[b]
Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty: Pięć lat czekała Polska na złoto w dużej imprezie. W 2018 r. kadra wygrała mistrzostwo świata, a w tym roku Ligę Narodów.[/b]
Jakub Kochanowski, środkowy reprezentacji Polski: Długo czekaliśmy na złoto. W ostatnich sezonach było dużo rozczarowania. Przegrywaliśmy półfinały, finały. Co prawda ostatnio wygraliśmy Ligę Narodów, ale to mniej prestiżowe niż mistrzostwa świata czy Europy. Finał z 2018 roku znaczył więcej. Teraz jednak udowodniliśmy sobie, że w pierwszej części sezonu graliśmy najlepszą siatkówkę na świecie. To nas napędza.
Wygrywanie poszczególnych spotkań i każdego turnieju przed własną publicznością to wyjątkowa sprawa. Kibice to przeżywają, atmosfera jest znakomita. Zwycięstwo w Gdańsku to ważny ukłon dla nich, bo przez wiele lat nam kibicowali i pomagali wygrywać mecze. W końcu mogliśmy zatriumfować przed nimi. To symboliczne "dziękuje" dla polskich fanów.
Czy z barkiem już wszystko jest w porządku? Trener Nikola Grbić wspominał o problemach podczas Memoriału Huberta Jerzego Wagnera.
Tak, już ten drobny uraz zażegnałem. Mogę się skupić na tym, by wracać do dobrej formy.
ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką - Polska pokonała Ukrainę! Zobacz kulisy meczu ME
Trochę sporo tych urazów ostatnio było w reprezentacji Polski, tych drobnych i tych bardziej poważnych. Wynika to z przemęczenia?
Mieliśmy po prostu trochę pecha. Nie zrobiliśmy nic inaczej niż w poprzednich latach. Być może trochę nałożył się na to ciężki sezon klubowy, bo mieliśmy bardzo intensywny terminarz.
Panuje ogromna rywalizacja w kadrze, jeśli chodzi o wyjazd na najważniejsze imprezy. Zwłaszcza widać to na pozycji środkowego i przyjmującego. Jak się z tym czujecie? To bardziej napędza czy przeszkadza?
Wszyscy czujemy się jako część jednego, dużego zespołu. Nikt nie rozmyśla tu o tym, by zmienić swoją pozycję w drużynie. Trener powtarza, że korzysta z całego składu w przeciągu spotkania. Nie ma takiej sytuacji, by ktoś czuł się niepotrzebny. Każdy robi, co może, by pomóc wygrywać kolejne mecze, niezależnie od tego czy wyszedł w szóstce czy wszedł z ławki.
A czujesz presję, jeśli chodzi o igrzyska w Paryżu? Na tę imprezę pojedzie najpewniej tylko trzech środkowych.
Nikt z nas aż tak daleko w przyszłość nie wybiega, bo wciąż mamy wiele do zrobienia. Mamy przed sobą mistrzostwa Europy i kwalifikacje olimpijskie. Staramy się myśleć z treningu na trening i z meczu na mecz.
Dwa tygodnie po zakończeniu mistrzostw Europy rozpoczynają się kwalifikacje do igrzysk w Paryżu. Można w ogóle przygotować się na najwyższym poziomie na oba te starty?
Nie jest możliwe zrobienie czegoś takiego, jak dwa szczyty formy. Sądzę, że nikt tego nawet nie będzie próbował. Sport tak nie działa, że w przeciągu dwóch tygodni można zrobić cykl przygotowawczy. To, co wypracowaliśmy, będzie bazą do grania przez cały miesiąc, czyli na końcową fazę mistrzostw Europy i kwalifikacje olimpijskie w Chinach.
Trener Nikola Grbić tobie ufa. Pracowaliście razem w ZAKSIE, zdobyliście Ligę Mistrzów. Jak tobie współpracuje się z Serbem?
Bardzo dobrze. Nikola Grbić stawia na logikę w siatkówce, dużą liczbę powtórzeń. Jego warsztat, rozumienie siatkówki, prowadzenie meczów bardzo mi odpowiadają.
Od 6 lat jesteś etatowym zawodnikiem kadry i nikt nie wyobraża sobie składu bez ciebie. Co pozwoliło zbudować tę karierę? Jesteś jedynym siatkarzem ze złotej polskiej kadry juniorów, który od razu z sukcesami przeszedł do seniorów.
Miałem trochę szczęścia. Seniorska kariera reprezentacyjna zaczęła się od tego, że w 2017 roku wielu środkowych miało drobne urazy, co pozwoliło mi zadebiutować na mistrzostwach Europy. Wykorzystałem szansę. Miałem momenty, w których występowałem w wyjściowym składzie, ale też takie, w których nie grałem. A ponadto, chyba nie ma innego sposobu niż ciężka praca.
Duży wpływ miało to, że na początku swojej kariery trafiłeś na tak doświadczonego środkowego jak Daniel Pliński?
W Olsztynie trafiłem na trzech wyjątkowych zawodników: Daniela Plińskiego, Pawła Woickiego oraz Michała Żurka. Bardzo dużo mnie nauczyli, nie tylko w siatkówce, ale także poza nią. Zawdzięczam im duży kawałek tego, gdzie się teraz znajduję.
A co przekazali tobie w tych pierwszych latach seniorskiej kariery?
Wytykali mi sporo błędów siatkarskich, podpowiadali, co robić, a czego nie. Wiele rzeczy właśnie wtedy zrozumiałem na temat naszej PlusLigi, a także siatkówki w szerszym rozumieniu.
Po Olsztynie przyszedł czas na PGE Skrę Bełchatów i Karola Kłosa, który wziął cię pod swoje skrzydła. Chyba można powiedzieć, że miałeś szczęście do ludzi?
Moje wybory do tej pory, jeśli chodzi o kluby, były trafione. Gdybym miał okazję cofnąć czas, to nic bym nie zmienił. W każdym miejscu starałem się obserwować osoby, które mają dużo doświadczenia lub niektóre elementy wykonują lepiej ode mnie. Starałem się czerpać od wszystkich, co tylko mogę.
Mamy cały czas znakomite relacje. Byliśmy nawet w tym roku razem na wakacjach. Przez 3 lata nie graliśmy już razem w klubie, ale w przyszłym sezonie to się zmieni, bo będziemy bronić barw Asseco Resovii.
Do ekipy waszej dołączył też Tomek Fornal? Sporo zdjęć na media społecznościowe wrzucacie właśnie we trójkę.
Znamy się kilkanaście lat. Jesteśmy razem od trzeciej klasy gimnazjum, przeszliśmy młodzieżowe i seniorskie reprezentacje. Mało osób znam tak dobrze, jak jego. On jest też taką osobą, która buduje bardzo dobre relacje ze wszystkimi w drużynie.
W tym roku też nastąpiła duża u ciebie zmiana w życiu prywatnym, bo się zaręczyłeś. Traktujesz to jako wielki krok naprzód czy raczej naturalny kolejny etap?
Zdecydowanie to drugie. Nie wyobrażałem sobie w tej sferze żadnych zmian. Jest mi bardzo dobrze w tym momencie. Nie mam zamiaru szukać czegoś nowego. Cieszę się, że z Olą zrobiliśmy ten następny krok i nie mogę się doczekać aż zrobimy jeszcze jeden.
Czytaj więcej:
Magdalena Stysiak dosadnie o zmianach. "Nikt nie jest robotem"
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)