- Piątek był ostatnim dniem długiej rehabilitacji we Wrocławiu. Teraz zacznę się odbudowywać w Bełchatowie, wprowadzając wreszcie do ćwiczeń elementy siatkarskie. Bo przez pięć miesięcy nie odbijałem piłki! Nie miałem z nią żadnego kontaktu - powiedział "Przeglądowi Sportowemu" Włazły.
Zawodnik podchodzi z dystansem do ubiegłorocznego sukcesu w lidze i liczy na to że w przyszłości jego gra będzie o wiele lepsza. - Liczę, że z czasem zacznę się pojawiać na boisku, ale bardzo spokojnie - raczej po to, żeby się oswoić z piłką, niż żeby pomóc kolegom. Sam nie wiem, ile czasu zajmie mi powrót do takiej formy, w jakiej byłem dwa lata temu. Bo ostatniego roku w mojej biografii w ogóle nie liczę - kontynuuje zawodnik.
Sam także mówi że nie unika kadry, a jego kontuzje nie są zmyślone. - Swoich urazów nie wyssałem z palca i tylko ja wiem, jak źle było z moim zdrowiem. Pretensje mogę mieć tylko do siebie, że wcześniej nie zacząłem się leczyć. Ale były igrzyska, na które chciałem jechać - argumentuje zawodnik.
Wprawdzie atakujący Skry został zgłoszony do rozgrywek Klubowego Pucharu Świata to jednak hamuje przed wielkim optymizmem. - Żałuję tylko, że nie pomogę drużynie w Klubowym Pucharze Świata. Jestem zgłoszony do rozgrywek, wszyscy liczą, że wejdę na boisko, ale ja patrzę na to spokojnie. I jestem raczej pesymistą, bo po takim czasie nie da się szybko wrócić do gry - zakończył Wlazły.