Jeszcze niedawno w starciu z Amerykankami reprezentacja Polski była skazywana na pożarcie. Odkąd zespół przejął Stefano Lavarini, nasze siatkarki nie mają respektu dla rywalek. Z aktualnymi mistrzyniami olimpijskimi mierzyły się pod wodzą Włocha pięciokrotnie, wygrały trzy z tych spotkań, z czego dwa o stawkę. Biało-Czerwone przed rokiem triumfowały w starciu o brązowy medal Ligi Narodów i turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich.
Polki od początku odważnie grały w ataku. W obu zespołach doskonale funkcjonowały defensywa i blok, o wstrzymywaniu ręki w ofensywie nie mogło więc być mowy. Trudne zadanie miała Joanna Wołosz, chcąc gubić przeciwniczki na siatce. Budująca była postawa naszych skrzydłowych: zarówno Martyna Łukasik, jak i Magdalena Stysiak zbijały z pełną mocą (12:8). Karch Kiraly, spoglądając w kierunku boiska, wyglądał na skonsternowanego. Przy czteropunktowej stracie zdecydował się na pierwszą przerwę.
Amerykanki miały problemy z własną grą, myliły się w ataku i polu zagrywki, co przekładało się na wynik. Sygnał do odrabiania strat dała Kathryn Plummer. Gospodynie doprowadziły do remisu 15:15, ale nie zdołały przejąć inicjatywy. W końcówce Polki odskoczyły i wydawało się, że spokojnie postawią kropkę nad "i". Rywalki obroniły jednak dwa setballe i losy partii musiały rozstrzygać się po grze na przewagi. W tym momencie kunszt pokazała Joanna Wołosz, jej spokój i dobre wybory w ofensywie zapewniły nam sukces.
ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką: "Nie szło tak, jak byśmy chciały". Najtrudniejszy moment w meczu z Serbią
Przeciwko grającym w optymalnym zestawieniu mistrzyniom olimpijskim, Biało-Czerwone nie okazywały respektu. Natalia Mędrzyk momentami bawiła się z blokiem rywalek, na rozegraniu czarowała Joanna Wołosz. Nie zawodziła także Aleksandra Szczygłowska, w każdej kolejnej akcji imponująca ofiarnością w defensywie. To frustrowało gospodynie i ich szkoleniowca, Amerykanki w dalszym ciągu musiały bowiem gonić wynik. Nie pomagało nawet to, że obok Kathryn Plummer w ofensywie rozkręcały się Jordan Thompson i Jordan Larson-Burbach (14:11).
Amerykanki rozkręciły się w drugiej połowie seta. Stefano Lavarini zdecydował się na podwójną zmianę, jednak to nie była dobra decyzja. Rywalki wykorzystały moment słabszej gry naszej ekipy i przejęły inicjatywę (17:19). W końcówce ponownie mieliśmy emocje. Dobra gra Polek powróciła razem z duetem Wołosz - Stysiak. Amerykanki z kolei pod presją zaczęły popełniać błędy, a nasza atakująca zrobiła prawdziwe show, które zaowocowało wygraną 25:22.
W trzecim secie Karch Kiraly posłał do gry Haleigh Washington. Amerykańska środkowa zanotowała dobre wejście, od początku była wyróżniającą się siatkarką w ekipie gospodyń. To jednak Polki posiadały inicjatywę. Biało-Czerwone mimo korzystnego wyniku utrzymywały koncentrację na najwyższym poziomie. Zwłaszcza Magdalena Stysiak, która rozgrywała chyba najlepszy mecz w sezonie (11:7). Szkoleniowiec gospodyń nie mógł biernie spoglądać na to, co działo się na boisku. Szybko wykorzystał pierwszą przerwę na żądanie.
Gospodynie miały ogromne problemy z polskim blokiem. Próbowały ryzykować w polu zagrywki i ataku, jednak efektem była rosnąca liczba błędów. Niemoc swojej ekipy próbowała przerwać Jordan Larson. Jej ataki utrzymywały mistrzynie olimpijskie w grze (15:15). Chwilę później Biało-Czerwone ponownie odskoczyły, niestety w pewnym momencie gra naszego zespołu się zacięła. Wykorzystały to rywalki, które w końcówce nabrały rozpędu, rozstrzygając seta na swoją korzyść.
Po wygranym secie rywalki nabrały wiatru w żagle. Biało-Czerwone koncentrowały się jednak na swojej grze. Cuda w defensywie wyprawiała Aleksandra Szczygłowska. Kibice oglądający to spotkanie mogli być absolutnie usatysfakcjonowani, bowiem oba zespoły prezentowały siatkówkę na najwyższym poziomie, w której zadziwiająco dobrze odnajdywały się Polki (14:11).
Podopieczne Stefano Lavariniego utrzymywały inicjatywę, jednak presja ze strony mistrzyń olimpijskich była olbrzymia, podobnie jak poziom zmęczenia obu ekip. Nie do zdarcia była Magdalena Stysiak, ciągnąca polską ofensywę przy wsparciu środkowych (20:18). Gospodynie opierały zdobycze punktowe na barkach duetu Larson - Thompson. To nie wystarczyło. Fenomenalna końcówka w wykonaniu Polek, przebudzenie Martyny Łukasik i cuda w obronie w wykonaniu Aleksandry Szczygłowskiej pozwoliły Polkom przypieczętować triumf nad mistrzyniami olimpijskimi!
Polska - USA 3:1 (29:27, 25:22, 20:25, 25:23)
Polska: Mędrzyk, Jurczyk, Wołosz, Stysiak, Alagierska, Łukasik, Szczygłowska (libero) oreaz Wenerska, Smarzek, Piasecka;
USA: Larson, Thomson, Ogbogu, Rettke, Poulter, Plummer, Wong-Orantes (libero) oraz Hancock, Lanier, Washington, Frantti.
Czytaj także:
Polki nie dały Japonkom szans, a one w LNK rozbijają kolejne rywalki
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)