Jedna z czołowych drużyn ostatnich sezonów kompletnie zawodzi. Bije od niej niepewność

Dopiero dziesiąte miejsce w tabeli i tylko trzy zwycięstwa - tak prezentuje się bilans MOYA Radomki Lotnisko Radom po pierwszej rundzie fazy zasadniczej. Trener drużyny wskazuje na przyczynę takiego stanu rzeczy, która jest pokłosiem wielu porażek.

Piotr Dobrowolski
Piotr Dobrowolski
drużyna MOYA Radomka Lotnisko Radom WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: drużyna MOYA Radomka Lotnisko Radom
Po zakończeniu pierwszej rundy fazy zasadniczej Tauron Ligi drużyna MOYA Radomki Lotnisko Radom spisuje się zdecydowanie poniżej oczekiwań. Zajmuje odległe, dopiero dziesiąte miejsce w tabeli z zaledwie dziesięcioma punktami na koncie. Wygrała tylko trzy mecze i poniosła aż osiem porażek. A przypomnijmy, że jeszcze niespełna dwa lata temu walczyła o medale ekstraklasy. Poprzedni sezon zakończyła natomiast na szóstej lokacie.

Brakuje im pewności


W ostatniej kolejce radomianki przegrały u siebie z Energą MKS-em Kalisz 1:3, choć świetnie spisały się w premierowej odsłonie, wygrywając ją do 19, a w drugiej prowadziły 21:17. - Oczywiście, że można było wygrać ten mecz, co pokazał pierwszy set. Aż do stanu 21:17 w drugiej partii gra układała się po naszej myśli, można powiedzieć, że łatwo prowadziliśmy. Mieliśmy przewagę i do tego momentu wszystko dobrze funkcjonowało - przyznał Błażej Krzyształowicz.

Trener wskazał na jeden element, który pozwolił rywalkom zmniejszyć straty. - Zaczęło się od zagrywki, można powiedzieć, że przeciwniczki podjęły w tym elemencie ryzyko i zniwelowały nim cały dystans. Zagrywały w jednym kierunku i "ustrzeliły" nasze dziewczyny. Później pojawił się problem z naszą pewnością siebie - zwrócił uwagę.

ZOBACZ WIDEO: Lewandowski z trofeum, PZPN szuka selekcjonera, okienko transferowe - Z Pierwszej Piłki

Rozpamiętują porażki


- Zaczęły się wspomnienia przegranych poprzednich meczów, chociażby w Bielsku, gdzie przegraliśmy końcówki. Takich spotkań wiele moglibyśmy przywołać. Może to "podciąć skrzydła", ale oczekuję od zespołu mobilizacji, agresji, wyrzucenia złych rzeczy z głowy i reakcji. Nie możemy wiecznie patrzeć na to, co jest za nami. Ważne jest to, co zrobimy w meczu, bo to nas nastroi - kontynuował szkoleniowiec.

Wydawało się, że po gładkim zwycięstwie w Legionowie, przełamującym serię porażek, Radomka wróci na właściwe tory. Nieco innego zdania był zaś Krzyształowicz. - Nie ma co ukrywać, że mecz z Legionowem nie wlał w nas zbyt dużej pewności siebie, ponieważ wiemy, z jakimi problemami oni się borykają i że wygrana była naszym obowiązkiem - podkreślił.

Wygrana z wyżej notowanym rywalem jest niezbędna


- Musimy w końcu wygrać mecz z zespołem, który jest od nas wyżej w tabeli. Nie ukrywamy, że oczekujemy zwycięstw w takim spotkaniu, jak ostatnie, czy też z Budowlanymi, Bydgoszczą czy Wrocławiem. Musimy wygrać końcówkę takiego seta, ponieważ w dziewczynach widać niepewność. Jest ona bardzo duża i wynika z wielu porażek - nie ukrywał.

- Kiedy jest flow i mecz układa się po naszej myśli, dziewczyny zupełnie inaczej wykonują te same elementy niż w sytuacjach, gdy jest wyrównana gra, końcówka, moment trudny. Są wtedy proste zagrania, ataki w środek bloku, nie podejmujemy ryzyka, co jest dużym błędem - zaznaczył trener Radomki.

Przełom stycznia i lutego będzie kluczowy dla radomskiej drużyny. - Musimy w kolejnych meczach pokazać jakość i utrzymać koncentrację na przestrzeni całego spotkania. To dopiero da nam podstawę do tego, aby czuć się pewnie. Na razie to są tylko słowa. Jeśli tego nie zrobimy, będziemy tylko o tym mówili. Musimy to zrobić na boisku i spełnić oczekiwania, które są w nas pokładane - w sztabie szkoleniowym, w zawodniczkach. Każdy musi wywiązać się ze swojej pracy - stwierdził.

Bez zwycięstw nie mogą patrzeć w tabelę


- Ta runda była poniżej oczekiwań swoich, szefów klubu, kibiców i wszystkich tych, którzy nami się interesują. Na pewno przeszkadzały nam problemy zdrowotne, ale trzeba pewne sprawy wyważyć i nie można wszystkiego na to zrzucać - powiedział szkoleniowiec, odwołując się do kłopotów kadrowych, z jakimi borykał się jego zespół od początku bieżącego sezonu. Wciąż poza grą jest Gozde Yilmaz, a kontrakty rozwiązały już Magdalena Damaske i Janet Kalaniuvalu.

Pomimo kiepskiego bilansu, przy dobrych rezultatach Radomka jest w stanie awansować nawet na piąte miejsce. Niczego na drugą rundę nie chce jednak zakładać Krzyształowicz. - Ciężko jest cokolwiek mówić i zakładać w obliczu takich wyników. Naszym celem są kolejne mecze - zwycięstwa z zespołami znajdującymi się od czwartego miejsca do końca tabeli. Pomimo naszych wielu porażek, uważam, że to powinien być nasz target. Te zespoły są w naszym zasięgu i musimy stawiać sobie cele, aby grać z nimi o wygraną. Chcę wygrywać, chcę, żeby zespół wygrywał. To dopiero spowoduje to, że będziemy mogli spojrzeć na tabelę. Inaczej nie potrafię - zakończył.

Czytaj także:
>> Aleksander Śliwka blisko rekordu. Punkty, bloki, asy 20. kolejki PlusLigi
>> Developres rozpoczyna rundę rewanżową w Lidze Mistrzyń. W PlusLidze odrobią zaległości

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×