Amerykanki nie utrzymały jakości przyjęcia w początkowych fragmentach spotkania i po zagrywce Marie Scholzel piłka raz po raz padała łupem środkowej reprezentacji Niemiec (1:5). Mistrzynie olimpijskie nie oglądały się jednak na tablicę wyników i szybko wyrównały, a po bloku Kelsey Robinson-Cook to one schodziły w lepszych nastrojach na drugą przerwę techniczną (16:14). Trener Vital Heynen dość szybko musiał więc ponownie zaufać Pii Kastner i Saski Hippe, które rozpoczęły to spotkanie na ławce rezerwowych. Partia zakończyła się asem serwisowym Lauren Carlini (25:17).
Niemki pozostawały na deskach, a z zagrywkami Hannah Tapp nie radziła sobie libero, Elisa Lohmann. Na parkiecie pojawiły się jeszcze Sarah Wilhite czy doskonale znana polskim kibicom "Rysica" - Kara Bajema. Zmienniczki spisały się lepiej niż wzorowo i po chwili było już 2:0 (25:13).
Fiesta na trybunach i na boisku w wykonaniu Amerykanek trwała w najlepsze. Kiedy dwukrotnie przez ścianę ustawioną na siatce przez rywalki nie przebiła się Laura Emonts losy spotkania zdawały się przesądzone (6:3). Zespół prowadzony przez Karch Kiraly'ego potwierdzał swoją dominację, a podwójny blok Anny Stevenson oraz Carlini dał faworytkom 15 punkt (15:11). Dość nieoczekiwanie w końcówce mieliśmy jednak odrobinę emocji, bo Niemki wyklarowały sobie liderkę w osobie Kimberly Drewniok (21:22). Mimo piłki setowej w górze, nasze zachodnie sąsiadki schodziły z parkietu pokonane (26:24).
USA - Niemcy 3:0 (25:16, 25:13, 26:24)
ZOBACZ WIDEO: "Ćwierćfinał mistrzostw świata? Brzmi super!". Analiza szans polskich siatkarek
Zobacz również:
Bułgaria nie przestaje rozczarowywać. Sprawiła kolejny zawód
Wzloty i upadki w starciu Brazylijek z Japonkami