Skowrońska: Zniknęłam, bo musiałam przemyśleć wiele spraw

Materiały prasowe / Eurosport/Getty Image
Materiały prasowe / Eurosport/Getty Image

W ostatnim czasie Katarzyna Skowrońska rzadko pojawiała się w mediach. - Potrzebowałam się trochę zatrzymać. Przemyślałam wiele spraw i jestem gotowa na kolejne wyzwania - mówi była siatkarka, która w Paryżu debiutuje w roli komentatora Eurosportu.

Z Paryż - Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Karierę siatkarską zakończyła pani pięć lat temu. Czy znalazła pani już nową drogę życiową?

Katarzyna Skowrońska, była reprezentantka Polski w siatkówce: Jestem szczęśliwą osobą i to jest dla mnie najważniejsze. Po karierze szybko zajęłam się innymi sprawami, a bardzo zaabsorbowała mnie praca przy fundacji. Po pewnym czasie wycofałam się z tego i faktycznie nie pojawiałam się publicznie.

Dlaczego?

Poczułam, że potrzebuję się trochę zatrzymać. Zorientowałam się, że nawet po zakończeniu kariery nie miałam kiedy odpocząć i przemyśleć wielu rzeczy. Teraz jest dużo lepiej i jestem gotowa, by przyjąć kolejne wyzwania.

Od teraz będzie pani już aktywniejsza?

Najlepszym dowodem jest to, że wyszłam ze swojej strefy komfortu i pojechałam na igrzyska w roli komentatora. Cieszę się, że się na to zdecydowałam.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Świątek nie chciała rozmawiać z mediami. "Bardzo emocjonalnie podchodzi do porażek"

To dla pani zupełnie nowe doświadczenie. Skąd pomysł, by debiut nastąpił właśnie teraz?

Po prostu pojawiła się okazja, by komentować mecze Polek w Eurosporcie, więc uznałam, że to ciekawa propozycja. Przyznam, że początkowo miałam duży stres, ale teraz zaczyna on już mijać. Bardzo pomógł mi Tomasz Swędrowski. Mam nadzieję, że nasze siatkarki jeszcze długo będą grać w turnieju olimpijskim, a i ja z każdym meczem będę spisywać się coraz lepiej.

Kto jest pani komentatorskim wzorem?

Wciąż jestem podekscytowana, że mogę komentować mecze wspólnie z Tomaszem Swędrowskim. Doskonale pamiętam, że to właśnie on komentował moje pierwsze mecze w seniorskiej reprezentacji Polski. Po 20 latach spotykamy się razem na stanowisku komentatorskim. Nie mogłam sobie chyba wymarzyć lepszej osoby do wprowadzenia mnie w ten świat.

Kobieca reprezentacja wygrała już w Paryżu dwa mecze. Jak oceni pani początek olimpijskiego turnieju w wykonaniu naszych zawodniczek?

Biję naszej drużynie siatkarek brawo za wspaniały debiut na igrzyskach po 16 latach przerwy. Z własnego doświadczenia wiem, że już sama kwalifikacja na igrzyska, to duży sukces, a co dopiero mówić o awansie do ćwierćfinału. Jestem dumna z tej drużyny.

Mam wrażenie, że w Polsce nie ma drugiej osoby, która od początku z takim przekonaniem mówi o ogromnych szansach tej drużyny nawet na medal. Naprawdę wierzy pani w awans do półfinału?

Jestem daleka od zakładania sportowcom medali, zanim zdążą je sobie sami wywalczyć. Tworzy się wtedy niesamowita presja. Proszę się jednak nie dziwić, bo przecież czekaliśmy bardzo długo na powrót naszej drużyny na igrzyska. Zresztą dziewczyny same dały nam powody do tego, byśmy wierzyli w sukces.

Pani pierwsza uwierzyła w naszą żeńską drużynę siatkarską. W środowisku więcej ludzi stawia jednak na siatkarzy. Co więc szczególnego ma w sobie zespół Lavariniego?

Panowie od lat są na najwyższym poziomie, przyzwyczaili nas do medali i profesjonalizmu. Moje przekonanie o szansach pań wynika pewnie z tego, że nie ma we mnie zazdrości i bardzo chciałbym, żeby nasz zespół wrócił do elity. Byśmy wszyscy znów mogli być dumni z kobiecej siatkówki.


Czy jeszcze w czasie kariery widziała się pani w jakiejś roli przy siatkówce?

Nigdy nie chciałam być trenerką, asystentką. Mam wiele zainteresowań pozasportowych, na które - ze względu na karierę siatkarską - nigdy nie miałam czasu. Chcę je rozwijać i cieszyć się życiem. Kocham fotografię, lubię malować. Dzisiaj jestem komentatorem Eurosportu i traktuję to jako wyzwanie. Chcę się spisać i przekazać kibicom jak najwięcej ze swojej kariery. Dzisiaj jestem po drugiej stronie barykady, ale chyba inni dziennikarze potwierdzą, że przez całą moją karierę mieliśmy dobre relacje, a ja zawsze rozumiałam ich pracę. Nie czuję więc, że jestem po innej stronie barykady.

Pani wspomnienia z igrzysk w roli zawodniczki nie są jednak zbyt dobre.

Byłam na igrzyskach tylko raz, w Pekinie w 2008 roku. Nie wyszłyśmy z grupy po przegraniu dwóch tie-breaków z USA i Japonią. Nic nie dało nam zwycięstwo z Kubą, bo sytuacja w innych grupach ułożyła się dla nas bardzo niekorzystnie. Przyznam, że tamte porażki wciąż we mnie siedzą i do dziś ich żałuję. Miałyśmy wtedy fajny zespół i szansę na sukces oceniałam dość wysoko.

To właśnie sukcesu na igrzyskach brakuje pani, by powiedzieć o sobie, że udało się pani w sporcie wszystko?

Jako bardzo młoda dziewczyna udało mi się zdobyć z koleżankami dwa złote medale mistrzostw Europy. Byłam wtedy dopiero na początku swojej kariery. Później realizowałam się w siatkówce klubowej, ale niestety z reprezentacją już nie zdołałam odnieść żadnych spektakularnych sukcesów. Żałuję tego, bo gdy przytrafiła się okazja na sukces w Pekinie, to zabrakło nam naprawdę niewiele. Z perspektywy czasu doceniam to, że w ogóle udało nam się zakwalifikować na tę imprezę.

Dużo zmieniło się na igrzyskach w ciągu 16 lat?

Świat się zmienił, więc i igrzyska wyglądają nieco inaczej. Muszę jednak przyznać, że ogólny klimat wioski i samej rywalizacji pozostał ten sam. To bardzo pocieszające, że idea, mimo upływu lat i zmieniającego się świata, wciąż jest tak samo pociągająca.

Czytaj więcej:
Fibak o Świątek: Była inna
Najgorszy scenariusz. Polacy rozbici

Źródło artykułu: WP SportoweFakty