Gdyby ktoś przed spotkaniem stawiał duże pieniądze na zwycięstwo polskich siatkarek w meczu ze Stanami Zjednoczonymi, byłby bogaty. Gdyby dorzucił do tego fakt, że nastąpi to w trzech setach, zostałby milionerem. Biało-Czerwone pokonały drużynę zza oceanu po raz pierwszy od 12 lat i to w stylu, którego nie powstydziłyby się najlepsze drużyny świata.
- Po prostu wróciłyśmy do szaleńczej euforii, którą pokazywałyśmy w Gdańsku i nią się napędzałyśmy. We wtorek jej zabrakło. Miałyśmy krótkie spotkanie po meczu z Serbkami po kolacji. Mówiłyśmy sobie, że nie mamy nic do stracenia i najważniejsze jest to, byśmy zostawiły to, ile mamy - całe serce w tych meczach w Łodzi i niech się dzieje co się dzieje - zdradziła rozgrywająca reprezentacji Polski.
Na początku - stare demony
- W trakcie meczu nawet się śmiałyśmy, że podeszłyśmy do tego na aferze no i... poszło. Wszystkie jesteśmy w szoku, ale takie zwycięstwo na pewno buduje i mam nadzieję, że nas zbuduje na przyszłość. Z jednej strony nic jeszcze nie wygrałyśmy, a z drugiej... wygrać z mistrzyniami olimpijskimi to jest coś wow! Może się już w życiu nie powtórzyć. Oby nas to popchnęło, że warto iść w tym kierunku - dodała Joanna Wołosz.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "będę tęsknić". Kto tak powiedział do Federera?
A jeśli do tego hazardu, o którym pisaliśmy na początku, dołożylibyśmy jeszcze fakt, że Polki przegrywały w pierwszym secie 4:10... Zresztą nie ma co budować dramaturgii. To był pokaz hartu ducha Biało-Czerwonych.
- Musimy chyba przemyśleć nasze początki, bo tak samo źle zaczęłyśmy we wtorek - bardzo powoli i tego właśnie zabrakło z Serbkami w końcówce, bo nie wiadomo, co by się wydarzyło, gdybyśmy tam wygrały. A tu zaczęłyśmy je gonić. Amerykanki same się zdziwiły, a my na tej euforii jechałyśmy dalej i nie wypuściłyśmy tego meczu - kontrolowałyśmy go i naciskałyśmy. Środkowe zagrały super, przede wszystkim w bloku. Zresztą wszystkie dziewczyny zagrały świetnie - chwaliła kapitan polskiej kadry.
Tajemnicze słowa trenera
Co w takim razie padło podczas krótkiej rozmowy z trenerem Stefano Lavarinim podczas wtorkowej kolacji w hotelu?
- Ja nie wiem, czy mogę o takich rzeczach mówić. Musi czasem przemówić do rozsądku. Męskich słów nie było, była normalna rozmowa. Nie wdawajmy się w szczegóły. Podziałało - tajemniczo odpowiada Wołosz. I przestrzega:
- To, że wygrałyśmy z USA, to jest super sprawa, bo cały czas mamy głowę nad wodą i trzymamy się. Teraz wydaje mi się, że przed nami prawdziwa próba charakteru, żeby z drużynami, które są w naszym zasięgu i z którymi wygrywałyśmy, go potwierdzić.
Reprezentacja Polski ma cztery zwycięstwa na koncie. Może mieć ich nawet sześć, co otworzyłoby drogę do 1/4 finału mundialu. Najpierw jednak trzeba pokonać w piątek Kanadę, a w sobotę Niemcy.
- Kanadyjki grają bardzo dobrze na tym turnieju. Może szwankuje im trochę przyjęcie, więc tu bym upatrywała naszej szansy. Musimy to wykorzystać. A z Niemkami? Zawsze jest dramaturgia, chyba nie było jeszcze spokojnego meczu z nimi. Trzeba do tego podejść z charakterem, bo otworzyłyśmy dopiero furtkę, a tak naprawdę nic się jeszcze nie wydarzyło. Musimy to potwierdzić w piątek i w sobotę - zakończyła nasza rozmówczyni.
W czwartek nasza kadra ma dzień wolny, a oba pozostałe spotkania drugiej rundy mistrzostw świata rozegra w Atlas Arenie. Wszystkie zaplanowano na godzinę 20:30.
Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty
Czytaj też: Polskie siatkarki chcą iść za ciosem. "Musimy postawić wszystko na jedną kartę"
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)