Na mistrzostwach globu zwyciężczynie zawodów w Gstaad uplasowały się dopiero na dziewiątej pozycji. Było to o tyle zaskoczenie, iż podczas turniejów Grand Slam w Moskwie i Major Series w Porec Brazylijki okazały się bezkonkurencyjne. Startem w Szwajcarii pokazały, że występ w mistrzostwach świata był wypadkiem przy pracy.
[ad=rectangle]
W Szwajcarii Larissa Franca i Talita Antunes Da Rocha nie przegrały żadnego spotkania. Co więcej wygrały wszystkie mecze w dwóch setach. W wielkim finale, które był pojedynkiem wewnątrz brazylijskim, duet Larissa/Talita pokonał srebrne medalistki mistrzostw świata Taiane Lime i Fernande Alves. Aktualne mistrzynie globu tym razem nie znalazły się w najlepszej czwórce zawodów. Agatha Bednarczuk i Barbara Seixas De Freitas odpadły w ćwierćfinale.
Ich pogromczyniami okazał się duet z USA April Ross i Kerri Walsh. Amerykanki po przegranej batalii półfinałowej nie przystąpiły, ze względu na kontuzję, do spotkania o najniższy stopień podium. Tym samym brązowe medale bez rozgrywania pojedynku trafiły do rąk Kanadyjek Heather Bansley i Sarah Pavan.
Siatkarki z Ameryki Północnej to dobre znajome polskich reprezentantek. Kinga Kołosińska i Monika Brzostek spotkały się z Kanadyjkami w fazie grupowej. Po dwusetowym starciu musiały uznać ich wyższość. Sam występ Polek w Gstaad można ocenić pozytywnie. Biało-Czerwone wyszły z grupy a w 1/16 finału zrewanżowały się Amerykankom Lauren Fendrick / Brooke Sweat za porażkę na mistrzostwach świata. Marsz Polek w drabince głównej przerwały dopiero Niemki Laura Ludwig i Kira Walkenhorst, które później stoczyły bardzo zacięty, ale przegrany, bój z Brazylijkami o awans do strefy medalowej.
finał:
Larissa/Talita (Brazylia, 1) - Taiana/Fernanda (Brazylia, 4) 2:0 (21:13, 21:17)