Spotkanie Polski z Kanadą było istnym rollercoasterem. Biało-Czerwone na inauguracje zwyciężyły do 18. W kolejnych setach nasze siatkarki prezentowały się bardzo słabo, dzięki czemu rywalki najpierw doprowadziły do wyrównania, a potem zapewniły sobie jeden punkt. Ostatecznie podopieczne Stefano Lavariniego opanowały sytuację i zwyciężyły po tie-breaku.
- Trzeba umieć grać i wygrywać. My w piątek super, chyba pierwszy raz w historii tej grupy potrafiłyśmy z takiego naprawdę bagna wyjść i gdzieś tam na kolanach całe umorusane wygrać tego czwartego seta. Później tie-break szedł już naprawdę super, tak też trzeba się trochę pobudzić. Mega szacun, nie wiem, dlaczego tak się stało, ale to był chyba taki pierwszy słaby mecz w tym turnieju, więc może tak musiało być - oceniła Joanna Wołosz.
Po zakończonym spotkaniu w mixed zonie dziennikarzy rozbawił nasz szkoleniowiec. - Wierzę, że już mieliśmy wystarczająco dużo w gaciach - powiedział. Słowa te zacytowano naszej rozgrywającej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "będę tęsknić". Kto tak powiedział do Federera?
- Śmiałam się po meczu ze sztabem, że już możemy sobie spodenki trzepać wszystkie - odpowiedziała na te słowa Polka.
- Żarty żartami, ale najważniejszy jest rezultat. Jest wygrana i wydaje mi się, że musimy wyczyścić głowy jutro i po prostu od zera zacząć. Trzeba wrócić do naszej gry, którą prezentowałyśmy wcześniej - dodała.
Zastanawiające było to, co spowodowało, że mecz ten w drugim i trzecim secie wyglądał jak wyglądał. Rywalki prezentowały się bardzo dobrze, jednak czy największy problem naszej kadrze sprawiły właśnie siatkarki z Kanady? - Myślę, że po prostu zabrakło nam cierpliwości. Jedna, druga, trzecia piłka nieskończona i zaczęłyśmy wariować, ja też i to jako pierwsza. Chyba też same się tak zablokowałyśmy i ciężko było to odblokować - stwierdziła Wołosz.
- Na szczęście nie wiem, coś tam sobie powiedziałyśmy. Trener też nam powiedział, że nie ma wyjścia, musimy powrócić jakoś do przede wszystkim uśmiechu, bo set który wygrałyśmy był z uśmiechem. Czwarty później też z uśmiechem i tie-break był na fantazji, także jestem mega dumna - dodała.
Jeżeli Kanada nie pokona w sobotę Dominikany, mecz Polski z Niemcami będzie kluczowy w kontekście awansu do ćwierćfinału MŚ 2022 kobiet. Biało-Czerwone z tymi rywalkami w tym roku rywalizowały trzykrotnie. Dwa razy przegrały w meczach towarzyskich, a zwyciężyły po tie-breaku w Lidze Narodów. Trudno, żeby zespół ten miał przed nami jakieś tajemnice.
- Trzeba chyba przestać tak mówić, bo z takimi zespołami mamy największe problemy. Teoretycznie z rywalami z wyższej półki gdzieś tam się mobilizujemy i co będzie to będzie, tak jak było w przypadku tego meczu ze Stanami. Tak na dobrą sprawę on nie miał znaczenia, bo my musimy tutaj pokazać, że jesteśmy lepsze i zasługujemy, aby być wyżej od tych zespołów. Musimy wyjść na pewno trochę inaczej naładowane i trzymać te emocje na wodzy, cisnąć przy tym ile mamy - zdradza rozgrywająca reprezentacji Polski.
Czy mecz ten dla Polek będzie ciężki z powodu jego sporej wagi? - Wszystko mamy w swoich rękach, najważniejsze, że w piątek wygrałyśmy i możemy skupić się tylko i wyłącznie na Niemkach. One też grają bardzo dobrze, zawsze z nimi są dreszczowce. Zobaczymy, mam nadzieję, że może tym razem będzie trochę spokojniej - zakończyła.
Początek o godz. 20:30 w łódzkiej Atlas Arenie. Bilety są już wyprzedane.
Z Łodzi - Dominika Pawlik, WP SportoweFakty
Czytaj też:
Horror dla Polek. Libero wskazuje, co denerwowało zespół
Stefano Lavarini odetchnął z ulgą. "Mieliśmy wystarczająco dużo w gaciach"
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)