Nierówna forma i brak zgrania to główne bolączki. "Do walki o medale mamy czas na trening"

WP SportoweFakty / Sebastian Maciejko / Na zdjęciu: Marta Łyczakowska
WP SportoweFakty / Sebastian Maciejko / Na zdjęciu: Marta Łyczakowska

Transfery, jakie przed sezonem 2023/2024 przeprowadziła MOYA Radomka, nakazują stawiać tę drużynę w gronie kandydatów do walki o strefę medalową Tauron Ligi. Póki co, forma radomianek jest jednak nierówna. Brakuje także zgrania z kadrowiczkami.

W meczu drugiej kolejki Tauron Ligi MOYA Radomka Radom pokonała przed własną publicznością ITA TOOLS Stal Mielec 3:1, wygrywając tym samym pierwsze spotkanie w sezonie 2023/2024. - Na pewno bardzo się cieszymy, że zdobyłyśmy te trzy punkty, ponieważ to nam da lepsze miejsce w tabeli - nie ukrywała Marta Łyczakowska.

Nierówna forma na początku sezonu

Pojedynek nie rozpoczął się jednak po myśli podopiecznych Stefano Micolego. Przegrały bowiem premierową odsłonę aż 15:25. - Szkoda tylko, że tak się męczyłyśmy, że ten pierwszy set tak nam "odjechał", bo wszystko, czego dotknęły dziewczyny z Mielca, zamieniało się na punkty. Dopisało im też trochę szczęścia - przyznała rozgrywająca Radomki.

W pierwszej kolejce radomska drużyna musiała przełknąć gorzką pigułkę, ulegając na wyjeździe Enerdze MKS Kalisz 1:3. - Na pewno musimy przeanalizować te mecze i znaleźć swój poziom, który będziemy utrzymywać przez całe spotkanie - podkreśliła Łyczakowska. - W Kaliszu na pewno miałyśmy szanse na zdobycie minimum punktu - kontynuowała.

ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką: MVP Kłos i Last Dance reprezentacji

MOYA Radomka była zdecydowanym faworytem starcia z beniaminkiem z Mielca. - Wiadomo, że każdy myślał o tym, aby zdobyć w końcu te upragnione trzy "oczka" i wygrać pierwsze spotkanie w swojej hali, przed swoimi kibicami. Była dodatkowa presja, bo kiedy gra się z beniaminkiem, takie spotkania powinno się wygrywać. Na szczęście poradziłyśmy sobie z tym - zaznaczyła kapitan.

Faworyci ligi już za chwilę

Terminarz Tauron Ligi w zbliżających się tygodniach nie jest łaskawy dla radomianek. W najbliższy poniedziałek zagrają one w Rzeszowie z PGE Rysicami, by później podjąć ŁKS Commercecon i Grupa Azoty Chemika. - Spotkania ułożyły się tak, że mamy teraz mocnych przeciwników, ale wydaje mi się, że z takim składem, który mamy, grając to, co prezentujemy na treningach, mamy szanse na ugranie punktów z takimi rywalami - zwróciła uwagę Łyczakowska.

- Początek ligi jest nieobliczalny, co pokazał wynik meczu Budowlanych z ŁKS-em. Myślę więc, że my również będziemy miały szansę ugrać coś w najbliższych spotkaniach - zapowiedziała rozgrywająca.

Czas powinien pracować na ich korzyść

Na kilka dni przed startem sezonu do jej zespołu dołączyły, wracające z turniejów kwalifikacyjnych do igrzysk olimpijskich, Maria Stenzel, Monika Gałkowska, Marie Scholzel i Hilary Johnson. W obu meczach wybiegły w pierwszej "szóstce".

- Miałyśmy mniej czasu na wspólny trening, ale jest jak jest. Musimy zadbać o to, aby teraz dobrze się zgrać, dobrze przepracować ten okres, kiedy liga już się zaczęła. Czasem odczuwalny jest brak zgrania z dziewczynami, bo cały okres przygotowawczy przepracowałyśmy bez czterech podstawowych zawodniczek, ale liga jest długa, mamy czas na trening do play-offów, do, daj Boże, grania o medale - stwierdziła Łyczakowska.

Czytaj również:
>> Rewolucja w radomskim klubie. Nowi: kapitan, rozgrywający i sponsor strategiczny
>> Polki na czele. Punkty, bloki, asy 2. kolejki Tauron Ligi

Komentarze (0)