We wtorek na spotkaniu z dziennikarzami Stanisław Pieczonka przestrzegał przed lekceważeniem warszawskiej ekipy. - Każdy na wyjeździe chce zdobyć chociaż punkt, aby odbić się od dna. Dlatego nie lekceważymy naszego rywala, bo to może być trudne spotkanie - mówił kapitan gospodarzy. Jego słowa potwierdziły się w środowe popołudnie, bo gracze Radosława Panasa postawili Delekcie bardzo trudne warunki. Opiekun "Akademików" przeciwko bydgoszczanom puścił wszystko co ma najlepszego, czyli Radosława Rybaka i Serhiy Kapelusa. To w główniej mierze na nich opierała się gra warszawian.
Początek meczu wcale nie zapowiadał nerwowej końcówki, bo w pierwszym secie bydgoszczanie bez większych problemów rozprawili się ze swoimi rywalami. Jednak już od początku drugiej partii na parkiecie zrobiło się bardzo ciekawie, w głównej mierze dzięki znakomicie dysponowanemu warszawskiemu blokowi, gdzie prym wiódł Karol Kłos. Od stanu 4:4 podopieczni Radosława Panasa sukcesywnie powiększali przewagę, choć po przerwie technicznej skuteczna gra Michała Cervena (blok na Rybaku i dobra kiwka) pozwoliła Delekcie wyrównać stan rywalizacji (9:9). I pewnie taką wymianę ciosów obserwowalibyśmy do końca partii, ale przy stanie 13:12 fatalny błąd popełniło kierownictwo drużyny gospodarzy. Waldemar Wspaniały chciał wpuścić na parkiet Dawida Konarskiego, który w ogóle nie figurował w protokole zawodów. Wskutek tego bydgoszczanie stracili nie tylko punkt, ale też szansę na zwycięstwo w tej partii. Od tego momentu "Akademicy" powiększali swoją przewagę, gdyż doskonale na obu skrzydłach siatki prezentował się doświadczony Radosław Rybak.
Sporo emocji było też w kolejnych dwóch partiach. Mimo bardzo nieudanego początku trzeciego seta (1:5), warszawianie, po czasie wziętym przez Radosława Panasa, ochłonęli i zaczęli odrabiać straty. Szczególnie w tej części spotkania podobać się mogła gra wysokiego Karola Kłosa, który trzykrotnie z rzędu zablokował Grzegorza Szymańskiego i Wojciecha Jurkiewicza (7:10). Szczęście jednak szybko opuściło przyjezdnych. Dwa razy swoją najmocniejszą stronę, czyli zagrywkę pokazał Martin Sopko (14:15, 15:15), a potem skuteczną zaporę w bloku postawili Piotr Gruszka i wspomniany wcześniej Wojciech Jurkiewicz (18:15). - Na sukces zapracowała cała drużyna. Każdy z zawodników dołożył tylko małą cegiełkę do zwycięstwa, choć nagroda dla najlepszego gracza spotkania na pewno mnie cieszy - stwierdził Sopko.
Prawdziwą wojnę nerwów zawodnicy obu drużyn zaserwowali w ostatniej partii. Jednak w przeciwieństwie do trzech poprzednich odsłon, rywalizacja o zwycięstwo toczyła się niemal do samego końca. Od połowy seta (15:15) żaden z zespołów nie mógł wypracować większej przewagi, bo prowadzenie zmieniało się jak w kalejdoskopie. Wymiana trwała aż do stanu 27:27. Wówczas skutecznie zaatakował Sopko, a później dwukrotnie pomylił się Rafał Buszek i gospodarze mogli świętować (29:27). - Mogliśmy to wygrać wcześniej, gdybyśmy rozstrzygnęli na swoją korzyść drugą partię. Teraz jednak nie ma już sensu roztrząsać tego wydarzenia i wskazywać winnych. Wynik poszedł w świat i tyle - podsumował Wspaniały.
Na pomeczowej konferencji ogromne pretensje do pracy sędziów zgłaszał Radosław Panas. Zdaniem opiekuna gości, Katarzyna Sokół przez swoje decyzje wypaczyła wynik spotkania. - Szkoda mi chłopaków, kiedy taka pani po swoich błędnych osądach krzywdzi nasz zespół. Na dodatek śmieje się nam prosto w twarz. To ukazuje tylko jej bezradność. Na pewno zapłacę karę za krytykę arbitra, ale nie możemy przejść nad tym do porządku dziennego - skwitował krótko Panas.
Delecta Bydgoszcz - Neckermann AZS Politechnika Warszawska 3:1 (25:19, 22:25, 25:19, 29:27)
Delecta: Pieczonka, Woicki, Cerven, Szymański, Sopko, Jurkiewicz, Dębiec (libero) oraz Gruszka, Lipiński, Serafin.
AZS: Gałązka, Buszek, Kłos, Rybak, Kapelus, Neroj, Milczarek (libero) oraz Maciejewicz, Włodarczyk, Król, Radomski.
MVP: Martin Sopko.
Sędziowie: Katarzyna Sokół, Jacek Hojka.
Widzów: 2500.