Czekaliśmy na to 14 lat! Polacy przełamali wielką klątwę na ME

Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: Reprezentacja Polski siatkarzy
Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: Reprezentacja Polski siatkarzy

Do pięciu razy sztuka! Reprezentacja Polski w końcu ograła Słowenię na mistrzostwach Europy siatkarzy (3:1) i awansowała do finału. Sędziowie byli antybohaterami widowiska, a po jednej z decyzji Nikola Grbić aż się przeżegnał.

W tym artykule dowiesz się o:

Korespondencja z Rzymu - Arkadiusz Dudziak

Słowenia pozostawała klątwą reprezentacji Polski na mistrzostwach Europy siatkarzy. 2015, 2017, 2019, 2021 rok - za każdym razem to właśnie ten kraj pozbawiał Biało-Czerwonych marzeń o złocie. I to właśnie ekipa pod wodzą Nikoli Grbicia miała przełamać tę klątwę.

Zadanie nie było łatwe. Obie drużyny w tym turnieju wcześniej nie przegrały meczu. Nasi rywale byli jednak o krok od odpadnięcia już na etapie 1/8 finału. Przegrywali bowiem z Turkami 0:2, ale zdołali odwrócić losy meczu.

Tuż przed spotkaniem nadeszły smutne informacje. Bartosz Kurek poczuł ból i nie mógł zagrać. W tym turnieju atakujący pełnił tylko rolę rezerwowego i jego nieobecność oznaczała, że Łukasz Kaczmarek został bez nominalnego zmiennika na swojej pozycji.

ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką: Jak wyglądają w kadrze nostalgiczne momenty? Zobacz drogę Polaków do półfinału ME

I atakujący spisywał się dobrze na początku spotkania. Mecz był bardzo zacięty, ale to właśnie jego kontra dała dwupunktowe prowadzenie. Straciliśmy jednak tę drobną zaliczkę po autowym ataku Norberta Hubera. Problemem po naszej stronie była spora liczba popsutych zagrywek (8) i to Słoweńcy byli minimalnie z przodu. Przy stanie 23:24 nie najlepiej przyjął Aleksander Śliwka, a później w aut uderzył Jakub Kochanowski i pierwszy set powędrował na konto Słowenii. Trzeba otwarcie powiedzieć, że oddaliśmy go błędami. Podarowaliśmy Słowenii łącznie aż 12 punktów, a oni nam tylko 4.

Napędzeni rywale także kapitalnie otworzyli drugą partię, gdy Rok Możić efektownie zgasił kiwkę Wilfredo Leona. Do tego doszło do spięcia z sędziami, gdyż ci sprawdzili na wideoweryfikacji nie to, co chcieli Polacy. Protesty Śliwki na nic się zdały, punkt powędrował dla Słowenii. To niestety wybiło Polaków z rytmu, a sytuacja tylko się pogarszała, bo dwie potężne zagrywki na drugą stronę posłał Klemen Cebulj (2:6). Tym samym odpowiedział jednak Leon, co dało nam kontry. Łukasz Kaczmarek wiedział, co z nimi zrobić i błyskawicznie znów był remis.

Przeciwnicy znaleźli się pod presją, co sprawiło, że zaczęli masowo popełniać błędy. Po potężnej kontrze Wilfredo Leona to Polacy odskoczyli na cztery punkty (14:10). Mecz zaczął nabierać jeszcze większych rumieńców, bowiem gdy Huber oprotestował decyzję sędziego, a później w następnej akcji popatrzył się na sędziego, to dostał żółtą kartkę. Pełniący rolę kapitana Aleksander Śliwka powiedział mu: Nie możesz nas karać za swoje błędy. Słoweńcy jeszcze niebezpiecznie się zbliżyli za sprawą pomyłek przeciwników, ale Biało-Czerwoni opanowali sytuację. Seta zakończył autowy atak ekipy Gheorghe Cretu (25:21).

Trzeci set stał pod znakiem zapierających dech w piersiach wymian i kapitalnych obron. Oglądaliśmy pokaz znakomitej siatkówki, a wynik oscylował wokół remisu. Niestety, w jednej z akcji poważnego urazu kostki doznał rozgrywający Słoweńców Gregor Ropret. Zastąpił go zdecydowanie mniej ograny Uros Planinsić. Ta sytuacja kompletnie rozbiła rywali. Zaczęli popełniać błędy, nie kończyli ataków, a Polacy wykorzystywali swoje kontry (17:13). Kontrolowali seta bez większych problemów, a zakończył go kiwką oburącz Aleksander Śliwka (25:20).

Na czwartego seta Słoweńcy wyszli potężnie zmotywowani. As Możicia dał im dwupunktowe prowadzenie, ale po chwili tym samym odpowiedział Jakub Kochanowski. Kolejne protesty Polaków odbyły się po decyzji sędziego o odgwizdaniu Śliwce piłki rzuconej. Choć sam zainteresowany najmniej kwestionował ten punkt i pokazywał swoim kolegom, by po prostu grali dalej. Później ten sam błąd odgwizdano Słoweńcom, a Nikola Grbić aż się przeżegnał.

Biało-Czerwoni w drugiej części seta rozpoczęli swój koncert. A to wszystko za sprawą potężnych zagrywek Wilfredo Leona, a do tego jeszcze wykorzystał kontrę (17:11). Słoweńcy w samej końcówce przypuścili szaleńczą pogoń dzięki serwisom Tine Urnauta i byli w stanie jeszcze zmniejszyć straty do dwóch "oczek" (22:20), ale nic więcej nie zdołali zdziałać. Finał przypieczętował atakiem Kaczmarek.

Finał turnieju w sobotę 16 września, najprawdopodobniej o godz. 21:00. Polacy zmierzą się ze zwycięzcą meczu Włochy - Francja. Relacja na żywo w WP SportoweFakty.

Polska - Słowenia 3:1 (23:25, 25:21, 25:20, 25:21)

Polska: Janusz, Kaczmarek, Śliwka, Leon, Kochanowski, Huber, Zatorski (libero) oraz Fornal, Semeniuk,

Słowenia: Cebulj, Pajenk, Kozamernik, Ropret, Urnaut, Mozić, Kovacić (libero) oraz Mujanović, Planinsić

Czytaj więcej:
Grbić mu zaufał i spotkał się z krytyką. Teraz zabłysnął w reprezentacji Polski

Źródło artykułu: WP SportoweFakty