raz na Uniwersjadzie, nie wiedziałam, że to taka mała kopia Igrzysk Olimpijskich. Nie spodziewałam się, jest rewelacyjnie. Byłam zszokowana wioską uniwersjadową. Bardzo mi się podobało i mam nadzieję, że na następną Uniwersjadę też zostaniemy zgłoszone - mówiła Brzostek.
Niestety ilość obowiązków nie pozwoliły biało-czerwonym na zwiedzenie miasta gospodarza 27. Letniej Uniwersjady. - Nie zdążyłyśmy nic pozwiedzać. Musiałyśmy się skupić na odpoczynku między meczami. Temperatura tutaj była bardzo wysoka, więc też nie mogłyśmy się przemęczać - wyjaśniła reprezentantka Polski.
Finał biało-czerwone rozgrywały o 21 czasu lokalnego, co oznaczało grę przy sztucznym świetle, przynajmniej przez część meczu. Dzień wcześniej jedno ze spotkań grały o 22, przez całe spotkanie przy reflektorach. Jak się gra w takiej scenerii? - Naprawdę trudno było coś zobaczyć na tym korcie, mimo że trener nam polecił, żebyśmy poodbijały dużo wysokich piłek przed meczem. Mi to i tak nie pomogło. Naprawdę ciężko się gra przy takim oświetleniu. Ludziom wydaje się, że ładnie to wygląda i jest to rewelacyjne widowisko. Pewnie tak jest, ale dla nas, zawodników, to nie jest dobre rozwiązanie. Osobiście preferuję styl dzienny - zakończyła Monika Brzostek.