"Bardzo się bałem". Sportowiec mierzył się z depresją. Odpowiada na słowa Kubiaka

Wybitny lekkoatleta Marek Plawgo odpowiada Michałowi Kubiakowi. - Ci, którzy tego słuchali, mogą go postrzegać jak bohatera. Mogą być zachęceni, by przechodzić przez te problemy samemu. A przecież depresja jest chorobą śmiertelną - mówi dla WP.

Arkadiusz Dudziak
Arkadiusz Dudziak
Michał Kubiak i Marek Plawgo WP SportoweFakty / Michał Mieczkowski oraz Materiały Prasowe/ Bartłomiej Zborowski / Na zdjęciu: Michał Kubiak i Marek Plawgo
- Nie okazuję zrozumienia dla takich myśli. Myślę, że jest milion różnych sposobów, żeby nie czuć się w depresji. Nie jestem doktorem, ale myślę, że to siedzi tylko i wyłącznie w głowie. Co by się nie działo, sam jesteś w stanie sobie z tym poradzić - mówił w podcaście u Żurnalisty były kapitan reprezentacji Polski siatkarzy i dwukrotny mistrz świata Michał Kubiak.

Ta wypowiedź wywołała ogromne poruszenie w świecie sportu. Przecież już nie od wczoraj jest jasne, że z depresją zmagało się lub zmaga także wielu sportowców. Niestety są nawet przykłady samobójstw - kilkanaście lat temu bramkarz reprezentacji Niemiec Robert Enke zabił się właśnie z powodu problemów ze zdrowiem psychicznym.

Przykładów nie trzeba jednak szukać daleko. Niedawno do depresji przyznał się Marek Plawgo - brązowy medalista mistrzostw świata w biegu na 400 metrów przez płotki, a także w sztafecie 4x400m. Ujawnił, że miał zaplanowane już swoje samobójstwo. - Takie wypowiedzi, jakich udzielił Kubiak, szkodzą - mówi jasno dla WP SportoweFakty.

Niezrozumienie, które rani 

Niemoc. Brak sił do życia. Nie możesz jeść, nie możesz wstać z łóżka, a przy tym często nie możesz nawet spać. Ukojenia nie możesz znaleźć w niczym. Rzeczy, które wcześniej sprawiają ci radość, nagle przestają cię cieszyć. Masz poczucie bezsensu. I powoli zaczynasz myśleć o odebraniu sobie życia.

To tylko niektóre, choć częste objawy depresji. Nie u każdego muszą występować wszystkie. Ale każda grupa zawodowa jest nią dotknięta. Bo choroba nie wybiera. A szczególnie w sporcie bywa ona niebezpieczna. Choć dalej często jest tematem tabu.

ZOBACZ WIDEO: Ludzie Królowej #4. Anna Kiełbasińska walczy nie tylko z rywalkami. "Od dwóch lat jestem na lekach"

10 maja 2019 roku miał być ostatnim dniem w życiu Marka Plawgi. Wszystko zaplanował. Napisał list pożegnalny, znalazł dach z którego miał skoczyć. Wszystko było dopięte na ostatni guzik.

Plany jednak na szczęście pokrzyżowało to, że jego była dziewczyna nie była w stanie znaleźć samochodu. A Plawgo zaangażował się w poszukiwania. Spędził na tym cały dzień. I już nie miał siły by skoczyć. A list pożegnalny wrzucił do niszczarki po dwóch tygodniach.

- Byłem przekonany, że nic dobrego mnie już nie spotka. Przegrałem swoje życie. Upadłem. W trakcie kariery sportowej zdobyłem wiele tytułów, ale one wtedy nie miały żadnego znaczenia - mówił dwukrotny medalista mistrzostw świata w rozmowie z Mateuszem Puką w maju tego roku. A teraz dodaje.

- Czułem się tak, jakby ktoś do głowy przyłożył mi głośnik nastawiony na pełną moc. To trwało przez cały dzień, nie mogłem tego wyłączyć. Nie byłem w stanie zająć się niczym, co pomogłoby zabić czas, przetrwać do wieczora, bym mógł się położyć spać. Miałem ten luksus, że dobrze spałem i tylko wtedy wyłączałem ten niepokój. Rano jednak wszystko wracało. To trwało miesiącami i zdałem sobie sprawę, że lepiej już nie będzie - tłumaczy.

Depresja może dotknąć każdego niezależnie od wieku, płci czy statusu majątkowego czy też zawodowego. A jej objawy są dramatyczne.

- Depresja odbiera radość życia, odczuwanie przyjemności, możliwość wykonania najprostszych rzeczy. Nie można wyjść z domu, zjeść posiłku, nawet wstać z łóżka. Zdrowemu człowiekowi wydaje się to niemożliwe, ale tak jest - ocenia.

Mężczyźni w potrzasku

Jesteś facetem. Musisz być silny, nie możesz pokazywać słabości. A już na pewno nie psychicznej. A przyznanie się do depresji umniejsza twojej męskości. Tak wciąż myśli wielu osób w naszym kraju. A skutki są opłakane.

W ubiegłym roku w Polsce samobójstwo popełniło 5108 osób. Średnio 6 na 7 ofiar to właśnie mężczyźni. Dlaczego? - Często przez stereotypy mężczyźni sięgają po pomoc zbyt późno - opowiada Plawgo. Część z nich nie zgłasza się do lekarza w ogóle. I decyduje się na najbardziej drastyczne rozwiązanie.

Takie myślenie, pełne wstydu, stygmatyzacji choroby nie było obce także samemu dwukrotnemu medaliście mistrzostw świata. Co też odsuwało go uzyskania pomocy.

- Bardzo się bałem, że ktoś mnie zobaczy pod gabinetem psychiatrycznym, że do niego wchodzę. Ta pomoc jawiła się jako słabość. Wielu mężczyzn nie chciałoby o tym mówić - wyznaje.

- Trudno mi się było przyznać przed sobą i pójść do lekarza. Wiedziałem, że wtedy na zawsze zostanę człowiekiem, który korzystał z pomocy psychiatry. Z tym trudno było mi się pogodzić. Mój stan był jednak na tyle zły, że wiedziałem, że walczę już o swoje życie - wyjaśnia.

Jednym z największych przełomów było napisanie oświadczenia, które opublikował na Twitterze. Przyznał się w nim do swojej choroby. I dostał zaskakująco dużo pozytywnych wiadomości.

- Gdy napisałem na Twitterze oświadczenie w 2019 roku też wielu mężczyzn napisało do mnie wiadomości w stylu "Tobie mogę o tym powiedzieć, ale sam tego bym nie ogłosił publicznie. Też zmagam się z depresją". Sam stałem się powiernikiem wielu sekretów. Starałem się wpłynąć na tych ludzi, żeby sięgnęli po pomoc - opowiada.

Ma też jedną radę dla mężczyzn, którzy potrzebują pomocy, ale tak jak on wstydzą się udać do gabinetu psychiatrycznego i boją się być zauważeni.

- Teraz można rozwiązać to też w dyskretny sposób. Są porady online z lekarzami, które pomogą nam zdiagnozować depresję i wdrożyć leczenie. To powinno pomóc mężczyznom, którzy wstydzą się pokazać, że mają problem - proponuje Plawgo.

Leczenie - dopiero początek

Wiele osób myśli, że jednorazowe pójście do lekarza załatwi sprawę. Że jak przy zapaleniu oskrzeli dostanie się antybiotyk, kilka leków i po najpóźniej kilkunastu dniach jest się w pełni zdrowia.

- Sam byłem ofiarą niewiedzy. Gdy poszedłem pierwszy raz do psychiatry, to myślałem, że za trzy tygodnie wszystko mi przejdzie. Zobaczyłem, jak depresja jest silna do okiełznania. To jak wychodzenie w kąpielówkach na sztorm. Nie da się tego pokonać samemu - objaśnia Plawgo.

Dlatego też diagnoza powinna nastąpić jak najszybciej. - Warto się diagnozować, by nie dopuścić do sytuacji, w której pomoc przyjdzie bardzo późno. Gdy już mamy niepokojące myśli, warto zgłosić się do lekarza. Im później zaczniemy, tym dłużej będziemy z tego wychodzić - tłumaczy Plawgo.

- Gdy podejmiemy decyzję o leczeniu to znajdujemy się tak naprawdę na początku drogi. Później musimy kontynuować leczenie. Trudne jest też oczekiwanie na zadziałanie leków. Warto to jednak zrobić, by znów poczuć, że muzyka sprawia przyjemność, że piękny jest zachód słońca. W depresji tego nie doświadczymy - dodaje.

Mówi też jakie rzeczy powinny zwrócić naszą uwagę. To mogą być bowiem początki choroby.

- Jak zaczynamy się odcinać od znajomych i częściej zamykamy się w domu, zabijamy czas w mediach społecznościowych, non-stop oglądamy seriale, filmy. Gdy odczuwamy, że nie jesteśmy w stanie wyjść z łóżka, zawalamy sprawy w życiu prywatnym i zawodowym. Gdy "stan doła" trwa tydzień-dwa to warto sięgnąć po profesjonalną pomoc i diagnozę. Może też się okazać, że to nie jest depresja - wyjaśnia nasz rozmówca.

Niestety, obecnie mamy coraz większy problem z dostępnością psychologów oraz psychiatrów. Barierą okazują się też pieniądze. Prywatna wizyta u specjalisty kosztuje ok. 200 złotych.

- Pomoc na NFZ też istnieje. Wiadomo, trzeba na nią dłużej poczekać. Jeśli ktoś nie ma pieniędzy, to jest jednak najlepsze rozwiązanie. Jeśli ma się tylko jednak środki, to lepiej uzyskać pomoc jak najszybciej - wyjaśnia Plawgo.

Jak być wsparciem dla osoby z depresją?

A co możemy zrobić jeśli ktoś z naszej rodziny, partner, przyjaciel ma depresję i widzimy u niego objawy? Plawgo przestrzega przed słowami, które mogą pogorszyć tylko stan chorej osoby.

- Najgorsze, co możemy powiedzieć, to "nie poznaję ciebie", "znowu jesteś w złym humorze", bo to narzuca choremu poczucie winy. On czuje, że jest ciężarem, a my musimy go zrzucić z danej osoby. Warto zaprosić kogoś na spacer, usiąść na ławce, wyjść na rower czy nawet ugotować coś u kogoś. Wtedy chory nie podejmuje wysiłku i nie odczuwa obciążenia, a dostaje ulgę - objaśnia Plawgo.

- Nie można nikogo zmusić do leczenia. Można namawiać, wskazywać zmiany, ale trzeba mocno uważać na słowa, ocenianie, stygmatyzowanie. Trzeba namawiać do wykonywania prostych czynności: wyjścia z domu, rozmowy o czymkolwiek, pozmywania naczyń, zrobienia posiłku. Warto podkreślać, że daje się bezwarunkowe wsparcie - ocenia.

Zdradza także, co pomogło w jego przypadku. Wcale nie chodzi tylko o poważne rozmowy.

- U mnie nieocenioną pomocą były te osoby, które dzwoniły do mnie parę razy w tygodniu. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach, nawet błahych. Nie byłem w stanie wytrzymać sam ze sobą, a rozmowa z kimś mi pomagała. Dawała mi ulgę. To był dla mnie ważny element dnia. Samotny człowiek w depresji odczuwa jeszcze większy smutek, a świat maluje się w negatywnych barwach. Rozmowa potrafi to wyłączyć - twierdzi Plawgo.

"Takie wypowiedzi szkodzą"

Niestety, słowa Michała Kubiaka pokazują, że w sporcie problem depresji często jest bagatelizowany. A podobne słowa od autorytetów mogą mieć druzgocące skutki.

- Te słowa to dowód, jak trudna jest depresja w sporcie i jaki mamy brak zrozumienia tej choroby. Od sportowców wymagało się, że nie mogą okazywać słabości i zawsze muszą sobie radzić sami - wyjawia.

- Ci, którzy słuchali Kubiaka mogą go postrzegać jako bohatera. Mogą być zachęceni, by przechodzić przez te problemy samemu. A przecież depresja jest chorobą śmiertelną. Może się zdarzyć, że doprowadzi do stanu, w którym nie będzie się dało już pomóc. Nie wierzę, że Michał miał złe intencje, kiedy to mówił. Po prostu to wynika z jego niewiedzy. Efekty mogą być bardzo negatywne - dodaje.

W wywiadzie u Żurnalisty siatkarz wypowiedział się negatywnie o pracy z psychologami sportowymi. - To dla mnie unikanie odpowiedzialności, nieumiejętność znalezienia sobie rozwiązania do danej sytuacji przez samego siebie tylko liczenie, że ktoś z boku za ciebie to rozwiąże - mówił.

Z kolei sam Plawgo chwali sobie współpracę z psychologiem sportowym. I pomagają oni nie tylko pod kątem wyników, ale także mogą zdiagnozować zaburzenia, które występują wcześniej.

- Obecnie psychologowie sportu wychodzą poza sport. Wcześniej specjaliści w tej dziedzinie zajmowali się tylko tym, co dzieje się na boisku, a nie dotykali spraw pozasportowych. Teraz pomagają też zinterpretować i wspierać przy problemach w życiu prywatnym, które mają wpływ na wyniki. Sportowcy pracujący z psychologiem będą mieli łatwiej wykryć depresję - tłumaczy nasz rozmówca.

- Pomagają. Zwłaszcza w grach zespołowych też, jak siatkówka czy piłka ręczna, gdzie występują sinusoidy. Zespół jest na fali, a później traci się przewagi. To rzadko jest wynikiem przygotowania fizycznego, a często załamania morali. Właśnie psycholog uczy, jak dźwigać się w takich sytuacjach. Pozwala wytrenować mechanizmy, bo w głowie barier jest bardzo dużo - kończy Marek Plawgo.

****

Jeśli doświadczasz problemów psychicznych, w miarę możliwości, skontaktuj się ze specjalistą. Warto zadzwonić także na jeden z wielu darmowych telefonów zaufania np. 116 123 - to numer Kryzysowego Telefonu Zaufania.

Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Co dalej z legendarną sztafetą?! "Pojawiają się myśli o zmianie trybu życia"

Czy uważasz, że w Polsce wciąż kładzie się za mały nacisk na edukację o problemach ze zdrowiem psychicznym?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×