Spotkanie z Niemkami było bardzo trudne. W drugim secie, kiedy sytuacja zaczęła robić się trudna, a rywalki miały trzy punkty przewagi, trener zmienił rozegranie. Katarzyna Wenerska spisała się dobrze, bo Biało-Czerwone nie tylko wyciągnęły seta i doprowadziły do wyrównania, ale również wygrały kolejnego.
- Z Kasią spędziłyśmy bardzo dużo czasu podczas Ligi Narodów, więc ona doskonale pamięta, jak się z nami gra. Dlatego dała bardzo dobrą zmianę. Czasem każda z nas potrzebuje chwilę odetchnąć - przyznała po meczu Martyna Łukasik.
- Od początku czułyśmy, że w końcu przyjdzie moment, że załapiemy naszą grę i klimat na boisku. Wierzyłyśmy do samego końca, że ten mecz należy do nas - dodała.
ZOBACZ WIDEO: Nikola Grbić wskazał największą zaletę polskich siatkarzy. "To rzadka cecha"
Ostatecznie wszystko zakończyło się w tie-breaku. Ten był bardzo wyrównany i żadna z ekip początkowo nie była w stanie zdobyć więcej niż dwa punkty z rzędu. Wszystko przez błędy w polu serwisowym.
- Z tie-breaka pamiętam to, że mimo siedmiu zepsutych zagrywek, zdołałyśmy wygrać tak krótkiego seta. Nie przejmowałyśmy się tym, co za nami, a skupiałyśmy na tym, co przed nami - skwitowała przyjmująca reprezentacji Polski.
Poziom trudności cały czas rośnie. Niemki były pierwszym tak wymagającym rywalem w turnieju. Mimo porażki z Tajlandią, pozostają w grze o bilet olimpijski. - Cały czas nasza gra idzie do przodu, może nie zawsze to widać, ale czujemy progres. Przydały nam się te dwa ostatnie miesiące pracy po VNL. Jesteśmy coraz bardziej zgrane - zakończyła Łukasik.
W sobotę Biało-Czerwone zmierzą się z USA (o godz. 17:30), natomiast w niedzielę zagrają z Włoszkami (o godz. 20:30).
Czytaj też:
Tajlandia poszła za ciosem po pokonaniu Polski
Polki dalej w grze o igrzyska. Kiedy ich kolejny mecz?
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)