Historia polskiej żeńskiej siatkówki obfituje w wiele sukcesów, lecz miały one miejsce w czasach głębokiego PRL-u. Przykładowo z każdych ośmiu mistrzostw Europy w latach 1949-1971 Polki przywoziły do kraju medale (cztery srebrne, cztery brązowe). Bardzo dobrze wyglądały również występy na mistrzostwach świata.
Ze światowego czempionatu Biało-Czerwone przywoziły srebro (rok 1952) oraz dwa brązowe medale (1956, 1962). W kolekcji siatkarek nie zabrakło także "krążków" z najważniejszej imprezy, czyli igrzysk olimpijskich. W 1964 oraz 1968 roku Polki stawały na najniższym stopniu podium.
I to właśnie od 1968 roku i sukcesu zespołu prowadzonego przez Benedykta Krysika Polska czeka na medal żeńskiej kadry siatkarek w turnieju światowym. Prób było całkiem sporo, ale w mistrzostwach świata, igrzyskach olimpijskich, czy też w World Grand Prix przemianowanym później na Ligę Narodów, nie widzieliśmy Biało-Czerwonych na "pudle".
ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką - Polki w półfinale Ligi Narodów! Zobacz kulisy meczu z Niemkami
Od początku lat 70. tempo osiąganych sukcesów przez polskie siatkarki drastycznie spadło. Potrzeba było mnóstwo czasu, by znów pojawił się boom na punkcie naszej reprezentacji. Taki mieliśmy okazję oglądać w 2003 oraz 2005 roku. Wówczas drużyna prowadzona przez Andrzeja Niemczyka dwukrotnie wygrywała mistrzostwo Europy.
Później ponownie mieliśmy do czynienia z posuchą. Choć Polki potrafiły dobrze grać m.in. w World Grand Prix, to nigdy nie zdobyły medalu w tej imprezie (najlepiej spisały się w 2007 i 2010 roku zajmując 6. miejsce). W Lidze Narodów natomiast najbliżej podium były cztery lata temu, kiedy uplasowały się na 5. pozycji.
Warto też podkreślić, że dotychczas reprezentantki Polski nie brały udziału w żadnym meczu o medal turnieju światowego. W latach 50. i 60. dostarczały do gabloty mnóstwo medali, ale wszystkie zmagania odbywały się na zasadzie faz grupowych. O miejscach na podium także decydowały występy w grupie, a nie systemem pucharowym.
Polki miały szansę, by awansować do pierwszego historycznego finału światowego. W półfinale tegorocznej Ligi Narodów przegrały jednak z Chinkami 0:3. To nie oznacza, że nie ma o co grać.
Wciąż do zdobycia jest sporo. Jeśli w niedzielę podopieczne Stefano Lavariniego wygrają starcie z Amerykankami, to zgarną brąz. Kadra, wchodząc do pierwszej czwórki Ligi Narodów już osiągnęła historyczny wynik, ale w momencie wywalczenia medalu nawiąże do wydarzeń sprzed ponad pół wieku.
Mecz Polska - USA rozpocznie się w niedzielę, 16 lipca, o godz. 21:00.
Dawid Franek, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
Chinki nas zdominowały. Ale spokojnie. "Warto marzyć o medalu"
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)