W jednym z najciekawiej zapowiadających się meczów czwartej kolejki Tauron Ligi MOYA Radomka Radom przegrała przed własną publicznością z ŁKS Commercecon Łódź 1:3. Spotkanie miało bardzo nierówny przebieg. Premierową odsłonę wygrały mistrzynie Polski 25:17, by w drugiej to miejscowe dominowały, zwyciężając 25:19. Trzecia i czwarta partia padły już łupem przyjezdnych, odpowiednio do 15 i 19.
- Ten mecz był dziwny - przyznała Maria Stenzel w rozmowie z WP SportoweFakty. - Dziewczyny z ŁKS-u wykorzystały więcej kontr, system blok-obrona działał im bardzo dobrze. U nas, gdy obroniłyśmy, to brakowało dokładności w wystawie. Oddawałyśmy piłkę i one kolejny raz miały szanse na to, żeby wyprowadzić kontratak. To jest główna przyczyna, przez którą przegrałyśmy - analizowała libero Radomki.
W pierwszym secie po stronie radomskiego zespołu "kulała" skuteczność. Zanotował on bowiem zaledwie 26 procent w ataku, a Hilary Johnson i Monika Gałkowska nie skończyły ani jednej z 18 posłanych do nich piłek!
- Uważam, że nie grają dwie zawodniczki, ale cała drużyna. Gdy nie idzie jednej, dwóm, to gra reszta. Akurat miały taki moment, potem i Monika, i Hilary się odbudowały, fajnie "wyciągnęły" końcówkę ostatniego seta - zwróciła uwagę Stenzel.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: na Instagramie obserwują ją tysiące. Tak trenuje dziennikarka Polsatu
- Myślę, że pozwoliłyśmy sobie, jak praktycznie co mecz, na dużo błędów. Z Chemikiem nie można sobie pozwolić na praktycznie jakikolwiek błąd. Mamy mało czasu, aby to przetrenować - podkreśliła reprezentantka Polski, wybiegając myślą już do kolejnego spotkania z rywalem z Polic, do którego dojdzie w najbliższy piątek w hali Radomskiego Centrum Sportu.
W trzecim secie Stenzel doznała bolesnego urazu prawej ręki przy próbie obrony piłki lecącej w stronę słupka, na którym zawieszona jest siatka. Musiała opuścić boisko, a zastąpiła ją Krystyna Strasz. W czwartej partii 25-latka wróciła na parkiet. - Pewnie siniak będzie. Na początku poczułam ból, bo to wszystko się rozeszło. Potem weszłam na boisko, ale nie powiem, że nie boli. Mam nadzieję, że nic poważnego się nie stało - powiedziała.
Wygraną w Radomiu ŁKS pokazał, że pomału wychodzi z kryzysu. - Po pierwsze uważam, że pomimo iż te wyniki są zaskakujące na początku sezonu, to nadal to jest zespół z bardzo dobrymi nazwiskami, z bardzo fajnym kolektywem, jeśli chodzi o kwadrat rezerwowych, więc to nie jest drużyna byle jaka - zaznaczyła Stenzel.
- Niemniej jednak spodziewałam się, że będziemy podtrzymywały naszą passę zwycięstw. Po wygranej w Rzeszowie wybiegałam myślą w przyszłość i myślałam o tym, że możemy wiele fajnych rzeczy i niespodzianek sprawić. Uważam, że w tym meczu później nas "odcięło", było dużo niedokładności, dużo szarpanej gry, dużo szkolnych błędów, które trudno wytłumaczyć. Przed nami dużo pracy, aby ich się wyzbyć - zakończyła libero.
Czytaj także:
>> Srogi odwet Chemika w hicie Tauron Ligi
>> Do drużyny mistrzyń Polski weszła bez kompleksów. Pomaga jej wyjść z kryzysu