Aleksander Śliwka cieszy się z decyzji. "To dobra zmiana"

- Mam nadzieję, że taki sezon jak ten już się nie zdarzy, bo nie wiem, ile moje ciało będzie w stanie znieść - mówi Aleksander Śliwka. Siatkarz kadry Polski ma za sobą bardzo intensywny rok, ale na zasłużony długi urlop nie będzie czasu.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Aleksander Śliwka WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Aleksander Śliwka
Nasza drużyna narodowa kilka dni temu zakończyła jeden z najbardziej udanych sezonów w swojej historii. Biało-Czerwoni w 2023 roku wygrali wszystko, co było do wygrania - najpierw Ligę Narodów, potem mistrzostwa Europy, a na koniec turniej kwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich.

W sumie, od maja do października, polscy siatkarze zagrali 31 meczów, a licząc ze spotkaniami towarzyskimi - 40. W końcówce sezonu, w arcyważnych kwalifikacjach IO, walczyli nie tylko z rywalami, ale i z dużym zmęczeniem.

- Ten ostatni turniej w Chinach był najtrudniejszy właśnie ze względu na największe zmęczenie całym sezonem, pięcioma miesiącami ciągłych podróży, treningów, meczów, stresu. A te kwalifikacje tak naprawdę były dla nas najważniejsze, to w nich presja była największa - mówi nam Śliwka. - Tym bardziej się cieszymy, że w decydujących momentach potrafiliśmy wygrywać mecze. I to bardzo trudne mecze.

W Xi'an Polacy zakończyli zwycięsko wszystkie siedem spotkań, choć w każdym meczu napotkali na duży opór przeciwników. W trzech setach zamknęli tylko potyczki z Bułgarią i z Meksykiem. Z Argentyną i z Holandią wygrali 3:1, z Belgią, z Kanadą oraz z Chinami 3:2.

- U wszystkich naszych rywali widać było wielką determinację, niesamowity ogień w oczach i przez to naprawdę trudno było wyrwać im zwycięstwa. Tak jak my, oni walczyli tam o swoje marzenia, a dla niektórych z nich turniej kwalifikacyjny był jedyną szansą, by dostać się na igrzyska - zaznacza zawodnik, który w Chinach, pod nieobecność Bartosza Kurka, pełnił rolę kapitana polskiej reprezentacji.

- My w tych spotkaniach czasem walczyliśmy sami ze sobą, natomiast w najważniejszych momentach przechylaliśmy szalę zwycięstwa na swoją korzyść. To dla nas największa wartość - że nawet mając problemy, nie grając na 100 procent swoich możliwości, wygrywamy. A przez to, że każde zwycięstwo w Chinach przyszło nam z trudem, awans smakuje jeszcze bardziej - cieszy się gracz Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.

Śliwka przyznaje, że polski zespół pojechał na turniej w Xi'an z niemal pustym bakiem, ale dzięki rotacji składem, którą selekcjoner Nikola Grbić stosował przez cały sezon, udało się zachować dość paliwa, by nasz zespół zakończył kwalifikacje olimpijskie sukcesem i już teraz wywalczył awans na przyszłoroczne igrzyska.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gol "stadiony świata" w Polsce. Przyjrzyj się dokładnie

Grbić miał ten komfort, że reprezentacja Polski była w tym sezonie ekipą z imponującą głębią składu, pełną zawodników światowej klasy. Dzięki częstym rotacjom mógł oszczędzać siły swoich graczy, co zdaniem Śliwki w finalnym rozrachunku miało ogromne znaczenie.

- Myślę, że głębokością naszego składu wygraliśmy nie tylko turniej kwalifikacyjny, ale całe lato. Także w mistrzostwach Europy i w Lidze Narodów na boisku pojawiało się wielu zawodników. To zdecydowanie było kluczowe, abyśmy w najważniejszych momentach byli w najlepszej możliwej formie.

Nie wszystkim topowym reprezentacjom ta sztuka się udała. W turniejach kwalifikacyjnych do IO, które oprócz Chin odbyły się też w Brazylii i w Japonii, nie brakowało niespodzianek. Przepustek do Paryża nie wywalczyli w nich chociażby aktualni mistrzowie świata Włosi, nie udało się to również silnym ekipom Argentyny, Słowenii czy Serbii.

- W kwalifikacjach obserwowaliśmy dużo niespodzianek. Wnioski nasuwają się same. Nie da się być w wysokiej formie przez pięć miesięcy - komentuje 28-letni przyjmujący. - To było trochę tak, jak mówił nasz trener - jakby próbować wycisnąć cytrynę, która jest już wyciśnięta. Na szczęście w naszym przypadku soku było jeszcze na tyle dużo, że awansowaliśmy.

Akurat Śliwka w końcówce sezonu reprezentacyjnego musiał sięgać do najgłębszych rezerw energii, jakie mu pozostały. Według wyliczeń twitterowicza Jakuba Balcerzaka, który przeanalizował występy polskich siatkarzy w minionym sezonie w ujęciu statystycznym, siatkarz Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle od października 2022 do października 2023 rozegrał dla klubu i drużyny narodowej aż 77 meczów.

- Mam nadzieję, że taki sezon już się nie zdarzy, bo nie wiem, ile podobnych moje ciało będzie w stanie znieść - mówi.

Na uwagę, że ma na liczniku prawie tyle spotkań, co koszykarze z ligi NBA, którą Śliwka bardzo się interesuje, odpowiada: - NBA to 82 spotkania sezonu regularnego, a dla niektórych jeszcze play-offy. Obciążenia są ogromne, ale tam po sezonie zawodnicy, którzy nie biorą udziału w mistrzostwach świata czy igrzyskach olimpijskich mają trzy, cztery miesiące tak zwanego "off-seasonu" i mogą podreperować zdrowie. A my za niespełna dwa tygodnie zaczynamy sezon ligowy. Karuzela nie przestaje się kręcić.

Co można zrobić, by dla siatkarzy występujących zarówno w rozgrywkach klubowych, jak i reprezentacyjnych, sezon nie był aż tak wyczerpujący? - Rozwiązania są już powoli wdrażane. Kalendarz rozgrywek FIVB po igrzyskach w Paryżu będzie zmieniony. Awans na kolejne igrzyska, w Los Angeles, zdobędą mistrzowie kontynentów, trzy najlepsze drużyny mistrzostw świata, a poza nimi najwyżej notowane zespoły w rankingu FIVB. Nie będzie dodatkowych turniejów kwalifikacyjnych. Dzięki temu liczba meczów będzie trochę mniejsza, co jest dobrą zmianą. Każde spotkanie mniej to dla nas mniejsza szansa na doznanie kontuzji.

Nowy sezon PlusLigi rusza już 20 października (Grupa Azoty ZAKSA pierwszy mecz zagra dzień później), zatem urlopy reprezentantów występujących w polskich klubach będą bardzo krótkie. W przypadku Śliwki przerwa od treningów potrwa tylko tydzień.

Jak zwycięzca Ligi Narodów i złoty medalista mistrzostw Europy wykorzysta ten czas? - Pierwsze trzy dni poświęcę na to, żeby się wyspać i przestawić na polski czas. Sen i regeneracja będą kluczowe, ale musi się znaleźć czas również na ćwiczenia i aktywny wypoczynek. Jeśli przeleżałbym cały ten tydzień w łóżku, potrzebowałbym potem kolejnych trzech tygodni, żeby się rozkręcić.

Teraz, w przerwie między sezonem reprezentacyjnym a klubowym, dominującym uczuciem jest dla Śliwki ulga.

- Czuję ją z wielu powodów. Między innymi dlatego, że dzięki wywalczeniu awansu na igrzyska już w tym roku nasz sztab będzie mógł zaplanować przygotowania do turnieju olimpijskiego z wyprzedzeniem. Zwycięstwo w kwalifikacjach oznacza dla nas również dłuższe wakacje, możliwość lepszego zregenerowania organizmów po szalonym sezonie ligowym, który jest przed nami. Można powiedzieć, że ten tydzień odpoczynku, być może nawet dwa, dla kluczowych graczy reprezentacji to dodatkowa nagroda za wygrane kwalifikacje.

- Czuję ulgę, że sezon reprezentacyjny przebiegł według najlepszego możliwego dla nas scenariusza. No i że nie odniosłem żadnej kontuzji. Ubolewam jednak, że nie wszystkim udało się uniknąć urazów. Mam nadzieję, że Bartek Kurek i Mateusz Bieniek wyleczą się na sezon ligowy i będą mogli w pełnym zdrowiu i w pełnej formie przyjechać w maju na zgrupowanie kadry - kończy jeden z bohaterów fantastycznego dla polskiej kadry siatkarzy 2023 roku.

Grzegorz Wojnarowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
"Jesteś wspaniałym gościem". Wyjątkowy gest polskiego siatkarza
Grbić nie odpuszcza. Siatkarz ujawnił, co dostał każdy zawodnik

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×