Przed losowaniem grup na IO w Paryżu przez głowę przechodziła tylko jedna myśl: nie trafić do grupy śmierci. Na skutek tego, że niektóre drużyny odpuściły grę w Lidze Narodów, podział na koszyki nie do końca dokładnie odzwierciedlał potencjał poszczególnych drużyn. Dla przykładu, mistrzynie świata, Serbki, znajdowały się w trzecim, najniższym wraz z Kenijkami, które ekipa z Bałkanów ograłyby nawet swoim piątym składem.
Reprezentacja Polski dzięki znakomitym występom w ostatnich dwóch latach była losowana jako jedna z ekip najwyżej rozstawionych. A i tak mogła trafić do grupy śmierci z Serbkami, Brazylijkami (wicemistrzynie olimpijskie) oraz Chinkami. Wyjście do ćwierćfinału z takimi przeciwnikami mogło okazać się karkołomnym zadaniem.
Do Biało-Czerwonych uśmiechnęło się jednak szczęście. Nasza kadra zagra z Brazylijkami, Japonkami oraz Kenijkami. To znakomita wiadomość. Te ostatnie podopieczne Lavariniego powinny ograć nawet w rezerwowym składzie. I to jedno zwycięstwo, za trzy punkty, 3:0 najpewniej da Polkom pierwszy w historii ćwierćfinał igrzysk.
ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką: Polki wracają do gry. Biało-Czerwone dotarły do Hongkongu
Wszystkiemu winna jest zmiana formatu. Teraz 12 zespołów podzielono na trzy grupy po cztery ekipy. Po zakończeniu pierwszej fazy zostanie utworzony łączny ranking, w którym będą się liczyć wygrane sety i punkty. Zespół Stefano Lavariniego może nabić sobie sporo "oczek" na Kenijkach i w ten sposób niemal zapewnić sobie awans do najlepszej ósemki.
Ekipa z Kraju Kwitnącej Wiśni także jest do ogrania. Biało-Czerwone udowodniły to kilka tygodni temu, kiedy podczas Ligi Narodów pokonały je bez straty seta. Prawda jest taka, że to nasze reprezentantki grały wtedy o nic, a Japonki musiały bić się o każdy punkt ze względu na ranking, który dawał przepustkę na igrzyska. Również w tym spotkaniu Polki będą delikatnymi faworytkami.
Brazylijki to z kolei ekipa, która wybitnie nam nie leży. Ostatni raz nasze reprezentantki wygrały z nimi pięć lat temu. Jednak mecz w tegorocznej Lidze Narodów (1:3) pokazał, że Biało-Czerwone mają punkty zaczepienia, żeby z nimi powalczyć.
Nawet tylko dwa wygrane mecze w naszej grupie sprawią, że podopieczne Stefano Lavariniego najpewniej zagrają z drużyną z drugiego miejsca z innej grupy. Najprawdopodobniej przeciwnikiem w takiej sytuacji będzie ekipa na podobnym poziomie lub nieznacznie lepsza od Biało-Czerwonych. Nasza drużyna ma wszystko, by pokonać na tych igrzyskach każdego. Rok temu podczas olimpijskich kwalifikacji w Łodzi gospodynie zostały postawione pod ścianą i pokonały faworyzowane Włoszki (3:1) oraz Amerykanki (3:1).
Nie chcę mówić, że nasza drużyna jedzie do Paryża jako jedna z głównych pretendentów do medalu. Tak naprawdę kandydatów jest siedmiu (Polska, Włochy, USA, Brazylia, Turcja, Serbia oraz Chiny) i to dyspozycja dnia, czysty przypadek może zadecydować, kto w danym meczu skończy dwie piłki więcej i awansuje do półfinału. Polki mają jednak na tyle siatkarskiej jakości, że są w stanie przeciwstawić się każdej z tych ekip.
Należy docenić to, jaką drogę przeszła nasza kadra w ostatnich dwóch latach. Na MŚ 2022 niektórzy nie dawali szans, by dziewczyny awansowały do najlepszej szesnastki. Ale Stefano Lavarini znakomicie poukładał zespół i to się totalnie zmieniło. I ja też wierzę, że te dziewczyny stać na wiele, może nawet na pierwszy od 1968 roku medal olimpijski.
Szkoda tylko, że FIVB po raz kolejny nie stanęła na wysokości zadania. Losowanie odbyło się w hali w Bangkoku, gdzie w czwartek rozpoczną się finały Ligi Narodów. Za plecami losujących trenowała sobie kadra Brazylii. Szybko zauważyli to komentatorzy, którzy wytknęli, że nie ma to nic wspólnego z profesjonalizmem, a za taką organizację chce uchodzić siatkarska federacja. Tymczasem znów wyszło po amatorsku.
Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Wielki hit. Z nimi Polki zagrają na igrzyskach
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)