Polskich siatkarzy nie da się już zaskoczyć. "Wiemy, jak mamy reagować"

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Mateusz Bieniek
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Mateusz Bieniek

- Gdybyśmy tu teraz stali po porażce, opierałbym się o barierkę, a stoję dumny. Zmęczony, ale dumny - mówi Mateusz Bieniek, środkowy reprezentacji Polski po wygranym 3:2 półfinale z Brazylią na mistrzostwach świata siatkarzy.

To znakomicie obrazuje stan całej reprezentacji Polski po tym spotkaniu. Kosztowało ono bardzo Biało-Czerwonych bardzo dużo sił. Było też bardzo obciążające psychicznie, ale oni to wytrzymali i otrzymali za to nagrodę: awans do finału mundialu po raz trzeci z rzędu.

- Po pierwszym przegranym secie trener apelował do nas, żebyśmy byli cierpliwi, bo rywale grali bardzo dobrze w przyjęciu. Potrafili utrzymywać te piłki i robić z nich punkty. My wytrzymaliśmy ten moment i cały czas zagrywaliśmy konsekwentnie - mówił na gorąco po spotkaniu Mateusz Bieniek.

Środkowy polskiej drużyny zapytany został o klucz do zwycięstwa nad Brazylią. Hasło "cierpliwość" zostało dosadnie rozwinięte.

ZOBACZ WIDEO: Rywale Polaków nie będą zachwyceni tymi słowami Nikoli Grbicia | #PODSIATKĄ - VLOG Z KADRY #26

- Przede wszystkim złamaliśmy Leala zagrywką. W pierwszym secie dobrze się bronił, potem zrobiły się problemy. A jak się w jednym elemencie ma problem, potem przychodzą kolejne. Zaczął mieć kłopoty w ataku. To było kluczowe, ale istotne było też zatrzymanie i wyłączenie Lucarellego, bo był jednym z najważniejszych zawodników u rywali - odpowiedział.

Canarinhos starali się za to wyłączyć z gry naszych środkowych. Tym razem zarówno Bieniek, jak i Jakub Kochanowski byli nieco w cieniu kolegów.

- Trudny mecz dla nas na tej pozycji. Mniej dostawaliśmy okazji, Brazylijczycy naprawdę "kopali" zagrywką, nie mieliśmy tylu możliwości żeby atakować. A środkowi tej drużyny lepiej sobie radzą z pierwszym tempem niż amerykańscy. Ale możemy dostawać trzy piłki w meczu. Jeśli wygrywamy, to nie ma problemu - podkreślił gracz PGE Skry Bełchatów.

Ale nasi środkowi w sobotni wieczór pomagali w defensywie, co zawsze znajduje uznanie wśród trenerów, ekspertów i kibiców. Tak było i tym razem.

- Są czasem takie dni, że się stoi, gdzie ta piłka spada i tak właśnie miałem. Gdzieś zza głowy wyjąłem piłkę po ataku Leala, mieliśmy kontrę, ale się pogubiliśmy. Poczułem wtedy że coś pobronię w tym spotkaniu - zdradził Bieniek.

Po trzeciej partii wygranej do 20 Brazylia wstała z kolan dzięki zmianie na rozegraniu. Miejsce Fernando Gila Krelinga zajął Bruno Rezende i wicemistrzowie świata z 2018 roku wrócili do gry.

- Bruno gra trochę szybciej. Może mniej dokładnie, ale szybciej. W Civitanovie grałem z nim rok. To jeden z najlepszych na świecie na swojej pozycji. Jeden z najlepszych na świecie. To gość, który wygrał już wszystko i może zrobić różnicę - mówi o Rezende Bieniek.

Polacy pokazali jednak siłę mentalną. Takie zwycięstwo jak w sobotę z Brazylią czy chwilę wcześniej w ćwierćfinale z USA sprawiają, że drużyna wierzy w swoje możliwości jeszcze bardziej.

- Na pewno dużo mieliśmy meczów bardzo trudnych. Kiedy przychodzi taki trudny moment, wiemy już, jak reagować. To jest nasza przewaga. Krwawiliśmy i wiedzieliśmy, że takie momenty są, ale szybko z tego wyszliśmy. Ale najważniejszy mecz jest wciąż przed nami. Gdybyśmy tu teraz stali po porażce, opierałbym się o barierkę, a stoję dumny. Zmęczony, ale dumny - podkreślił nasz rozmówca.

O trzecie z rzędu złoto siatkarskiego mundialu Polacy powalczą w niedzielę o 21:00 z Włochami w katowickim Spodku.

Z Katowic - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty

Sprawdź także: Co za słowa kapitana polskich siatkarzy. "Jestem dumny z tych chłopaków"

Komentarze (0)