MŚ: Mistrzynie olimpijskie dały się zaskoczyć, ale skończyło się deklasacją
Amerykanki pokonały reprezentację Bułgarii 3:1 w swoim pierwszym meczu rozgrywanym w Łódź Sport Arenie. Karch Kiraly od początku tego spotkania pokazał, że nie zamierza lekceważyć rywalek i nie oszczędzał swoich liderek.
Temperatura spotkania nieco opadła i na przedłużających się akcjach skorzystały Bułgarki. Mistrzynie olimpijskie na dłuższy moment straciły koncentrację. Przy autowym ataku Silwany Czauszewej siatkarkom prowadzonym przez Lorenzo Micelliego "pomógł" jeszcze challenge, bo rywalki skacząc do bloku dotknęły górnej taśmy (13:13).
Jak się okazało, nie taki diabeł straszny jak go malują, dzięki zagrywkom Kitipowej i Czauszewej na bloku swój potencjał mogła zaprezentować Nasja Dimitrowa, a jej koleżanki wyrównały stan meczu (23:25).
Bułgarki nie poszły za ciosem i na skutek wielu błędów własnych dość szybko straciły kontakt punktowy z Amerykankami. Przy dziewięciu oczkach zaliczki trener Kilary zdecydował się sprawdzić w boju Sarę Wilhite i ta odpłaciła mu się serią punktowych zagrywek (20:9). Bułgarki zostały zdeklasowane, ale ten pojedynek trwał dalej (25:11).
Zawodniczki ze Stanów Zjednoczonych nie chciały tracić więcej sił i z wysokiego „C” rozpoczęły czwartą odsłonę przy dopingu kilkunastu kibiców, którzy przylecieli za nimi zza oceanu (6:1). Amerykanki już do końca tego spotkania grały koncertowo, a morale Bułgarek spadało z każdym wyrzuconym w aut atakiem (25:15). Najlepszą zawodniczką spotkania była Frantti, która zdobyła 19 oczek i zanotowała imponującą skuteczność w ataku (71 procent).
USA - Reprezentacja Bułgaria 3:0 (25:14, 23:25, 25:11, 25:15)
Zobacz również:
To ona była asem w talii Stefano Lavariniego. "Mówiłyśmy sobie o tym od kilku dni"
MŚ: Podopieczne Vitala Heynena z pierwszą porażką. Kazachstan wciąż bez wygranego seta