Szybkie 3:0 w przysłowiową godzinę z prysznicem. Tak w wielkim skrócie można opisać przebieg spotkania między MKS-em Dąbrowa Górnicza a Gedanią Żukowo. Żukowskie siatkarki ustępowały swoim przeciwniczkom w każdym elemencie. Wyraźnie przegrały zarówno w bloku, ataku oraz przyjęciu, jedynie w zagrywce siły były wyrównane. Co było tego przyczyną? - Może trema, brak doświadczenia wpłynęły na przebieg tego meczu - wyjaśniła Małgorzata Plebanek. Jednak w dziewięcioosobowym składzie nie gra się łatwo, zwłaszcza przeciwko dobrze dysponowanym dąbrowiankom. - Koleżanka, (Natalia Kurnikowska - przyp. red.) która miała nam pomóc rozchorowała się, wczoraj miała 40 stopni gorączki. Jakoś trzeba było uzupełnić tą lukę. Wyszło jak wyszło - dodała żukowska zawodniczka.
Gedanię i MKS dzieli różnica klas wynikająca przede wszystkim - nie ma co ukrywać - z wysokości budżetów. - Czułyśmy respekt, bo wiemy kto grał po drugiej stronie siatki. W składzie zespołu z Dąbrowy jest między innymi Kasia Gajgał i Madga Śliwa, a więc reprezentantki Polski. Świadczy to o sile tej drużyny - powiedziała Małgorzata Plebanek.
W spotkaniu problemy miały nie tylko żukowskie siatkarki, również szkoleniowiec Grzegorz Wróbel, który starał się pomóc swoim podopiecznym w każdy sposób. Wykorzystał wszystkie przysługujące mu czasy oraz dał szansę gry każdej zawodniczce. - Podczas przerw trener mówił nam, żebyśmy cały czas się nakręcały, nie bały się przeciwnika i szły do przodu - wyjawiła w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl żukowska przyjmująca.
Przed Gedanistkami mecze prawdy. Następny pojedynek zagrają z Gwardią Wrocław, potem czekają je spotkania w Białymstoku oraz Łodzi. Czy żukowska drużyna zdoła się podnieść po wysokiej porażce z MKS-em Dąbrowa Górnicza? - Nie ma co składać broni, musimy trenować i walczyć dalej o punkty w meczach z innymi drużynami - zapowiedziała na zakończenie rozmowy Plebanek.