Brazylia przełamuje niemoc w Lidze Narodów. Serbowie bez szans

Mecz reprezentacji Brazylii z kadrą Serbii w czystej teorii nie powinien mieć żadnego podłoża emocjonalnego. Dla Canarinhos jednak kluczowe było przełamanie niemocy. Serbowie nie byli w stanie postawić się ofensywnej sile reprezentantów Kraju Kawy.

Rafał Sierhej
Rafał Sierhej
siatkarze reprezentacji Brazylii Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: siatkarze reprezentacji Brazylii
Mecz reprezentacji Brazylii z Serbami był starciem dwóch poranionych lwów, które szukają w końcu zwycięstwa. Celem Canarinhos było przełamanie fatalnej passy trzech porażek z rzędu. Serbowie bronili się przed uzyskaniem takiej samej serii. Wyjściowa szóstka nie wskazywała jednak na to, aby trenerowi szczególnie zależało na zwycięstwie, krótko mówiąc była eksperymentalna.

Pierwszy set od początku był pokazem siły drużyny prowadzonej przez Renana Dal Zotto. Brazylijczycy wyróżniali się przede wszystkim mocną, stabilną zagrywką, dzięki czemu serbski rozgrywający musiał wiecznie biegać za piłką, a atakujący nie potrafili sobie z nimi poradzić. Wynik 18:25 na korzyść Canarinhos jest idealnym odzwierciedleniem różnicy jakości na parkiecie.

Druga partia miała zdecydowanie inny przebieg. Wprawdzie na początku dominowała Brazylia, ale w połowie seta coś się zacięło i Serbowie wyszli na dwu-trzy punktowe prowadzenie. Stracili je dopiero przy stanie 24:24.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: takie sceny możemy zobaczyć bardzo rzadko. Co tam się działo!

W tej sytuacji dwie piłki rozgrywający Serbii posłał do najbardziej charakterystycznego gracza na boisku - Nikoli Meljanaca. Atakujący drużyny z Bałkanów dwukrotnie przestrzelił i zakończył seta na niekorzyść swojego zespołu. Tym razem to nie Brazylijczycy wygrali, a Serbowie bardziej przegrali.

Trzeciej partii bliżej było do tego, co widzieliśmy na boisku w pierwszym secie. Serbowie raz zbliżyli się na zaledwie trzy punkty straty przy wyniku 12:9. Od stanu 16:13 wszystko szło jednak po myśli Brazylijczyków. Drużyna Serbii nie potrafiła znaleźć odpowiedniej regularności i jakości. W konsekwencji czego Brazylia wygrała także trzecią odsłonę meczu i przełamała swoją niechlubną passę. Trudno oprzeć się wrażeniu, że pierwsza szóstka Serbii mogłaby ten mecz wygrać.

To na co warto zwrócić uwagę po tym meczu to środek bloku Brazylii w ofensywie. Zwykle Canarinhos słynęli ze współpracy na linii Bruno Rezende - Lucas Saatkamp, w tym meczu udane krótkie możemy policzyć na palcach jednej ręki. Przez całe spotkanie brakowało tempa i widzieliśmy więcej popularnych zdrapek, niż poważnych, mierzonych ataków w pomarańczowe.

Brazylia - Serbia 3:0 (25:18, 26:24, 25:17)

Brazylia: Yoandy Leal Hidalgo, Alan Souza, Lucas Saatkamp, Flavio Resende Gualberto, Bruno Mossa Rezende, Ricardo Lucarelli Souza, Leandro Santos, Isac, oraz Thales (libero)

Serbia: Nikola Meljanac, Andrija Vulikic, Petar Krsmanović, Milan Katić, Pavle Perić, Nemanja Masulović oraz Nikola Peković (libero)

Zobacz też:
Ależ emocje, co za poziom w Lidze Narodów. Amerykanie górą!
Niemcy skrzywdzeni decyzją FIVB. Jest reakcja

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×