Polskie siatkarki w piątek zmierzyły się z Turczynkami w ćwierćfinale Ligi Narodów Kobiet. Oba zespoły stworzyły na parkiecie w Bangkoku wspaniałe siatkarskie widowisko. Mecz rozstrzygnął się dopiero w pięciu setach, a z triumfu 3:2 cieszyły się nasze panie.
Zawodniczki Stefano Lavariniego po raz drugi z rzędu zameldowały się tym samym w strefie medalowej tych rozgrywek. Dokonały tego w wielkim stylu, pokonując obrończynie złota i aktualne mistrzynie Europy. Ogromna euforia, jaka wybuchła po ostatniej piłce tego starcia, nie mogła więc dziwić. Polki udowodniły bowiem, że są zespołem ze ścisłej światowej czołówki.
Swój wkład w wielką wygraną nad siatkarkami Daniele Santarelli miała Justyna Łysiak. Nasza druga libero zagrała w "zwykłej" koszulce meczowej i wchodziła na parkiet w ramach wzmocnienia przyjęcia. Wywiązała się ze swojej roli znakomicie, a po spotkaniu nie kryła ogromnej radości.
ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką: "Złapał nas duży kryzys". Polki bez szans w starciu z Chinkami
- Emocje niesamowite. Jesteśmy ogromnie szczęśliwe, że wyszarpałyśmy ten mecz. Myślę, że emocje, które nas prowadziły i które towarzyszyły nam przez całe spotkanie, pozwoliły nam wygrać z bardzo ciężkim rywalem. Jesteśmy niezmiernie zadowolone i już nie możemy się doczekać następnego meczu - podsumowała reprezentantka Polski.
- Cieszę się, że mogłam być przydatna zespołowi. Jak wchodziłam na boisko, starałam się wykonać swoje zadanie najlepiej, jak tylko potrafiłam. Starałam się skoncentrować na konkretnych piłkach i nie myśleć o innych rzeczach. Dla mnie na pewno niezapomniany dzień i ogromne emocje, bo mogłam pomóc drużynie i to w tak ważnym meczu - dodała.
Nasza libero podkreśliła również ogromną wagę tego triumfu. - Myślę, że każda wygrana z przeciwnikiem ze światowej czołówki buduje nas jako zespół. Nabieramy dzięki takim zwycięstwom pewności siebie, także na pewno jest ono bardzo ważne nie tylko w kontekście tego turnieju, ale także budowania pewności siebie na najważniejsze momenty sezonu - oceniła Łysiak.
W sobotnim półfinale Polki zagrają z Włoszkami. Niestety zmierzą się w pierwszym meczu dnia o godzinie 12:00, co można uznać za nietakt ze strony organizatorów. Reprezentacje Brazylii i Japonii, które swoje ćwierćfinały rozegrały w czwartek i miały więcej czasu na odpoczynek, o finał powalczą bowiem o godzinie 15:30.
- Na pewno mamy mniej czasu na regenerację, aczkolwiek wiemy, o co gramy i wiemy, w którym momencie turnieju jesteśmy. Zrobimy wszystko, żeby w tym meczu zagrać jak najlepiej i go wygrać - skwitowała libero.
Polki zmierzyły się z Włoszkami w fazie grupowej Ligi Narodów Kobiet. Wówczas lepsze okazały się nasze siatkarki, które wygrały 3:0. Rywalki zagrały wtedy jednak bez największych gwiazd, w tym bez atakującej Paoli Egonu czy rozgrywającej Alessi Orro. Sobotni półfinał będzie więc zupełnie innym pojedynkiem.
- Zespół włoski już w komplecie, w najsilniejszym swoim zestawieniu. Na pewno nie będzie to łatwy mecz. My też pokazujemy jednak, że potrafimy grać z tymi najlepszymi zespołami, także mam nadzieję, że w sobotę wszystkie siły na pokład i pokażemy swoją najlepszą siatkówkę - stwierdziła z optymizmem.
Seweryn Czernek, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
Ten mecz wyłoni rywala Polek w walce o medal
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)