Heynen jest przerażony. "Zaginionych jest kilka zespołów"

- Czuć, że kraj jest w szoku. Moje zawodniczki nigdy wcześniej nie były na treningu tak ciche, jak wczoraj i dziś - mówi nam Vital Heynen. Były trener kadry Polski pracuje obecnie w Turcji, którą w poniedziałek nawiedziło potężne trzęsienie ziemi.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Heynen: Czuć, że Turcja jest w szoku PAP/EPA / Heynen: Czuć, że Turcja jest w szoku
Wstrząsy na pograniczu turecko-syryjskim o magnitudzie 7,7, z epicentrum oddalonym zaledwie o około 30 kilometrów od dwumilionowego miasta Gaziantep, miały katastrofalne skutki. Na tę chwilę wiemy o ponad pięciu tysiącach ofiar śmiertelnych i blisko 20 tysiącach rannych.

Heynen, który od tego sezonu jest trenerem występującego w tureckiej ekstraklasie kobiet Niluferu Belediyespor, jest bezpieczny. Jego klub ma siedzibę w Bursie na północnym zachodzie Turcji, a to prawie tysiąc kilometrów od epicentrum. Wstrząsy nie były tam odczuwalne. Za to da się odczuć, że tragedia wstrząsnęła krajem.

- Widzę to choćby po moich zawodniczkach. Nigdy wcześniej nie były tak ciche, jak wczoraj i dziś. Nie ma śmiechów, głośnych rozmów. Rodzice jednej z siatkarek Niluferu mieszkają w rejonie objętym trzęsieniem. Dziewczyna potrzebowała kilku godzin, żeby skontaktować się z matką. Na szczęście okazało się, że jest bezpieczna, ale w okolicy zawaliło się wiele budynków - relacjonuje szkoleniowiec, który przez blisko cztery lata prowadził polską kadrę.

- Jak do tej pory mój zespół nie został bezpośrednio dotknięty tą tragedią, ale pośrednio już tak - dodaje. - Wśród ofiar i poszkodowanych są osoby z siatkarskiego środowiska. Zginęło siatkarskie małżeństwo, dwójka młodych ludzi. Męska drużyna Malatya BBSK znajdowała się w hotelu, który się zawalił. Zaginionych jest kilka zespołów, które miały wziąć udział w młodzieżowym turnieju. Takie wiadomości nam wszystkim czyta się z trudem.

Były selekcjoner Biało-Czerwonych opowiada, że w poniedziałek, w dniu trzęsienia, przeprowadził poranny trening, ale już popołudniowy, gdy wiadomo było o co najmniej 400 ofiarach śmiertelnych, jego zespół miał tylko lekki rozruch.

- A dziś, gdy wiemy już więcej o tym, co się stało, gdy wiemy, że zginęło kilka tysięcy osób, a wszyscy obawiają się, że będzie ich dużo więcej, zawiesiliśmy wszystkie sportowe aktywności. Całym zespołem poszliśmy do centrum pomocowego w Bursie. Tam pomagaliśmy załadować ciężarówkę z darami dla ofiar trzęsienia. To były głównie ubrania. Właśnie stamtąd wyszedłem, wieczorem zamierzam wrócić. Czuję potrzebę, żeby w jakiś sposób pomagać.

- Widzę, że to samo odczuwa tutaj wielu ludzi. Byłem zbudowany tym, jak wiele osób chce pomóc i przekazuje dary. Wydaje mi się, że można to porównać do tego, co wy przeżywaliście w Polsce w lutym ubiegłego roku, gdy miliony Ukraińców uciekały do was przed wojną. Nagle mieliście do czynienia z czymś większym, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. I zareagowaliście tak, że bardzo chcieliście działać, jakoś pomagać potrzebującym - opisuje Heynen. - Teraz w Turcji dzieje się coś podobnego. Każdy zastanawia się, co może zrobić dla ofiar. To wzruszające, choć oczywiście wolałbym, żebyśmy nie musieli doświadczać takich społecznych zrywów.

Grzegorz Wojnarowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×