Problemy Itas Trentino. Występ mistrza świata w finale Ligi Mistrzów zagrożony

WP SportoweFakty / Monika Pliś /  Na zdjęciu: Daniele Lavia
WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: Daniele Lavia

W niedzielę siatkarze Jastrzębskiego Węgla i Itas Trentini powalczą o triumf w Lidze Mistrzów. Szkoleniowiec czwartej ekipy Serie A ma spory ból głowy, bowiem pod znakiem zapytania stoi występ jednego z liderów.

Trener Itas Trentino zabrał do Antalyi wszystkich zawodników, jakich ma do dyspozycji, pod znakiem zapytania stoi jednak występ Daniele Lavii, mistrz świata z 2022 roku zmaga się z urazem mięśni brzucha.

- Mamy nadzieję, że będzie zdolny do gry, jednak musimy się liczyć z tym, że nie będziemy mogli skorzystać z jego usług. Robimy wszystko, co możemy, by mógł nam pomóc. Ale przekonamy się o tym dopiero przed pierwszym gwizdkiem - powiedział rozmowie z "La Gazetto dello Sport" trener Itasu Fabio Soli.

Dla Itas Trentino będzie to siódmy w historii finał Ligi Mistrzów. Włosi triumfowali czterokrotnie, po raz ostatni w 2011 roku, kiedy to w finale pokonali Zenit Kazań, a wcześniej w półfinale Jastrzębski Węgiel. W obecnym sezonie nie zdobyli jednak żadnego trofeum.

ZOBACZ WIDEO: Poważnie zachorowała. Pojawiły się obrzydliwe komentarze

- Ten sezon jeszcze się nie skończył, podsumujemy go dopiero na koniec. Przed nami ostatnia szansa w tym sezonie - przyznaje Soli w rozmowie z włoskimi mediami.

Kontuzje kluczowych zawodników to spory problem włoskiego zespołu w obecnym sezonie. 29 lutego palec złamał rozgrywający Riccardo Sbertoli, wrócił jednak na mecze o trzecie miejsce i przez ostatni tydzień trenował z zespołem.

Przed meczami z Allianz Mediolan o trzecie miejsce urazu nabawił się Daniele Lavia, jeden z liderów zespołu i podstawowy zawodnik reprezentacji Włoch, która dwa lata temu zdobyła mistrzostwo świata, pokonując w finale Polskę. W spotkaniach o trzecie miejsce Lavię zastępował 23-letni Giulio Magalini. Gracze z Trydentu przegrali walkę o brąz, kończąc sezon na czwartej pozycji.

Czytaj także:
Liga Mistrzów. Jakub Bednaruk przestrzega przed lekceważeniem rywali

Komentarze (0)