Polacy zdemolowali Włochów w finale mistrzostw Europy. Biało-Czerwoni kontrolowali przebieg spotkania i nie dawali rywalom złapać wiatru w żagle.
To przełożyło się na pewne zwycięstwo (3:0), które podopieczni Nikoli Grbicia odnieśli w mniej niż dwie godziny.
Tego dnia naszym reprezentantom wychodziło absolutnie wszystko. Polacy torpedowali Włochów zagrywką, a gdy trzeba było, bezlitośnie blokowali.
Bezkonkurencyjni
Wprawdzie zawodnicy z Półwyspu Apenińskiego miewali zrywy i lepsze momenty, jednak w ostatecznym rozrachunku te nie zdały się na nic.
- To nie tak, że Włochom zabrakło umiejętności. Gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Polacy pozwalali na niewiele. Do tego dochodzi presja. To młoda drużyna. Wcale nie jest łatwo sprostać oczekiwaniom kilkunastu tysięcy kibiców, którzy wypełniają halę aż po brzegi, licząc na upragniony tytuł - mówi Ireneusz Mazur, były trener i zawodnik, w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: Kamil Semeniuk: Na boisku czuję się jak ryba w wodzie. Na nowo złapałem siatkarskiego bakcyla
- Po półfinałach mówiłem, że Włochom będzie trudno zagrać drugi raz tak widowisko i skutecznie, jak prezentowali się przeciwko Francji. Z kolei Polacy wznieśli się na absolutne wyżyny. Tego dnia Biało-Czerwoni byli tak silni, że nikt nie byłby w stanie im się przeciwstawić. To nie oznacza, że zespół Grbicia zagrał ponad stan i przerósł sam siebie. Po prostu tak wygląda reprezentacja Polski w swojej najlepszej możliwej odsłonie, gdy każdy zawodnik potrafi wykrzesać 80 proc. mocy - dodaje.
Świetny Leon, ale nie tylko
Wilfredo Leon otrzymał nagrodę dla najlepszego siatkarza całego turnieju. Za to show w decydującym meczu skradł głównie Norbert Huber. - Właśnie on przede wszystkim zasłużył na pochwały. Dzięki kapitalnej postawie Hubera w polu serwisowym Włosi stracili pewność siebie już na samym początku meczu. Potem nasz środkowy kontynuował dobrą serię. Zdobył 11 punktów i był bardzo skuteczny także w innych elementach. Ten finał miał więcej niż jednego bohatera, ale Wilfredo Leon czy Aleksander Śliwka już przyzwyczaili kibiców do świetnej gry - podkreśla były trener.
- Dominowaliśmy we wszystkich elementach, jednak na pierwszym planie postawiłbym dwa. Zagrywkę i blok. Kolejność nie jest przypadkowa. Najpierw odrzucaliśmy Włochów od siatki, by potem siać zniszczenie pod nią. Lepiej niż w poprzednich meczach rozgrywał również Marcin Janusz, a przynajmniej jego sobotnie wybory, przemówił do mnie bardziej. Nasi reprezentanci mieli świadomość, że nie mogą nawet na chwilę stracić koncentracji. Ten mecz oglądało się z wielką przyjemnością - kontynuuje ekspert.
To nie koniec
Już niebawem Polaków czeka kolejne wyzwanie. Biało-Czerwoni powalczą o awans na zbliżające się igrzyska olimpijskie w Paryżu.
- Łatwiej jest wejść na szczyt, trudniej się na nim utrzymać. W finale zagraliśmy rewelacyjnie, ale to nie oznacza, że każdy kolejny mecz w naszym wykonaniu będzie wyglądał identycznie. Mamy szeroki skład, trenera, który umie go wykorzystać i wielki potencjał sportowy. W naszej kadrze nie brakuje młodych zawodników. To wszystko pozwala patrzeć w przyszłość z optymizmem, ale nie można tracić czujności - podsumował Ireneusz Mazur.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Faworytki ciągle idą jak burza
- Duda zwrócił się do siatkarzy
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)