Biało-Czerwone w sobotnim meczu Ligi Narodów pokonały Koreę Południową 3:0, a spotkanie trwało zaledwie godzinę i 15 minut. Jego MVP wybrano Olivię Różański, która zdobyła 11 punktów, a w ataku zaprezentowała skuteczność na poziomie 50 procent.
Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty: Doskonale widzieć uśmiechy na waszych twarzach. Widziałem, że uśmiechał się szeroko też trener Stefano Lavarini. Czyżby dobrze zrobił wam dzień wolny?
Olivia Różański, skrzydłowa reprezentacji Polski kobiet: Ogólnie po każdym meczu można dostrzec, że robimy postępy i ta nasza gra coraz lepiej wygląda. Potrzebujemy czasu. Wiem, że jest go mało, ale wierzę, że z każdym kolejnym meczem będziemy bliżej pokazania tego, na co nas stać.
Ale widać postęp na przykład jeśli chodzi o błędy własne - z Kanadą było ponad 30, z Brazylią 26, a z Koreą już tylko 12.
Na pewno nasza gra się poprawiła. Koreanki to zespół, który broni dużo i potrafi dobrze zagrać. Ale nie rozmyślałyśmy za bardzo o tym, co one zagrają albo ile błędów my popełnimy. Miałyśmy zagrać swoje najlepsze zawody i tak było.
Trener Lavarini rotuje na pozycji rozgrywającej. Do USA zabrał trzy rozgrywające - Joannę Wołosz, Katarzynę Wenerską i Alicję Grabkę. Trzeba być elastycznym. Kto do kogo musi się bardziej dopasować z pani punktu widzenia?
Trudno powiedzieć. Każda z nich ma swój styl gry. My jako zawodniczki musimy się po prostu dobrze się poznać, zgrać i rozumieć na boisku. Potrzebny jest punkt porozumienia, który będzie pasował zarówno rozgrywającej, jak i skrzydłowej. Każdy ma inne podejście.
ZOBACZ WIDEO: Bajkowe zaręczyny. Piękna WAGs z Premier League powiedziała "tak"
Czy pani też czeka na stabilizację swojej gry? Widzieliśmy na przykład, że z Brazylią nie szło i nie mogła sobie pani tego podarować. Ale odrobina sportowej złości i sobotnie starcie z Koreankami zagrała pani już zdecydowanie lepiej, o czym świadczy wybór pani na MVP.
Moja gra faluje, szczególnie że gram teraz na pozycji atakującej. To wielkie wyzwanie. Szukam stabilizacji i staram się zagrać tak, by jak najlepiej pomóc drużynie. Dopóki nie dołączy do nas żadna nominalna atakująca, muszę się liczyć z tym, że będę grała na prawym skrzydle. Ale nie rozmawiałam jeszcze na ten temat z trenerem. Na treningach normalnie ćwiczę jako przyjmująca, choć gram jako atakująca. Nie wiem, ile to potrwa, ale mam być gotowa do tej roli.
Alicja Grabka i Aleksandra Gryka mówiły mi, że o tym, kto wychodzi w szóstce, dowiadujecie się na rozgrzewce (więcej TUTAJ i TUTAJ). W przypadku pani pozycji też tak jest? Jakie wrażenie zrobił na pani włoski szkoleniowiec?
Tutaj, w USA, są z nami same przyjmujące, ale trener będzie też szukał rotacji. Wierzę, że ma dobry plan i że wszystko będzie dobrze. Na razie zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Dobrze mi się z nim pracuje. Zwraca uwagę na każdy szczegół i chce, żebyśmy wszystkie bardzo dokładnie wykonywały poszczególne elementy.
To jakie są wnioski po trzech meczach? Zobaczyliśmy w nich w sumie trzy różne oblicza kadry.
Widzę, że ten zespół ma duży potencjał i będzie w stanie grać coraz lepiej. Z Brazylią przegrałyśmy 0:3, ale to nie był zły mecz w naszym wykonaniu. Dostrzegam po nim bardzo dużo pozytywów. Mamy jeszcze dużo do pokazania. Jestem przekonana, że jeszcze wielu zaskoczymy w tym roku.
Mecz z Koreą to wyznacznik siły naszego zespołu? Z Niemkami dzięki temu będzie łatwiej niż na przykład w sparingach, które rozegrałyście kilkanaście dni temu?
Trudno porównywać, bo to były jednak gry kontrolne. Teraz zaczęła się gra o punkty. Nie wiem, jak będzie wyglądał niedzielny mecz, ale uważam, że możemy nastawiać się na to, iż będzie wyglądał lepiej niż te w Gliwicach i Nysie. Liczę przede wszystkim na lepszy wynik.
Krzysztof Sędzicki, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj też: O tym rywalu wiemy wszystko. Czas na przełamanie Polek w starciu z Niemkami
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)