Już od początku spotkania goście pokazali, że tanio skóry nie sprzedadzą. W końcu w tym sezonie byli już w stanie pokonać bełchatowian. Udało im się odskoczyć na trzy "oczka" głównie za sprawą Juliusa Firkala, który w krótkim odstępie czasu skończył akcję, a także posłał asa serwisowego (12:9). Rywale odrobili stratę, gdy wyżej wspomniany zawodnik nie przyjął zagrywki Filippo Lanzy (15:15). Barkom cierpiał na jego błędach, bowiem po kolejnych Skra prowadziła już 20:18, kiedy Karol Kłos wykorzystał przechodzącą piłkę.
Wydawało się, że tak doświadczona drużyna w końcówce postawi na swoim i utrzyma prowadzenie (22:20). Jednak nic bardziej mylnego, bo pomyłka Wiktora Musiała dała rywalom remis. Ich atakujący zrehabilitował się i zapewnił Skrze piłkę setową, ale nieudanym serwisem popisał się Mateusz Bieniek i doszło do gry na przewagi. Podczas niej dwóch okazji na zamknięcie tej partii nie wykorzystali miejscowi i to się zemściło. Po tym, jak kontrę skończył Artem Smoliar to jego zespół miał swoją szansę. Podczas niej Lanza zepsuł atak, dzięki czemu Barkom objął prowadzenie w tym pojedynku, tym samym wyrywając tego seta z rąk bełchatowian.
W drugiej partii ukraiński zespół poszedł za ciosem od samego początku (4:1). Wynik ten był efektem błędów Lanzy zarówno w przyjęciu jak i w ataku. Jednak przerwa Joela Banksa przyniosła efekt, bowiem momentalnie mieliśmy remis. Bełchatowianie jednak ponownie musieli gonić, bo po dwóch z rzędu punktach zdobytych przez Jonasa Kvalena było 10:6. Sprawę załatwił jednak Lukas Vasina do spółki z Włochem, a gdy pomylił się Kvalen, z przodu była Skra (15:14). Norweg jednak sprawił, że w końcowy fragment jego drużyna wchodziła prowadząc 20:18. Ten stan utrzymał się do samego końca, bo najpierw zagrywkę zepsuł Musiał i przeciwnicy mieli piłkę setową, a następnie to samo zrobił Vasina, przez co Barkom był o krok od końcowego triumfu w całym spotkaniu.
Od mocnego uderzenia kolejną odsłonę tej potyczki rozpoczęli bełchatowianie (3:0), ale szybko zrewanżowali się rywale. Oba zespoły punktowały seriami, a wynik oscylował w granicach remisu (11:11). Jednak po tym przyjezdni zdobyli cztery punkty z rzędu, na które odpowiedzi nie mogli znaleźć przeciwnicy. Skra była w stanie zmniejszać stratę, ale o kontakcie z ukraińskim zespołem nie było mowy. Ten tym razem wygrał pewnie, bowiem 25:19.
Tym samym po raz drugi w tym sezonie Barkom znalazł sposób na Skrę. To tylko potwierdziło kryzys bełchatowian w PlusLidze, w której w 2022 roku jeszcze nie wygrali. To powoduje, że podopieczni Joela Banksa mają coraz mniejsze szanse na awans do fazy play-off.
PGE Skra Bełchatów - Barkom Każany Lwów 0:3 (26:28, 23:25, 19:25)
MVP: Jonas Kvalen (Barkom)
Przeczytaj także:
Przegrany set nie wybił z rytmu. MKS goni mistrza Polski
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ronaldo pękał ze śmiechu. Wszystko przez tego chłopczyka