Trener AZS-u Politechnika Radomska Aleksander Klimczyk podkreślał, że od konfrontacji w stolicy mogą zależeć dalsze losy walki o miejsca w pierwszej czwórce tabeli. Dlatego też o porażce radomianek mowy miało nie być. Potwierdził to pierwszy set, w którym przyjezdne wygrały 25:22. I w sumie to wszystkie dobre informacje, jakie będą mogły przekazać po powrocie do domu.
W trzech kolejnych setach to rywalki przechylały szale zwycięstwa na swoją stronę. - Najgorsze jest to, że wcale nie zaprezentowały się lepiej niż poprzednie zespoły, z którymi graliśmy. Wręcz przeciwnie. To chyba my byliśmy jeszcze słabsi - nie może pogodzić się z porażką drugi trener radomskiego zespołu Krzysztof Białczak. - W kolejnych odsłonach dziewczyny były po prostu nie do poznania - denerwuje się. Nie potrafiły znaleźć sposobu na przebicie się przez niski blok warszawianek, za to rywalki nie miały z tym najmniejszych problemów. - Co gorsza, nie siedziała nam zagrywka, przyjmowaliśmy niedokładnie, co pociągnęło za sobą słabe rozegranie i atak - relacjonuje Białczak.
Może błędy radomianek popełnione w stolicy byłyby do wybaczenia. Sęk jednak w tym, że przedstawiciele sztabu szkoleniowego zwracają uwagę na niepokojącą kwestię, jaką był brak podjęcia przez radomianki walki. Przykładem była chociażby sytuacja z czwartego seta, gdy ze stanu 24:20 dla AWF-u, akademiczki z Grodu nad Mleczną doprowadziły do wyniku 25:24. Miały nawet piłkę setową w górze. Nie były chyba jednak przekonane o swojej wartości, stąd zeszły z parkietu pokonane.
AZS AWF Warszawa - AZS Politechnika Radomska 3:1 (22:25, 25:18, 25:18, 27:25)
Politechnika: Nadziałek, Sekutowska, Lachowska, Walczak, Jaroszek, Kucharska, Pluskota (libero) oraz Karbowska, Pasieczna, Dobosz.