[b]
Co pomyślał pan sobie, gdy się dowiedział, że Nikola Grbić zostanie trenerem kadry Polski?[/b]
Vladimir Grbić, mistrz olimpijski z 2000 roku z reprezentacją Jugosławii, członek galerii sław: Pomyślałem sobie, że mógł mnie posłuchać trochę wcześniej.
A co pan mu powiedział?
Że będzie trenerem kadry Polski. Powiedziałem mu to zanim zdobył Ligę Mistrzów z ZAKSĄ.
Dlaczego pan tak uważał?
Mój brat to najbardziej odpowiedni kandydat na tę posadę. W Polsce masz 38 milionów trenerów i to jest super. Każdy oczekuje od selekcjonera, by bardzo dobrze znał się na swojej robocie. Nikola to były znakomity gracz, mistrz olimpijski, ale także topowy trener. Jest bardzo oddany swojej pracy.
ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką - Co za pogrom! Tak nasi siatkarze przejechali się po Macedonii
Powiedziałem mu: "W Polsce masz ogromny szacunek zawodników, którego nie miał żaden trener. W poprzednich miejscach pracy tak nie było i nie wiem czy w przyszłych ekipach tak będziesz miał. To kraj dla ciebie. Masz armię husarów, a ty możesz być ich Sobieskim. Przyszedł twój czas. Czas, by Polska, która ma najsilniejsze siatkarskie wojsko w Europie, przejęła tron. Właśnie ciebie potrzebowali".
Powiedział pan, że w Polsce jest 38 milionów selekcjonerów i to jest prawda. Każdy ma inny pomysł na drużynę i inne wybory dotyczące składu. Nikola wydaje się być odporny na taką presję środowiska i mediów.
Dobrze, że o tym dyskutujecie, bo wy przecież żyjecie siatkówką. Ale musicie pamiętać jedną rzecz - nikt bardziej od Nikoli nie chce złota na igrzyskach. On właśnie po to przyszedł do Polski. Sport na wysokim poziomie wiąże się z presją. Bez tego nie da się zdobyć złota olimpijskiego.
Nie jest ważne, kto gra: Leon, Fornal, Śliwka, Semeniuk, Bednorz. W ogóle. Ważne, by wygrywała Polska. Zadaniem selekcjonera jest wybór zawodników, a on po prostu najlepiej ich zna. ZAKSA wygrała drużynowością trzy razy Ligę Mistrzów z rzędu. A to Nikola jest współautorem tej ekipy, on ściągał do niej zawodników.
A jak ocenia pan grę naszej kadry?
Tak naprawdę Polska ma trzy reprezentacje, a przynajmniej dwie, które mogłyby się bić o medal. Macie ogromny wybór składu. To zasługa państwa, które daje miliony złotych na system szkolenia. Siatkówka u was to prawdziwa kultura, jest ekstremalnie ważna. Wszyscy mamy nadzieję, że wygracie igrzyska olimpijskie, bo na to zasługujecie. I myślę, że to zrobicie.
Takie słowa od mistrza olimpijskiego to spory komplement. W finale IO w Sydney popisał się pan znakomitą akcją, kiedy obronił pan za bandami, a po chwili zrobił blok na Rosjaninie. Często ktoś ją panu przypomina?
Non-stop. To oficjalnie najlepszy punkt w historii siatkówki.
Wasza drużyna była wyjątkowa. Daliście trochę radości Jugosławii pogrążonej w ogromnym kryzysie, tuż po wojnie lat 90. i bombardowaniach NATO.
Dalej jesteśmy traktowani jak gwiazdy. Do dzisiaj ludzie często wracają do tego złota. Sam fakt, że te sukcesy odnosiliśmy w tak trudnym momencie, ma swoją wagę.
Jak się żyło w Jugosławii w tamtych czasach?
Po bombardowaniach z wiosny 1999 roku życie powoli wracało do normy. Wciąż było jednak pełno zawirowań. To był sam koniec rządów Milosevicia (byłego prezydenta Jugosławii, obalonego w 2000 roku, który później miał proces w Hadze, ale zmarł przed wydaniem wyroku - przyp.red.). Kiedy przylecieliśmy po igrzyskach, nie mogliśmy wjechać do Belgradu, bo droga z lotniska do stolicy była zablokowana. Musieliśmy jechać do Nowego Sadu, gdzie już rządziła opozycja.
Jak się narodziła wasza złota drużyna?
W 1998 roku zaczęło się wszystko. Pojechaliśmy na mistrzostwa świata bez libero, a i tak wygrywaliśmy każde spotkanie. Wszyscy inni mieli już libero. Przegraliśmy dopiero w finale i to w dziwnych okolicznościach. Później dwóch Włochów zostało skazanych za doping, ale niestety potrzeba czterech, by anulować złoto całej drużyny.
Co jest najważniejsze w budowaniu tak zgranej ekipy?
Cel i idea. Naszym celem nie było złoto olimpijskie. Chcieliśmy po prostu, by nasz naród był z nas dumny. A ideą było to, byśmy zawsze byli najlepsi. Nigdy celem nie było wygranie igrzysk, mistrzostw świata czy Europy. Chcieliśmy po prostu grać najlepiej na każdym turnieju. I by to zrealizować, trzeba mieć lidera. Albo dwóch, tak jak myśmy mieli.
Kto był waszym liderem?
Mówią, że ja.
Po karierze zajmuje się pan trenowaniem dzieci. Dlaczego?
Czy widzicie innego gracza mojego pokroju, by trenował dzieci? Nie. A ja chcę zarażać pasją tych, którzy przyjdą po nas. To jest misja. Żeby się urodził kolejny Wójtowicz, Bosek potrzebne jest to, by ktoś z takiej złotej generacji chciał tworzyć młodych graczy. Siatkówka nie zaczęła się z nami i z nami się nie skończy.
Młodsze pokolenie teraz jest inne niż 20-30 lat temu?
Dzieci nie są inne. Różnica jest w wychowaniu. Karmimy je innymi rzeczami.
"Karmimy" w sensie fizycznym czy mentalnym?
W obu. Dzisiaj dzieci mają dostęp do internetu, do mediów. Zdecydowanie bardziej skupiają się na sobie, a nie na innych. Obecnie zdecydowanie mocniej rozmyśla się o tym, że chce się być jedynym w swoim rodzaju, głównym bohaterem i każdy ma prawo głosu.
Kiedyś tak nie było. Szanowało się autorytety, a teraz tego się nie robi. Bez szanowania autorytetów, poświęcenia i ofiarnej pracy, nie osiągnie się rezultatów. Trzeba się jednak do tego przystosować. Nie znaczy, że pozwalam dzieciakom robić wszystko. Chcę tylko im pomagać, żeby robili to, czego od nich oczekuję. I zawsze taką odpowiedź otrzymuję.
W 2021 roku obronił pan doktorat z wychowania fizycznego. Niewielu siatkarzy zdecydowało się na rozwój w świecie nauki.
Nie ma nikogo, kto byłby mistrzem olimpijskim, członkiem siatkarskiej galerii sław i doktorem sportu i wychowania fizycznego. Ale to jest dowód na to, że można.
Nikola Grbić trenuje seniorów, a pan poświęca się pracy dzieci. Nigdy nie przeszła panu przez myśl praca z dorosłymi siatkarzami?
Muszę wychować tych siatkarzy, których Nikola później będzie trenował. Nigdy nie powiedziałem, że nie chcę pracować z dorosłymi. Chcę, ale to jeszcze nie jest ten moment.
Czytaj więcej:
Mistrzostwa Europy. Losy polskiej grupy rozstrzygnięte?
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)