Mecz zakończony tie-breakiem, dwie zacięte partie rozgrywane na przewagi. To krótki opis finałowego spotkania Ligi Mistrzów z udziałem dwóch polskich drużyn. Tym samym nie pasującym elementem w tej układance był trzeci set, a konkretniej jego wynik.
Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle pokonała wówczas Jastrzębski Węgiel aż 25:14. Pierwszej z wymienionych drużyn wychodziło praktycznie wszystko, drugiej natomiast nic. Stąd też bez większych problemów wicemistrz Polski objął po raz pierwszy prowadzenie w meczu.
Biorąc pod uwagę to, jak zakończyła się trzecia odsłona tego pojedynku, wynik nie może dziwić. Piłkę na skończenie akcji otrzymał Aleksander Śliwka. Ten popisał się kiwką, którą nie dość, że zaskoczył podwójny blok jastrzębian, to także asekurującego Jana Hadravę. Mimo że jej wykonanie nie było najwyższych lotów, to wystarczyło na mistrzów Polski, którzy byli tłem dla rywali.
- Siatkarski nokaut można powiedzieć - skwitował wynik tego seta Tomasz Swędrowski, komentator Polsatu Sport.
Mimo że jastrzębianie doprowadzili do tie-breaka, to w nim nie zdołali znaleźć sposobu na obrońcę tytułu. Dzięki temu po raz trzeci z rzędu ZAKSA wygrała Ligę Mistrzów.
Przeczytaj także:
"Tak się przechodzi do historii". Eksperci nie mogą wyjść z podziwu po finale Ligi Mistrzów
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Miss Euro szaleje! "Mamba na koniec"