W wtorek, w samo południe, siatkarze kędzierzyńskiej ZAKSY wsiedli do autokaru i wyruszyli w swoją pucharową podróż do Słowenii. - Będziemy podróżować przeszło 12 godzin, ale do Novej Goricy, czy Prvaciny nie ma dogodnych połączeń lotniczych. Musielibyśmy jechać do Warszawy, potem lecieć do Włoch i tam znów przesiadać się na lot do Słowenii. Uznaliśmy więc, że lepiej odbyć podróż autokarem - tłumaczył przed wyjazdem prezes ZAKSY, Kazimierz Pietrzyk, który również wsiadł do autobusu.
Kędzierzyńska drużyna, po siedmiu latach przerwy znów pojawiła się na europejskiej mapie siatkówki. - I mam nadzieję, że nie będzie to krótki epizod. Nikogo nie lekceważymy, bo w rywalizacji międzynarodowej nie ma łatwych przeciwników, ale znamy też swoją wartość. Do Słowenii jedziemy po zwycięstwo - powiedział prezes, podbudowany tak jak i zawodnicy ostatnim sukcesem w lidze. - Reprezentacja Słowenii nie jest siatkarska potęgą, ale kluby, szczególnie te najlepsze, to zupełnie co innego. Często bywa tak, że grają w nich zawodnicy z Serbii, czy innych, sąsiednich państw i taki zespół może nawet być lepszy od reprezentacji - twierdzi Pietrzyk, który jednak uważa, że ZAKSA powinna dać sobie radę nie tylko z Marchiolem Vodi, ale również z kolejnymi rywalami.
- Losowanie było o tyle dobre, że w naszej ćwiartce rozgrywek nie trafiliśmy na drużyny z Rosji i Włoch. Owszem nie można lekceważyć ekip z Hiszpanii, Belgii , Serbii czy Chorwacji, ale są to ekipy w naszym zasięgu. W tej rywalizacji ważna jest również kolejność gier, która jest dla nas niezwykle sprzyjająca - ocenia prezes ZAKSY. We wszystkich trzech rundach, które dzielą kędzierzynian od Final Four, pierwsze mecze podopieczni trenera Krzysztofa Stelmacha grają na wyjeździe, a rewanże u siebie, w hali Azoty. - To daje nam przywilej rozgrywania tak zwanego "złotego seta", we własnej hali - informuje prezes, który po cichu liczy na pokonanie trzech kolejnych przeszkód i występ ZAKSY w finałowej rozgrywce. - To jest możliwe, ale najpierw musimy skoncentrować się na spotkaniu w Słowenii. Jedziemy w optymalnym składzie, zawodnicy nie narzekają na kontuzje i humory też dopisują - dodaje.
W ślad za autokarem klubowym podąża także drugi pojazd, który wiezie grupę kibiców z Opola i Kędzierzyna-Koźla. Doping będzie podopiecznym trenera Stelmacha szczególnie potrzebny. - Nie muszę mówić, że na Bałkanach zawsze gra się bardzo ciężko, a gorący doping miejscowych uskrzydla gospodarzy i często peszy przyjezdnych. Jeśli jednak mamy potwierdzić nasze aspiracje, to po prostu trzeba zagrać na wysokim poziomie. Stać nas na grę, która da zwycięstwo i w perspektywie awans do kolejnych rund rozgrywek - twierdzi szef ZAKSY.
Zawodnicy mają nadzieję, że podczas dwunastogodzinnej podróży powrotnej, humory będą mieli jeszcze lepsze, a formy fizycznej nie zostawią w autokarze. Kędzierzynian czeka bowiem w najbliższych dniach prawdziwy maraton siatkarsko-podróżniczy. Z Prvaciny wrócą w najbliższy piątek, a już w niedzielę podejmować będą AZS Częstochowa. Później trzy dni przerwy i rewanż ze Słoweńcami, a na zakończenie maratonu znów podróż. Tym razem przez całą Polskę, na mecz z olszyńskimi akademikami. - Liczę na to, że zawodnicy wytrzymają to tempo. Są przecież zawodowcami, a kto chce się pokazać w rywalizacji międzynarodowej musi brać pod uwagę napięty kalendarz i długie, uciążliwe podróże - kończy Kazimierz Pietrzyk.