To była prawdziwa walka - relacja ze spotkania Asseco Resovia Rzeszów - Domex Tytan AZS Częstochowa

Na zakończenie szóstej kolejki PlusLigi Asseco Resovia Rzeszów niespodziewanie przegrała we własnej hali 2:3 z Domexem Tytan AZS Częstochowa. Mecz od początku do końca był prawdziwą wymianą ciosów i z pewnością mógł się podobać kibicom zgromadzonym w hali Podpromie. Tylko rozstrzygnięcie nie było korzystne dla miejscowych, którzy przegrali pierwszy w tym sezonie mecz przed własną publicznością.

Asseco Resovia Rzeszów - Domex Tytan AZS Częstochowa 2:3 (29:31, 22:25, 25:15, 25:19, 13:15)

Resovia: Rafael Redwitz, Wojciech Grzyb, Marcin Wika, Mateusz Mika, Łukasz Perłowski, Aleh Akhrem, Krzysztof Ignaczak (libero) oraz Ardo Kreek, Krzysztof Gierczyński

AZS: Marek Kardoš, Piotr Nowakowski, Dawid Murek, Bartosz Janeczek, Łukasz Wiśniewski, Piotr Łuka, Paweł Zatorski (libero) oraz Krzysztof Wierzbowski, Wojciech Gradowski, Paweł Mikołajczak

MVP: Bartosz Janeczek

Było naprawdę gorąco. Emocje zwiastował już wywieszony przez kibiców Resovii dwuznaczny transparent "Welcome to hell". I rzeczywiście, na trybunach było prawdziwe piekło, a na boisku iskrzyło niemal przy każdej akcji. Obie drużyny w poniedziałkowym spotkaniu wystąpiły w innych składach, niż w do tej pory rozegranych spotkaniach.

Fabiana Drzyzgę, rozgrywającego AZS, który poddał się operacji kolana zastąpił Marian Kardos. W Resovii trener Travica zdecydował się postawić na młodego, zaledwie 18-letniego Mateusza Mikę na przyjęciu i wracającego po wielomiesięcznej kontuzji Łukasza Perłowskiego na środku. Nie mogli grać chorzy Mikko Oivanen i Paweł Papke.

Lepiej rozpoczęła Resovia, która już po kilku minutach prowadziła 3:0. Bohaterem pierwszych akcji, jak i całego seta był Aleh Akhrem, do którego Rafael Redwitz kierował większość piłek. Kiedy w drużynie gospodarzy dobrze zadziałał kilka razy blok, zwiększyli oni przewagę do czterech oczek (14:10).

Czteropuntkowe prowadzenie Resovii utrzymało się niemal do końca seta. W końcówce kilka razy błędy popełnił jednak nadmiernie eksploatowany Akhrem, i AZS zbliżył się do Resovii na jedno oczko (20:19). Kilka minut później, po asie Perłowskiego gospodarze mieli aż trzy okazje, by rozstrzygnąć na swoją korzyść pierwszą partię. Wszystkie trzy szanse jednak zmarnowali, a po długiej grze na przewagi w tym secie tryumfowali Akademicy.

W drugim secie aż do drugiej przerwy technicznej walka toczyła się niemal punkt za punkt. Po przerwie blok na Piotrze Łuce, eks-resoviaku, pozwolił gospodarzom odskoczyć na trzy oczka (17:14) i kiedy wydawało się, że miejscowi kontrolują przebieg partii, przydarzyła się im prawdziwa katastrofa. Rzeszowska drużyna straciła aż sześć punktów z rzędu w jednym ustawieniu, a szala zwycięstwa przechyliła się na korzyść AZS.

Rzeszowianie nie odpuszczali i doprowadzili do remisu 21:21, ale w końcówce ponownie dwa razy pomylił się Akhrem, a drużyna Grzegorza Wagnera prowadziła w meczu już 2:0.

Taki obrót sprawy wyraźnie podrażnił miejscowych, którzy dominowali w kolejnych dwóch odsłonach spotkania. W secie trzecim wyrównana walka toczyła się tylko do pierwszej przerwy technicznej, po której, po ostrej reprymendzie trenera Ljubo Travicy Resovia zabrała się do pracy. Miejscowi wzmocnili zagrywkę, a Redwitz wreszcie zaczął równo rozdzielać piłki, odciążając nieco w ataku Akhrema. W końcówce dodatkowo często mylili się częstochowianie, którzy większość ataków posyłali nie w boisko, ale na aut. Resovia wygrała 25:15 i przegrywała w meczu już tylko 1:2.

W kolejnej partii wymiana ciosów trwała dłużej. Aż do drugiej przerwy technicznej żadna z drużyn nie mogła odskoczyć rywalowi nawet na dwa oczka. Pierwsi większą przewagę uzyskali miejscowi, wszystko za sprawą świetnej gry Krzysztofa Gierczyńskiego na kontrze. "Gierek", który w połowie trzeciego seta zmienił Marcina Wikę i już pozostał na boisku, skończył trzy kolejne kontry, wyprowadzając swoją drużynę na 19:15. Tej przewagi Resovia już nie roztrwoniła, wygrywając seta i doprowadzając do tie-breaka.

Piąta partia rozpoczęła się wyśmienicie dla gości, którzy juz po kilku akcjach prowadzili 6:2 i 8:5 przy zmianie stron. Ambitni gospodarze nie odpuszczali, dwukrotnie udało się im zniwelować przewagę do rywala do jednego oczka, a wreszcie doprowadzić do remisu (12:12). Po blokach na Dawidzie Murku i Łukaszu Wiśniewskim Resovia wyszła nawet na prowadzenie 13:12, ale wówczas błąd popełnił Redwitz, w decydującym momencie posyłając piłkę do młodziutkiego i debiutującego w szóstce Mateusza Miki. Młody rzeszowski przyjmujący zaatakował w antenkę, a chwilę później po bloku na Akhremie było już po meczu.

Komentarze (0)