"Dotąd w Ergo Arenie byłam tylko jako kibic". Reprezentantka Polski zagra na Mistrzostwach Świata w domu

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Weronika Szlagowska
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Weronika Szlagowska

- Ile miałam lat, gdy ostatni raz Polska grała na mundialu? 8? 9? Tak naprawdę chyba nie wiedziałam jeszcze, co to siatkówka - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty przyjmująca reprezentacji Polski Weronika Szlagowska.

Biało-Czerwone występują na mundialu po raz pierwszy od 12 lat. W premierowym spotkaniu zespół trenera Stefano Lavariniego pokonał w holenderskim Arnhem Chorwację 3:1. Teraz Polki przenoszą się do Gdańska i pierwszą rundę światowego czempionatu rozegrają w Ergo Arenie. To szczególny czas i miejsce dla Weroniki Szlagowskiej, która pochodzi z Tczewa, a pierwsze siatkarskie kroki stawiała w UKS Libero Starogard Gdański.

Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty: Zwycięstwo z Chorwatkami można chyba nazwać wielowymiarowym, bo to nie tylko pierwsza wygrana w turnieju, ale także niezwykle ważna, biorąc pod uwagę system turnieju.

Weronika Szlagowska, przyjmująca reprezentacji Polski kobiet: Daje nam to kopa na kolejne mecze, bo nie ukrywam, że Chorwacja była dość trudnym przeciwnikiem. Widać, jak dużą pracę wykonał tam trener Ferhat Akbas i polski sztab. Dziewczyny wygrały eliminacje do mistrzostw Europy, zakwalifikowały się do Ligi Narodów. Wiedziałyśmy, jaki to jest zespół, więc tym bardziej cieszy, że potrafiłyśmy z nimi wygrać.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Andrejczyk na wakacjach. Wybrała nietypowy kierunek

Wygrałyście wy, wygrały także Tajki z Turczynkami, a to właśnie z nimi zmierzycie się w drugim meczu. Mamy się bać? Oglądałyście to spotkanie?

Miałyśmy już odprawę wideo, ale oglądałyśmy też transmisję. Wydaje mi się, że Tajki to od początku jest trudny zespół i od początku udowadniają, że gra się z nimi niezwykle ciężko. Ale wydaje mi się, że w żeńskiej siatkówce jest tak, że raz zagrasz świetny mecz życia, a innym razem już nie wszystko wyjdzie. Być może będziemy trochę liczyć na to z Tajlandią, ale my na pewno będziemy walczyć do samego końca.

Właśnie, czy my musimy liczyć na taki mecz życia w tym turnieju? 

Trochę tak. Ale nie tylko. Bardzo liczymy też na naszych kibiców, bo gramy mistrzostwa świata u siebie. Myślę, że mogą sprawić, że nasza gra poprawi jeszcze bardziej.

Przed nami także mecze z Koreą Południową, Dominikaną i Turcją. Ten ostatni powie nam o nas najwięcej?

- Taki był nasz cel, by dążyć do tego poziomu, które reprezentują takie ekipy jak Turcja. To mówione było już od dawna. Chcemy grać jak Brazylijki, Amerykanki i inne czołowe ekipy, ale na razie jeszcze nam do nich brakuje. Lecz tylko bezpośrednia rywalizacja z nimi może nam pomóc niwelować tę różnicę. Takie spotkania pokażą, gdzie jesteśmy i ile nam jeszcze brakuje.

Na razie jest pani w gotowości w kwadracie dla rezerwowych, ale w sparingach grała pani w podstawowej szóstce po przekątnej z Olivią Różański. Można byłoby ten wariant nazwać ultraofensywnym. Jesteśmy na to gotowi?

Wszystkie jesteśmy gotowe na zawołanie trenera. Gdy tylko się coś dzieje, zawsze staramy się wnieść coś do drużyny. Nie ukrywam, że to właśnie jest rola selekcjonera, by dobierać skład na dany mecz i nie mam z tego powodu pretensji. Liczy się to, co tu i teraz. Jeśli Stefano Lavarini wybierze daną szóstkę i mnie w niej nie uwzględni, będę wspierała dziewczyny z kwadratu. Wierzę w to, że on ma w tym swój jakiś pomysł.

Dla większości z was to debiut na mistrzostwach świata. Tylko Joanna Wołosz pamięta mundial z 2010 roku. To dodatkowy stres?

Wszystkie jesteśmy debiutantkami, mamy większe lub mniejsze doświadczenie, ale żadna z nas poza Asią na mundialu nie grała. Ale nie ma co nad tym się zastanawiać. Trzeba wychodzić na boisko i walczyć z przeciwnikiem.

A co pani robiła 12 lat temu, gdy Polska po raz ostatni uczestniczyła w mistrzostwach świata?

Ile miałam lat? 8? 9? Tak naprawdę chyba nie wiedziałam jeszcze, co to siatkówka. Chyba jeszcze nawet wtedy nie oglądałam tych meczów. Szczerze mówiąc, nie pamiętam.

Ale nie da się ukryć, że gdańska część mundialu będzie dla pani wyjątkowa. Zaczynała pani w Starogardzie Gdańskim, a pochodzi pani z Tczewa.

- Na pewno tak, szczególnie, że do tej pory w Ergo Arenie mogłam być tylko jako kibic. Powrót do tej hali w roli zawodniczki to dla mnie coś wielkiego. A czuję się jak w domu, bo już rodzina dopytywała się o bilety, więc na pewno będzie ze mną i cieszę się ogromnie, że mnie wesprze.

Z Gdańska - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty

Czytaj też: Ostrzega Polki. "Teraz zaczną się schody"

Komentarze (1)
avatar
BlazejB
27.09.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Redaktor Sędzicki mógłby porozmawiać z Emilią Muchą i zapytać ją co się stało, że tak obniżyła loty.