W tym spotkaniu delikatnym faworytem były Ełkaesianki, które w tym sezonie już dwa razy pokonały Developres Bella Dolina Rzeszów. ŁKS prowadził już 2:0 i niewiele brakowało do zakończenia meczu w trzech setach.
- Na pewno w tej części spotkania znaczenie miały zmiany w rzeszowskim zespole. To, że weszła Obiała, to znaczyło, że grają fasta. Pozostałe środkowe grają z przodu. To zmieniło ich ofensywę. Jednak my w trzecim secie utknęliśmy przy przyjęciu. Wystawy po negatywnym przyjęciu były niedokładne na wysokiej piłce. To najbardziej nas pogrążyło - tłumaczył Kamil Kwieciński, statystyk ŁKS-u Commercecon Łódź.
Łódzka ekipa tylko raz przegrała w sezonie zasadniczym i ta porażka przytrafiła się w przedostatniej kolejce - z Grupą Azoty Chemikiem Police. To właśnie ta drużyna będzie rywalem w niedzielnym finale Tauron Pucharu Polski.
ZOBACZ WIDEO: Nowy lider obrony? "Pokazał, że jest szefem"
- Mieliśmy słabszy okres od meczu z Tarnowem, gdzie graliśmy tie-breaka. Potem było Bielsko i w końcu Chemik. To jest Puchar Polski, nie ma, że boli. Widać po Zuzie Góreckiej, która po dwóch setach miała 63 procent, a kilka dni temu słabo zagrała indywidualnie - tłumaczył nasz rozmówca.
ŁKS do hotelu po półfinałowego meczu wrócił po godz. 22:00. To oznacza mniej czasu na przygotowanie do decydującego spotkania. - To jest finał. Taktyka będzie ważna, ale Developres udowodnił, że serducho było równie ważne. Podbijali piłki nie do wyjęcia - podkreślił Kwieciński.
- Chemik od naszego ostatniego spotkania zagrał tylko dwa mecze, w tym spotkanie z Rzeszowem, wychodząc drugą szóstką. Zobaczymy, na pewno przygotowujemy się na maksa, jak zawsze - zakończył.
Czytaj także: Gigant w ćwierćfinale. Twarde starcie klubu Polaka
Czytaj także: Brazylia wystawiła rezerwy, żeby specjalnie przegrać. Efekt?