Maciej Dobrowolski: Zostawimy serce na boisku

W pierwszym spotkaniu półfinałowym Ligi Mistrzów Skra Bełchatów przegrała, po zaciętej walce z Dynamem Kazań 2:3.- Gdybyśmy przegrali 0:3, to powiedzielibyśmy, że rywal był silniejszy i nie byłoby tematu. Ale było bardzo blisko i dlatego przegrana tak bardzo boli – mówił po spotkaniu Maciej Dobrowolski.

-Szansa była duża, nawet bardzo duża i myślę, że gdyby nie świetna końcówka w wykonaniu Daniela Plińskiego, to może byłoby nam łatwiej znieść porażkę. Nieszczęśliwie, nie udało nam się skończyć kontry na 13:13 i było po meczu.

Rosjanie od pierwszej piłki spotkania postawili na swoją najmocniejszą broń – zagrywkę. - Wiedzieliśmy, że tak właśnie będzie, a mimo to pozwoliliśmy im zdobyć przewagę psychiczną – przyznaje Maciej Dobrowolski. Mecz od początku nie układał się po myśli bełchatowian, ale mimo to nie tracili wiary. - Wierzyliśmy cały czas w zwycięstwo, ale mieliśmy problemy z własną grą. Szwankowało nam wszystko – przyjcie, atak, rozegranie. Szkoda pierwszego seta, w którym prowadziliśmy dwoma czy nawet trzema punktami, ale nie zdołaliśmy dowieźć wyniku do końca.

Dynamo Kazań, podobnie jak większość rosyjskich zespołów, słynie z niezwykle skuteczniej gry blokiem. - Starałem się grać przerzutami, bo wiadomo, że ich blok jest bardzo stabilny. Próbowaliśmy ich rozrzucić po całej szerokości siatki i dlatego początkowo bardzo mało grałem Mariuszem Wlazłym – tłumaczy Dobrowolski, pytany o strategię gry w pierwszych dwóch odsłonach spotkania. - W miarę upływu czasu wszystko wracało do normy i mogłem Mariusza częściej wykorzystywać.

Po przegranych dwóch partiach, Skra nie miała już nic do stracenia. - Postanowiliśmy grać na luzie, z uśmiechem na twarzy i przede wszystkim z radością. Oszukiwaliśmy trochę Rosjan technicznymi zagraniami, kilka zagrywek wpadło w pole i udało nam się przejąć kontrolę nad grą – kontynuuje rozgrywający Bełchatowa.

Kiedy polski zespół wyrównał bilans setów, doprowadzając do tie breaka, wydawało się, że nasi siatkarze pójdą za ciosem. Tymczasem Rosjanie pokazali, że mają nie tylko blok i zagrywkę, ale przede wszystkim Claytona Stanleya. - W tie breaku nie pomylił się chyba ani razu – mówi z uznaniem Maciej Dobrowolski. - Dzięki temu Kazań większość piłek kończył w pierwszym uderzeniu i myślę, że to właśnie był klucz do zwycięstwa w piątej partii. Wcześniej nie był aż tak widoczny i trochę uśpił naszą czujność.

W niedzielę, w meczu o trzecie miejsce, Skra Bełchatów zmierzy się z Sisleyem Treviso, który w drugim półfinale uległ Coprze Piacenza 1:3. - Nie ma znaczenia z kim zagramy o trzecią pozycję. Podobnie, jak dziś zostawimy serce na boisku, a co z tego wyjdzie – zobaczymy - zapewnia Dobrowolski. - Jeżeli to wystarczy do zwycięstwa, to będziemy bardzo szczęśliwi i to trzecie miejsce na pewno sprawi nam ogromną radość. Na pewno trochę łatwiej gra się z Rosjanami, bo można ich ruszyć zagrywką i pograć taktycznie. Włosi z kolei nie powinni być tak agresywni na bloku, jak Rosjanie. Trzeba jednak pamiętać, że są oni świetnymi taktykami. Myślę, że obydwa włoskie zespoły są porównywalne poziomem z Dynamem Kazań, jak nie lepsze.

Komentarze (0)