Zgodnie z tradycją - relacja z meczu Jastrzębski Węgiel - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle

Jastrzębski Węgiel znów znalazł patent na ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle. W starciach pomiędzy oboma zespołami zdecydowanie częściej triumfują siatkarze ze Śląska. Nie inaczej było w sobotnie popołudnie, kiedy to podopieczni Roberto Santilliego wygrali 3:0.

Sobotnie starcie w Jastrzębiu zapowiadało się niezwykle interesująco. Miejscowi chcieli zatrzeć niezbyt dobre wrażenie po środowym, wymęczonym zwycięstwie nad Pamapolem Siatkarz Wieluń. Z kolei ZAKSA chciała potwierdzić, że pewna wygrana nad wicemistrzem Polski z Rzeszowa nie była jedynie dziełem przypadku. Lepszy z tego pojedynku mógł z dużo większym komfortem przystępować do dwutygodniowej przerwy, która czeka nas w związku z Pucharem Wielkich Mistrzów.

Patrząc z perspektywy czasu, pierwszy set był najbardziej wyrównany ze wszystkich. Zaczęło się od mocnego uderzenia dwóch atakujących, którzy nie szczędzili siły w kolejnych zbiciach na prawym skrzydle. Zarówno Igor Yudin jak i Jakub Jarosz należeli do wyróżniających się zawodników w swoich zespołach, choć po meczu więcej radości miał Rosjanin z australijskim paszportem. Po wyrównanym początku partii do głosu zaczęli dochodzić miejscowi. Świetnie na rozegraniu spisywał się Grzegorz Łomacz, który obdzielał swoich kolegów idealnymi piłkami. Benjamin Hardy nie miał żadnych problemów z kończeniem ataków, bowiem bardzo często miał naprzeciwko siebie mierzącego ledwo 182 cm Michała Masnego. Nic więc dziwnego, że kolejny Kangur z Jastrzębia skończył 10 z 15 ataków w tym spotkaniu.

Kilkupunktowa zaliczka jastrzębian okazała się wystarczająca do triumfu w inauguracyjnej odsłonie. ZAKSA próbowała niwelować straty, ale psuła zbyt wiele zagrywek, a z czasem coraz częściej zaczęli mylić się liderzy Jarosz i Michał Ruciak.

Kędzierzynianie od kilku lat mają kompleks Jastrzębskiego Węgla. Nie udało się go przełamać w sobotę, o czym dobitnie świadczyły dwie kolejne partie. W każdej z nich od samego początku inicjatywa należała do miejscowych. Dzięki dobremu przyjęciu, Łomacz znacznie przyspieszył grę, a zdezorientowani goście nie mieli tak naprawdę nic do powiedzenia. Fatalnie funkcjonował u nich blok, którym w całym meczu zdobyli zaledwie jeden punkt. Dla porównania można powiedzieć, że sam Łomacz (187 cm) aż trzykrotnie zatrzymywał przyjezdnych w tym elemencie.

Pewnie wygrany drugi set jeszcze bardziej podbudował późniejszych triumfatorów. Rozzłościł natomiast sporą grupkę kibiców ZAKSY, którzy pokazali się tego dnia z jak najgorszej strony. Po kilku spornych decyzjach na parkiecie, zaczęli wykrzykiwać chamskie i obraźliwe hasła w kierunku sędziego, a nawet Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Na całe szczęście miejscowi fani siatkówki kulturalnie dopingowali swoich pupili i do końca zawodów zachowywali się wzorowo.

Trzeci set to prawdziwa deklasacja drużyny Krzysztofa Stelmacha. Doświadczony Fin Tuomas Sammelvuo nie potrafił poradzić sobie z zagrywkami tzw. flotem, a na dodatek przy stanie 7:5 dla jastrzębian tak lekko przebił piłkę na drugą stronę, że Łomacz mógł ją efektownie zbić. Wiadomo było już wtedy, że śląski zespół nie ma prawa tego meczu przegrać. W kolejnych akcjach kompletną niemoc prezentowali Ruciak i Jarosz, a obrazu gry nie zmienił także wprowadzony już w drugim secie, rozgrywający Grzegorz Pilarz.

Tym samym ZAKSA, która kilka dni temu cieszyła się z pokonania rzeszowskiej Resovii, wraca do Kędzierzyna-Koźla bez żadnej zdobyczy punktowej. W ligowej tabeli jastrzębianie wskoczyli na 3. lokatę i mogą w nieco lepszych nastrojach szlifować formę na dalszą część ligowych starć.

Jastrzębski Węgiel - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 3:0 (25:23; 25:18, 25:16)

Jastrzębski Węgiel: Adam Nowik, Grzegorz Łomacz, Paweł Abramow, Igor Yudin, Patryk Czarnowski, Benjamin Hardy, Paweł Rusek (libero) oraz Sebastian Pęcherz, Sławomir Master.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle: Michał Masny, Jakub Jarosz, Tuomas Sammelvuo, Michał Ruciak, Robert Sczerbaniuk, Jurij Gładyr, Marcin Mierzejewski (libero) oraz Grzegorz Pilarz, Dominik Witczak, Wojciech Kaźmierczak.

MVP: Igor Yudin

Sędziowali: Dariusz Jasiński (pierwszy), Krzysztof Szmydyński (drugi)

Źródło artykułu: